wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 17 "Z" "I" "A" "R" "O" inaczej upadły Anioł"

~*~

"Nie chcę się dowiedzieć, tak się boje bólu.
Piję kłamstwo jak alkohol, tak się boję bólu.
Światło prosto w oczy trochę mocno bije,
Nie chce widzieć, ani słyszeć..
Prawda mnie zabije.. <3 " 

~Narracja trzecioosobowa~
Krążyła po uliczkach Barcelony zapłakana.
Miała dosyć, zawsze musi się coś wydarzyć co zepsuje jej idealny dzień.
Zgubiła się..
Rozmawiając z Marco spacerowała po parku, wychodząc z jego drugiej strony straciła z oczu stadion jak i uliczkę którą tu dotarła.
Przeszła jeszcze kilka przecznic, stojąc na przeciwko wielkiej mapy miasta.
Miejsce w którym się znajdowała było dobre 10 km od Camp Nou.
Nie miała pojęcia jak tego dokonała.
W przeciągu połowy godziny znalazła się tak daleko od centrum.
Spojrzała na zegarek, Bartra za chwilę powinien skończyć trening.
W błyskawicznym tempie wyjęła z kieszeni telefon dotykając jego ekranu.
Nie odblokował się..
Drugi raz wykonała te samą czynność, niestety bez większego efektu.
-Szmelc!- wymamrotała rozgoryczona.
Ostatni raz rzuciła okiem na plan Hiszpańskiego miasta, idąc przed siebie.
Miała dosyć, pierwszy dzień w nowym miejscu i już ma ochotę wracać!
Najchętniej pewnie od razu spakowałaby się i wróciła do Niemiec.
Na całe jej szczęście nie wiedziała gdzie się znajduje! <błagam wyczujcie ten sarkazm>
Nogi coraz bardziej ją bolały, pomimo tego że była tancerką nienawidziła spacerów, a dziwnie by chyba ludzie na nią patrzyli gdyby nagle zaczęła tańczyć na środku ulicy.
Powoli dochodziła do wniosku że na marne tu przyjechała.
Jej ojciec nawet nie ucieszył się gdy ją zobaczył.
Nigdy nie widział swojej córki, a jak już miał okazję ją bliżej poznać, wolał mieć trening z Dumą Katalonii.
Przecież mógł go przełożyć, chłopacy na pewno by go zrozumieli. 
Jednam nie zrobił tego.
Nawet nie ma pojęcia czy kiedykolwiek  on będzie miał czas, żeby nadrobić tyle straconych lat. 
Oczy blondynki całe się zaszkliły, była bezradna.
Nie miała ochoty na nic, a ten marszobieg jaki sobie zapewniła pod sam stadion mógłby się dla niej nigdy nie kończyć.
Usiadła na ławce przed nim i czekała aż ktoś wyjdzie...
Mijały kolejne minuty, a dookoła nie było widać nikogo z drużyny.
Westchnęła ciężko przyglądając się nastolatkom krążącym wkoło budynku.
Chyba też czekali na swoich idoli.
Wściekła że ani jeden z nich nie potrafi wystawić z niego nosa, weszła do środka za pomocą przepustki jaką dostała z rana od Marca.
Waliła o drewniane drzwi od szatni piłkarzy cała czerwona ze złości.
-Jak nie otworzycie to sama wejdę!- fuknęła, zasłaniając ręką oczy i wchodząc do pomieszczenia.
Do jej uszu nie doszły żadne dźwięki..
Zdziwiona spuściła dłoń..
W środku nie było nikogo.
Spojrzała na zegar wiszący nad drzwiami jak i rozkład treningów.
-No ja pierdole!- usiadła na ławce chowając twarz w dłoniach.
To był ich ostatni dziś trening i skończył się już dobrą godzinę temu.
Z jej oczu poleciały słone łzy.
Nie znała adresu posiadłości Barcelońskiej "15" więc mało prawdopodobne było to że dojdzie tam z pamięci, ale musiała chociaż spróbować.
Przetarła twarz wstając i pokierowała się do wyjścia...
~*~

~Narracja pierwszoosobowa~

Robiło się ciemno, a ja zamiast znajdować się w łóżku, siedziałam na plaży?!
Nie znam tu praktycznie nikogo i na dodatek się zgubiłam.
Na szukaniu domu bruneta spędziłam 8 godzin! 
A każda następna uliczka przypominała mi następną.
Tak gratulujcie mi orientacji w terenie która sięga..heh.. ona nigdzie nie sięga! 
Bo ja jej nie mam! 
Upiłam większy łyk mineralnej wody, którą zdołałam kupić za pieniądze jakie zawsze kryję pod obudową Iphon'a.
Chyba miał zastąpić mi  alkohol, bo pijana, sama, dziewczyna to łatwy "cel".
Piasek robił się coraz bardziej zimny, wciąż kombinowałam co zrobić żeby nie zaliczyć spania na plaży.
Lecz nic mądrego nie przychodziło mi do głowy.
Moje powieki robiły się coraz bardziej ciężkie.
Miałam ochotę krzyczeć, jak najgłośniej tylko potrafię.
Iść do lasu i się wyżyć.
Ah..tak.. tylko najpierw powinnam mieć świadomość gdzie takowy się znajduję!
Gdybym miała tu Reus'a na pewno bym nie zabłądziła, albo przynajmniej miała towarzystwo!
Ciekawe co teraz robi? Czy Camila dzwoniła? Co u Agaty i u Kuby? Czy Oliwka już śpi? A Lewy z Mario nawalają w fifę?
NIC NIE WIEM!?
Założyłam ręce na piersi patrząc na morze.
Za dnia było takie błękitne, a w nocy stawało się ciemne jak atrament.
Z baru niedaleko wydobywała się głośna muzyka.
Wsłuchiwałam się w jej tekst i coraz bardziej mi się podobała..
"Jestem nieobliczalny na pozór prosty dzieciak
mój rap jest niewybaczalny, wiem że cię strach obleciał
i suko zrób to lepiej, pokaż że kochasz muzykę 
słyszałem twoje nagrania, celowo mijasz się z bitem?
nic mi nie wmówisz, serio lepiej zamknij pizdę 
było już paru takich co straszyli krucyfiksem
bo moje wersy wszelkie prawa łamią 
to dalej  "Z" "I" "A" "R" "O" inaczej upadły anioł (suko).
Zasłuchana nawet nie zauważyłam kiedy jakaś kobieta z kapturem na głowię zaczęła zbliżać się w moim kierunku.
Serce podeszło mi do gardła, zakręciłam butelkę odkładając ją na bok i przełknęłam gule w gardle.
Czarne myśli krążyły po mojej głowie.
-Ty szmato!- syknęła w moim kierunku stając nade mną.
-Coś ty powiedziała!- krzyknęłam popychając ją do tyłu, co było chyba złym ruchem w tamtej chwili.
-Głucha jesteś może ci przeliterować!- wrzasnęła ciągnąc mnie za moje długie blond włosy.
-Nie musisz, ale jak chcesz mogę zaraz policzyć ci ząbki!- kopnęłam ją w udo, przez co mnie puściła.
-Zabije cię rozumiesz! Zabierasz nam Marco i jeszcze teraz wzięłaś się za Marca!?- dopadła do mnie uderzając w brzuch.
Zatoczyłam się do tyłu prawie wpadając na kamień.
-Spieprzaj nigdy w życiu nikomu nikogo nie zabrałam!- wystawiłam ręce do góry w geście obrony.
-Myślisz że błyszczysz? Nawet nie świecisz!- obrażała mnie stawiając kroki do przodu.
-Jak cie walne to za dwa tygodnie z deszczem spadniesz! Głucha byłaś ja chyba coś mówiłam.- przesuwałam się w stronę wody żeby być jak najdalej od niej.
-Jak masz problem to rozwiąż go sama, ja to pierdole, swoje życie mam w dupie, a co dopiero twoje!- dodałam po chwili, a ta rzuciła się na mnie lądując w wodzie na mnie.
-To twój koniec!- próbowała mnie utopić.
-J..e..s..- ciągle byłam podtapiana nie mogąc powiedzieć ani jednego słowa.
-Puść ją!- usłyszałam po chwili i plusk wody..
Przez moją głowę przewinęły się wszystkie chwile mojego życie.. potem już nic tylko ciemność.
~*~
Obudziłam się w jadącym samochodzie, okryta kocem.
Powoli docierało do mnie co się stało.
Chciałam zobaczyć twarz kierowcy zaczynając się ruszać, żeby zwrócił na mnie uwagę.
Nie minęła chwila, a twarz Messiego skierowała się na mnie.
Był blady i ledwo co wysilił się na sztuczny znikły uśmiech.
-Jak się czujesz?- spytał patrząc na drogę.
-Gorzej już chyba nie mogłam.- wycedziłam ledwo słyszalnie przez zęby.
-Może do szpitala?
-Nie, proszę. Wszystko byle nie szpital.- Leo widząc moją reakcje przestał drążyć temat.
Cały czas patrzyłam za okno.
-Dziękuje, gdyby nie ty, ona była..- nie pozwolił mi dokończyć delikatnie dotykając mojego kolana.
Kciukiem zataczał na nich kółka próbując mnie uspokoić.
-Nie ma za co, ważne że ci nic nie jest.- przegryzłam wargę, szeroko się  po tym uśmiechając.
-I tak dzięki. Gdzie jedziemy?- szybko zmieniłam kurs rozmowy.
-Do Marca chyba że nie chcesz?- zmrużył oczy.
-Pewnie że chce, od jakiś 10 godzin chciałam tam dotrzeć.- walnęłam go w ramie na co prychnął nieopanowanym śmiechem.
-Jak to się stało że akurat tam byłeś?- palnęłam.
-Szukaliśmy cie, odkąd Bartra zadzwonił i powiedział że nie ma cie w domu ani na Camp Nou.- wzruszył ramionami.
-A czego chciała ta dziewczyna?- zapytał, a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Jakaś dziwna o nic zaczęła się mnie czepiać i bić, potem wpadłyśmy do morza i to tyle co pamiętam.- skłamałam unikając zbędnej rozmowy.
Nikt nie może się dowiedzieć czego ona chciała.
-Wyjdziesz czy mam cię zanieść.- poruszył zabawnie brwiami otwierając mi drzwi.
-Wiesz co raczej dam sobie radę.- wyszczerzyłam się wstając z siedzenia.
Idąc w stronę domu piłkarza miałam mieszane uczucia.
Nie byłam w stanie nacisnąć klamki i znaleźć się w środku.
-Służę pomocą.- puściła do mnie oczko "10" Katalońska wpychając mnie wręcz do domu.
-Jesteśmy!- wydarł się jeszcze trzaskając drzwiami, a w progu salonu zobaczyłam Marca.
Był strasznie smutny i zmartwiony dało się to odczuć.
-Cind.- podbiegł do mnie i mocno przytulił.
Tego było mi w tamtej chwili trzeba.
Bezpieczeństwa.. które mógł dać mi w tym wypadku tylko on...


"Popełniam wiele błędów, wiem.
Ale dzięki nim nauczyłam się że życie nie jest takie proste i trzeba nauczyć się walczyć z każdą przeciwnością losu.
Być silnym, nie poddawać się.
Tylko wstać i walczyć o to by było nam jak najlepiej.
Walczyć o swoje szczęście."


Od autorki:
Hejoo..:)
Rozdział jest według mnie nawet nawet..
Nowy około hm..Poniedziałku/wtorku. 
Może wcześniej ale jak już wcześniej to w piątek/sobotę.
Liczę na dużo komentarzy bo wejść jest.. WOW 
450 pod ostatnim rozdziałem *.*
Komentarze motywują więc dlatego tak bardzo je chce.
Mają być szczere :D 
Tylko o to mi chodzi..;*
Do następnego Baju.. :> 





7 komentarzy:

  1. Świetny ! Ten pomysł ze zmianą narracji był dobry.. pozwolił bardziej poznać bohaterów! ;** kocham ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudeńko *-*
    Czekam na następny! ;**/Zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny!!! Ale co odwaliło tej lasce? Nadal nie mogę tego pojąć... No ale nic. Najważniejsze, że Leo znalazł Cind ;) I już niecierpliwie czekam na next ;* I nie dziw się co do takiej ilości wejść, bo po prostu świetnie piszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ty małpo!
    Czego chciała ta łajza? Coo?
    Przecież Cind nikomu nic nie zrobiła.
    Nie odbiła nikomu Marco, a tym bardziej Marca. Jakaś dziwna jest ta laska.
    Na początku myślałam, ze ona pomyliła kogoś z Cind, ale potem..
    Czy to była Carolin? Błagam, powiedz, że nie..
    No bo skąd ona się tam wzięła? Hm..?
    Ja chcę jutro następny i mało mnie to interesuje czy się wyrobisz czy nie. ;p

    Lovki, kisski i uściski! :** ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. cudny <3 zapraszam do mnie na 3 rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń