poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 21 "Miłość to nie pluszowy miś.."

~*~



*Narracja trzecioosobowa*

Wstała bardzo wcześnie rano, głowa bolała ją niemiłosiernie.
Nie mogła nawet otworzyć oczu, alkohol jaki w nocy wypiła robił swoje.
Szybko przerzuciła się na drugi bok, wtedy właśnie wyczuła że nie jest sama w łóżku.
Zerwała się jak oparzona, nerwowo otwierając oczy.
Nie była w swoim pokoju w domu Bartry, jednak za oknem malował się jego piękny ogródek, na który też miała widok ze swojej sypialni.
Po pokoju walały się jej ubrania i jakiegoś mężczyzny, a ona stała w samej bieliźnie na środku tego bajzlu.
Pełna obaw przeniosła wzrok na materac, gdzie przed chwilą jeszcze słodko spała.
W zasadzie nie tylko ona, Marc do tej pory znajduje się w krainie Morfeusza i nawet nie spodziewa się że blondynka uważnie mu się przygląda.
Nie ma pojęcia co się stało wczoraj, ale cała sceneria jaką widzi powoduje że nie może powstrzymać łez.
Boi się że zdradziła Marco, przy okazji rozwalając związek Hiszpana z Amber.
Obwinia się za wszystko, jakby tamtej nocy sama wpakowała się piłkarzowi do łóżka.
Lecz tak na prawdę było zupełnie inaczej.
      Wybiegła tak ja stała z pomieszczenia, kierując się na dół do kuchni.
Musiała poszukać sobie jakiś leków przeciwbólowych, żeby pozbyć się kaca.
Niestety nie miała pojęcia gdzie piłkarz trzyma takie rzeczy.
Trzaskała szafkami, a w niej wszystko drżało.
Chciała się zaraz obudzić i powiedzieć sobie w duchu TO TYLKO GŁUPI SEN.
Coraz głośniej szlochała, myśląc że płacz pozwoli jej zapomnieć.
Brakowało jej siły, bała się że jeżeli Reus się o wszystkim dowie zostawi ją.
I co ona wtedy zrobi? Gdzie się podzieje? Przecież ona go kocha! Tak cholernie jej na nim zależy.
Pewnie zapytalibyście czemu w takim razie oddała się innemu?
Za dużo procentów we krwi, samotność, brak bliskiej osoby, odrzucenie przez blondyna.
Sama nie potrafiła tego wyjaśnić.
Zrezygnowana opadła na podłogę, a mokre ślady zataczały koła na jej lekko zaczerwienionych policzkach.
Schowała twarz pomiędzy nogami i jak najgłośniej w tamtej chwili mogła, załkała.
-Cinderella..- po kuchni rozniósł się cichy szept bruneta.
-Odejdź.- wyszeptała, gdy stanął w wejściu.
-Co się dzieje?- podrapał się po głowie.
-Jakbyś nie wiedział, przespałam się z najlepszym kumplem mojego chłopaka!- krzyknęła podnosząc załzawione oczy na Katalończyka.
-Cind, byliśmy pijani.- powiedział tak cicho, że Niemka z ledwością go usłyszała.
-I tak mam mu to wytłumaczyć!- wrzasnęła, Bartra nie mógł na nią patrzeć.
Nie znosił jak ktoś cierpiał, a zwłaszcza ona.
Podobała mu się odkąd zobaczył ją w domu przyjaciela, nigdy nie była mu obojętna i gdyby powiedziała choć słowo, rzuciłby swoją dziewczynę i był z nią.
Przyciągała go niczym magnez, ciągle o niej myślał.
Wiedział że jest dla niego nieosiągalna, że naprawdę kocha Dortmundzką "11".
Lecz chyba nie mógł tego pojąc, chciał żeby była tylko jego, żeby rano po przebudzeniu widział jej uśmiech, wieczorami to z nią oglądał gwiazdy, żeby na meczach siedziała w jego bluzce i kibicowała mu, a niżeli Amber.
      Podbiegł do niej i kucając obok przytulił.
-Jestem dziwką.- wyszeptała, a jego bluzka stawała się coraz bardziej wilgotna.
-Nie mów tak, nawet przez chwilę tak nie pomyślałem.- wzmocnił uścisk, chowając ją w swoich silnych ramionach.
-Ale ja się tak czuje, jak zwykła szmata, która po kilku drinkach puściła się z byle kim.- ostatnie dwa słowa najbardziej go zabolały, nie spodziewał się że tak go postrzega i to co pomiędzy nimi zaistniało.
-Cichutko, uspokój się, jesteś roztrzęsiona.- pogładził delikatnie jej włosy.
Pomimo wszystko czuł że musi jej pomóc przez to przejść, musi jej pokazać że nie jest w tym bagnie całkiem sama.
-A jaka mam być?- spojrzała mu w oczy zdziwiona.
-Masz rację, gadam bzdury, ale nie możesz tylko siebie obwiniać, ja też tam byłem i w gruncie rzeczy bardziej zawiniłem niż ty.- westchnął ciężko, odsuwając ją na odległość swoich rąk.
-Jak to?- zerknęła na jego twarz, która w tym momencie była bardziej poważna niż kiedykolwiek.
-Gdy widziałam że przesadzasz z drinkami nie powstrzymałem cię, gdy mnie pocałowałaś nie odepchnąłem cię, jak Alves z Neymarem mówili mi że możesz położyć się u góry w jednym z pokoi i tam spać do rana, ja zamiast cię tam zaprowadzić wziąłem taksówkę, po czym wróciliśmy tutaj.. dalej już chyba sama wiesz jak było.-mruknął pod nosem, usadawiając dziewczynę na blacie naprzeciwko siebie.
-Mam rozumieć że ty byłeś świadomy!- ryknęła na niego rozprawiając przy tym rękoma.
-Tak, znaczy nie do końca, bo odpychałem cię na początku, niestety potem uległam.- pokręcił głową, nerwowo przeczesując włosy.
-Ah.. uległeś! Dlaczego? Przecież wiesz że jestem z Marco.- chwyciła się za głowę, ale była opanowana, chciała dowiedzieć się co spowodowało że podjął taką decyzję.
-Wiem że ostatnimi czasy kompletnie cie olewa, nie dzwoni, nie pisze, cisza. A ja?! Ja cie kocham i to było silniejsze ode mnie!- podniósł ton głosu wychodząc z pomieszczenia.
~*~
Żwawo maszerowała kierując się do domu swojego ojca, nie miała co ze sobą zrobić.
Nie potrafiła udawać że nic się nie stało, a tym bardziej przesiadywać w domu Marca.
Wiedziała że Louis nie będzie miał warunków żeby przyjąć ją do siebie, ale mogła być pewna jednego, a mianowicie że co by się nie stało do późnej godziny może zostać u niego.
Jeszcze lekko podchmielona wczorajszymi trunkami, nacisnęła guzik domofonu.
-Tak, słucham?- usłyszała poważny ton głosu pani domu.
-Dzień dobry, to ja Cind. Czy jest może mój tata?- zapytała, a żona trenera od razu otworzyła jej drzwi z szerokim uśmiechem na ustach.
-Byliśmy pewni że nas odwiedzisz.- jej ciepły głos spowodował, że blondynka miała wielką ochotę zostać z nimi na zawsze.
Za każdym razem jak tu się pojawiła, starsza kobieta była dla niej bardzo uprzejma, a na dodatek wciąż się uśmiechała.
-Naprawdę?- ściągnęła buty, idąc w stronę kuchni za brunetką.
-Naprawdę kochanie, po imprezach u Gerarda często odwiedzali nas różni piłkarze z bólami głowy którym zawsze zapobiegałam najlepszą zupą na świecie.- odparła, mieszając w garnku rosół. Dopiero teraz Niemka zobaczyła fartuszek przewiązany na jej spódnicy i bluzkę lekko mokrą, pewnie od warzyw które myła.
-Nic mi o tym nie było wiadomo, ale skoro tak często przychodzili to ja też skorzystam i skosztuje dzisiaj  trochę.- potarła obie ręce o siebie z szerokim uśmiechem.
-Pewnie, ale będziesz musiała coś zostawić, bo u góry mamy jeszcze jednego gościa, właśnie rozmawia z Enerique.- wyszeptała tak jakby ktoś miał je zaraz nakryć.
-A jak się nazywa ten gość?- niebieskooka uniosła jedną brew do góry, wykrzywiając buzie w lekkim grymasie.
-Neymar, chyba go znasz?- powiedziała nalewając do talerzy obiad.
-Znam, znam.- zdążyła tylko odrzec, gdyż w pomieszczeniu pojawili się obydwaj w znakomitych nastrojach.
-Ooo.. kto nas dziś odwiedził.- starszy pan podszedł do córki i mocno ją przytulił.
Tego zawsze było jej brak w Dortmundzie, nie może uwagi, pieniędzy, a właśnie ramienia własnego taty w którym będzie się mogła schować przed całym złem tego świata.
-Hey, też mi miło ciebie widzieć, ale dusisz.- wysyczała w pewnym momencie, co Barcelońska "11" stojąca obok przyjęła bardzo głośnym śmiechem.
-Bo ją trener zadusi i wtedy ani Marco ani Marc już nie będą mieli kogo całować!- wycedził, a ona poczuła jak pali się ze wstydu.
Jakim prawem on to powiedział? Jak śmiał wtrącać się w jej prywatne sprawy?!
-Słucham.- mężczyzna odsunął od siebie dziewczynę nabierając dużo powietrza do płuc.
-Nic, Ney sobie tak po prostu głupio żartuje, prawda?- skłamała mierząc Brazylijczyka zabijającym spojrzeniem.
-Prawda,taki żarcik.- uśmiechnął się kpiąco w stronę dziewczyny.
-Koniec tej dyskusji! Jemy!- Anabel rozłożyła jedzenie pomiędzy nimi na stole.
-Czy ktoś tu mówił o jedzeniu?- do pomieszczenia jak burza wtargnął Iglesias podśpiewując jakąś Hiszpańską Balladę.
-Tak synu, dalej bo ci wystygnie.- zaśmiała się brunetka, kręcąc niedowierzająco głową.
~*~
Po około dwóch godzinach rozmów w jadalni, wszyscy przenieśli się na kanapę w salonie, żeby zobaczyć co się dzieje na świecie.
Oczywiście każdego najbardziej ciekawiła część sportowa wiadomości, na którą wytrwale czekali.
No może wszystkich poza nią, jako jedyna od dłuższego czasu milczała, obserwując co dzieje się w pokoju.
Nie miała ochoty na rodzinne pogawędki, chciała zostać sama, zostać i krzyczeć jak bardzo nienawidzi życia.
Pewnie wszyscy już mają o niej takie same zdanie jak Junior.
-Cicho zaczyna się.- rozległ się głos pana domu, a ona od niechcenia przeniosła wzrok na telewizor.
Na początek kilka meczy i bardzo ciekawe momenty z nich, potem kawałek wywiadu z Alexisem Sanchezem o tym czy, jak to ujął reporter: "Nie tęskni pan za swoim dawnym klubem?"
Następnie kilka nowych nowinek o paru piłkarzach i ich miłościach, gdzie Cinderelle którą przed chwilą nie interesował cały świat żywych, wbiło w fotel.
Na zdjęciu z wczorajszego bankietu w którym uczestniczył jej chłopak, pojawiła się ona..
Smukła blondynka, o nie byle jakiej urodzie, w ślicznej białej koronkowej sukience, niby wszystko byłoby dobrze, gdyby Niemka nie dostrzegła w niej swojej siostry, ubranej w jej kreacje na właśnie tamtą okazję.
Obok niej stał on.. jak zawsze elegancki w garniturze, pod krawatem, z niedbale ułożoną grzywką.
To był cios poniżej pasa, nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku, co ja mówię ona nie mogła się poruszyć.
Oczy domowników skierowały się na nią, a da-Silva jak najszybciej się tylko dało przełączył kanały.
W jednej chwili całe jej życie runęło w gruzach, cała nadzieja, że nie dzwoni, bo popsuł mu się telefon, bo ma za dużo pracy, prysły niczym bańka mydlana.
Gdyby wiedziała jak, pewnie nawet teraz by go wytłumaczyła, niestety wszystkie głupie wyjaśnienia uciekły jej z głowy.
Oddał jej rzeczy, Camili.
Zabrał jej ostatnie nadzieje że kocha ją i tęskni.
-Zabije gnojka!- wrzask Louisa rozniósł się echem, a każdy patrzył na nią z żalem.
Wtedy puściły jej nerwy, nie patrząc na nikogo wybiegła z domu.
Nie patrząc na nic była coraz szybsza.
Chciała jak najszybciej znaleźć się u 'celu'.
Wpadła do willi piłkarza niczym huragan szukając go po pokojach.
Do tej pory myślała ze to jej wina, że przez swoją głupotę straciła Marco.
Jednak teraz to się nie liczyło, przejrzała na oczy.
Wleciała do jego sypialni, siedział tam na łóżku przeglądając jakieś strony w laptopie.
Automatycznie odwróciła się w ich kierunku.
Zdjęcia z wczoraj, czyli nie tylko ona je wiedziała, to nie jest koszmar, to okrutna prawda.
Chłopak widząc ją podbiegł do niej i mocno objął, całując w czubek głowy.
-Obwiniałam siebie, a to ON zawinił! Pierwszy przestał dzwonić, pisać!- biła go po klatce piersiowej, wrzeszcząc.
-Cichutko.- ujął jej twarz w swoje dłonie delikatnie całując w usta.
-Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty. 
To też nie diabeł rogaty.
Ani miłość kiedy jedno płacze
a drugie po nim skacze.
Miłość to żaden film w żadnym kinie
ani róże ani całusy małe, duże.
Ale miłość - kiedy jedno spada w dół,
drugie ciągnie je ku górze...- wyszeptał zmysłowo do jej ucha, składając ich ręce razem.



Od autorki: No i macie! 21 rozdział.
Szczerze przed nami już mniej niż więcej rozdziałów, ale ze spokojem.
Będą jeszcze emocje.
Jak myślicie czy Reus zdradził również Cind?
Czy będzie o nią walczył?
Czy ta ulegnie?
A może będzie kompletnie inaczej?
22 w okolicach soboty :*
Do następnego. Papa..