środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 15 "Dobra czyli szykuje mi się posada lokaja."

~*~

"Tylko ja sypiam w jego ramionach. To dla niego zostałam stworzona. Tylko mnie nazywa kochaniem. To mój teren pod jego ubraniem. [Wdowa.]"

 ~*~
Usiadłam przy oknie, zakładając na uszy słuchawki.
Myślałam że one pomogą mi się uspokoić, że dzięki nim nie rozkleję się jak małe dziecko, niestety pomyliłam się..
Pierwszą piosenką która dotarła do moich uszu była Ziarecki- Miało być pięknie.
Słysząc jej tekst powoli przymknęłam oczy, a po policzku spłynęła mi pojedyncza łza.
Miałam dosyć, nie mogłam pojąć tego co właśnie robię!
Uciekam od miłości mojego życia na całe 21 dni, tak postanowione, już zabukowałam bilet na lot powrotny na za trzy tygodnie.
Wiedziałam że dwa tygodnie to bardzo mało dlatego już przed wyjazdem postanowiłam że te siedem dni w te czy we wte  nikogo nie zbawi.
Może i nie byłam stu procentowo pewna jak przyjmie mnie mój tata, ale widząc swojego przyszywanego brata byłam pewna że choć trochę jest do mnie podobny i raczej szybko złapie z nim kontakt.
Ale pozory mylą..
Moje przemyślenia przerwał dźwięk telefonu, oznaczający że dostałam od kogoś sms'a.
Tak jak myślałam Reus..
-Jak lot ja już umieram z tęsknoty. <3
-Skarbie widzieliśmy się 20 minut temu, dasz radę, damy radę :* 
-No niby wiem, ale tak pusto bez ciebie w domu..*,*
-Hm... to idź do Mario, albo Roberta,czy Kuby? ;p
-No dobra to pójdę na Idunę pogram trochę pobiegam z piłką i mi przejdzie :D
-Jak chcesz.. życzę miłej gry :)
-A ja tb lądowania ;* Pa..
-Bajo.. ;* 
Pisząc z nim do samego końca miałam łzy w oczach.
To co pisał było takie słodkie że aż się rozpływałam.
-Trzymaj- usłyszałam czyjś głos za sobą i białą chusteczkę przed oczami.
-Dziękuje.- odwróciłam się chcąc zobaczyć kto był taki miły.
Oczywiście był to Marc.
Byłam mu wdzięczna, pomagał mi jak tylko mógł.
-Weź te torebkę z miejsca obok siebie.- puścił do mnie oczko, a ja wykonałam jego polecenie z szerokim uśmiechem na ustach.
-I jak gotowa już na zobaczenie pięknej słonecznej Barcelony?- uniósł jedną brew do góry.
-Na to tak.- machnęłam ręką, ukazując szereg białych zębów.
-A na co nie?- widać było że słucha mnie uważnie i obchodzi go moje samopoczucie.
-Wiesz nie wiem jacy są ci ludzie, czego oczekują, obawiam się spotkania z nimi.- westchnęłam ciężko wycierając mokre policzki.
-Nie martw się ja ich bardzo dobrze znam i powiem ci tyle że z Luisem jesteście jak dwie krople wody.- prychnął nieopanowanym śmiechem, za co dostał ode mnie w bok.
-Auł..- rozmasował bolące go miejsce.
-Pocałuj.- wskazał na swój policzek.
-Chyba w to miejsce nie dostałeś?- spojrzałam na niego z pod byka.
-Ale to będzie rekompensata za tamto i to że przez tyle czasu będziesz u mnie mieszkać.- wyszczerzył się jak głupi do sera.
-Jak ci to przeszkadza mogę spać w hotelu!?- fuknęłam oburzona zakładając ręce na piersi.
-Przecież żartowałem.- obił się barkiem o mój bark, chcąc mnie pchnąć na okno.
-Osz.. ty małpo!- poprawiłam się i zaczęliśmy się przepychać jak małe dzieci które pierwszy raz lecą samolotem.
-Ahaha..-wybuchnęłam śmiechem widząc jak piłkarz leży na podłodze, a stweardessa ma z niego taki sam ubaw jak ja.
-I z czego się tak ryjesz co, mam FOCHA!- naburmuszony siedział z głową zadartą do góry.
-A mam ci powiedzieć co znaczy to słowo.- krztusiłam się łzami od śmiechu, nie mogąc przestać.
-Fachowe ob..
-Dobra nie kończ tu są ludzie!- przytknął mi palec do ust, a ja niby poważnym wzrokiem obserwowałam jego niebieskie tęczówki.
-A gdzie Amber?- zdziwiłam się nigdzie nie widząc dziewczyny Bartry.
-Za nami, zasnęła już przy starcie.- no po prostu bosko jaka idiotka!
Dziewczyna śpi za nami, a ja jej nie zauważyłam!
Pewnie gdzieś cenią sobie taką spostrzegawczość!
-Aham.. nie zauważyłam.- walnęłam się w czoło, opierając głowę na jego ramieniu.
Byłam też już mocno zmęczona tym wszystkim, że nawet nie wiem kiedy gadając z przyjacielem odpłynęłam do krainy Morfeusza.
~*~
-Ej.. wstawaj lądujemy.-usłyszałam czyjś cichy szept, po czym runęłam na drugi fotel jak kłoda.
Okazało się że to brunet wstał obudzić tak samo Amb i to przez niego miałam bliskie spotkanie z tapicerką, powiedziałabym nawet że bardzo bliskie.
-Zabije.- wymamrotałam pod nosem, przeciągając się niczym rasowa kotka.
Założyłam na siebie bluzę która całą podróż znajdowała się na mojej torebce i spojrzałam na zegarek.
00:35 westchnęłam ciężko, przecierając piąstkami oczy.
-Przyjeżdżamy do ciebie do domu i idę spać!- oznajmiłam stanowczo z niemrawym wyrazem twarzy.
-Okey..okey.. nie mam nic przeciwko.- podniósł ręce do góry w geście obrony.
-Proszę o zabranie wszystkich swoich rzeczy i skierowanie się do wyjścia właśnie wylądowaliśmy.- przemilutki damski głos rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Zabierając swoje rzeczy zrobiłam tak jak powiedziała kobieta.
Stojąc na pierwszym schodku za tłumem ludzi próbowałam dostrzec krajobraz Barcelony.
Niestety nie było mi to dane wszyscy pchali się na mnie nie zwracając uwagi że zaraz mogą włożyć mi swoje palce do oczu.
-Chodź.- chwycił mnie Bartra za ramiona i prowadził tak, dopóki nie poczułam gruntu pod nogami.
Pocałowałam go w policzek w podziękowaniu, a w tej samej chwili podbiegła do nas Amber z Iglesiasem.
-Dalej kto pierwszy po walizki!- pisnęła brązowooka, a mnie zamurowało.
W Dortmundzie byli zupełni inni tacy dorośli, opanowani, a tutaj?!
Od samego wyjścia zachowują się jak dzieci, co nie powiem, ale bardzo mi się podoba.
Wzięłam głęboki oddech klepiąc Barcelońską "15" po plecach.
-Dawaj ty nędzny piłkarzyno zobaczymy na co cie stać!- krzyknęłam biegnąc do przodu.
-Ah..tak!- ruszył za mną z cwanym uśmieszkiem.
    W domu byliśmy około drugiej.
Przejazd do domu chłopaka wcale nie zajął aż tak długo.. jednak wystarczył on żebym zobaczyła jakie to miasto jest naprawdę.
Oddane całkowicie swojemu klubowi! 
Wszędzie pełno plakatów o najbliższym meczu Fc Barcelony,w samochodach poprzyczepiane szaliki.. mogłabym wręcz powiedzieć że w żyłach każdego z mieszkańców, jak i każdej z rzeczy, rośliny czy zwierzęcia płynie bordowo granatowa krew.
Nikt się nigdzie nie spieszy, nie martwi co przyniesie nowy dzień.
Zaczynało mnie to bardzo wkręcać, chciałam poczuć się tak samo jak oni BEZTROSKO.
~*~
Puk..puk..
-Kto ma czelność budzić mnie z samego rana!- jęknęłam zamykając z powrotem oczy.
-To chyba ja.- wskazał placem na siebie szczerząc się Marc.
-Błagam cię daj mi spać, albo giń!- nie otwierając swoich paczadełek leżałam uśmiechnięta.
-A myślałam że przejdziesz się dzisiaj ze mną na trening, od razu poznałabyś ojca i chłopaków.- usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego zdziwiona.
-Ale że teraz??
-Nie, masz jakąś godzinę, chyba że to problem.- zmarszczył czoło siadając obok.
-Skąd, jakbyś mógł zrób mi śniadanie za 30 minut zejdę.- pobiegłam do walizki i zaczęłam wyciągać potrzebne mi ubrania.
-Dobra czyli szykuje mi się posada lokaja.- mrugnął do mnie okiem.
-A i owszem.- cmoknęłam ustami, wywalając go za drzwi.
Nocą gdy tylko podjechaliśmy pod wille nie miałam nawet ochoty ruszyć się nogą w innym kierunku niż łóżka.
Byłam tak padnięta jak chyba jeszcze nigdy, nie miałam pojęcia że lot może z człowieka wyssać całą chęć do życia.
Ubrałam się w szybkim tempie w białą boxerkę do której założyłam jeansowe spodenki i białe trampki.
Zrobiłam lekki makijaż i założyłam kilka bransoletek na lewą rękę, a prawą zdobił pudrowego koloru zegarek.
Rozpakowałam jeszcze kilka ubrań wraz z laptopem, zbiegając na dół.
-Gotowa zgłaszam gotowość do działania!..



Od autorki:
Nie mam pojęcia co powiedzieć naprawdę.. 
Ten rozdział może nie jest idealny, ale w następnym będzie się tyle działo że masakraaa...
Jenak nie wiem czy zostaniecie ze mną do tego czasu.
7 komentarzy pod ostatnim rozdziałem..:c 
Co się z wami dzieje..
Ja wiem były święta teraz wraca szkola, ale jeżeli jesteście to napiszcie choć jedno słowo w komentarzu nawet literkę, a to pomaga uwierzcie.
12 komentarzy następny rozdział.
Przepraszam ale muszę tak zrobić.. :( 
No nic mam nadzieję że nie zawiedźcie bo wyświetleń mamy ponad 7500 tysiąca.
P.S
Chciałabym was serdecznie zaprosić na bloga który ostatnio bardzo mnie uwiódł, choć jest tam dopiero Prolog dziewczyna widać że zaczyna. Pomożemy jej:
- samandneymar.blogspot.com
I do następnego *.*














11 komentarzy:

  1. Widzę że mój blog Hahahahhaha :D
    co do twojego.. bardzo mi się podoba, masz wielki talent i naprawdę to zajęcie jest dla ciebie! ;*
    Ja czekam na nn ;** mam nadzieje ze szybko nabije się tu 12 komentarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, no. Laseczka szalejesz ;**
    Kurde Reus.. Szkoda mi go jak i Cind. Widać, że się kochają i nie potrafią bez siebie żyć. Jednak myślę, że wytrzymają bez siebie te trzy tygodnie.
    Bartra jaki śmieszek. Hahaha ;D
    Ehh, jestem bardzo ciekawa tego spotkania Cind i jej ojca. Choć mam pewne obawy i podejrzenia. Jednak nie mówię tego teraz. Zobaczymy co się będzie dziać dalej i czy mam racje.

    Ci czytelnicy.. Wiem jak to jest. No nic.. Liczę na resztę czytelników i niecierpliwie czekam na następny
    Loffciam mysiaaaa ;**,❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Cuudowny! Weny życzę! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział kochana <3
    Coraz bardziej mi się to podoba ;)
    Życzę weny i żeby szybko pojawił się kolejny

    Normalna ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny!! Już się nie mogę doczekać kontynuacji ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny! <3
    Czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudo !!!! Super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń