wtorek, 14 października 2014

Rozdział 10 "Życie ci nie miłe?!"




~*~
-Camila?!- stałam zdezorientowana przed moją siostrą, całą poobijaną, posiniaczoną, zmasakrowaną! 
-Co ci się stało?- zasłoniłam dłonią usta, i bez większego zastanowienia wciągnęłam ją za rękaw kurtki do środka.
Teraz nie było dla mnie ważne to ile przez nią wycierpiałam, ile łez wylałam w poduszkę, ile bólu czułam narastającego z dnia na dzień coraz szybciej.
Pomimo wszystko jest moją rodziną, a rodziny nie zostawia się bez pomocy.
Gdy ściągnęła kurtkę zobaczyłam zadrapania na jej rękach.
-Kto ci to zrobił?- chwyciłam ją za nadgarstki, a ta syknęła z bólu.
W błyskawicznym tempie zabrałam od niej swoje ręce.
Kucała zakrywając twarz włosami, bez zbędnych słów przykucnęłam obok i podniosłam jej podbródek tak że spokojnie mogłam patrzeć w jej oczy.
Strach.. to mało co w nich panowało, iskierki ognia jakie zawsze w nich widniały wypaliły się! Zastąpił je żal, żal do ludzi, do otoczenia.
Obawa że ktoś znów ją skrzywdzi.
-Ja..ja..ja cie przepraszam, Cind- nie dałam jej dokończyć, szybko wzięłam ją w ramiona. 
Wiedziałam że żałuje, musiało być jej cholernie trudno tu przyjść, ale jednak.. zrobiła to i dzięki temu wygrała coś.
To nie rzecz którą można chwycić, albo dostrzec gołym okiem.
Miłość, siostrzana miłość, tyle zawsze mogę jej dać, jeżeli tylko będzie tego chciała.
-Choć- wstając, wyciągnęłam do niej dłoń.
Uniosła wzrok ku górze i powoli podnosząc się również do pionu, poszła ze mną do kuchni.
-Chcesz się czegoś napić?- podeszłam do kuchenki.
-Wody.- uśmiechnęła się gorzko.
Powoli z szafki wyciągnęłam dwie szklanki i wlałam do nich zimną, mineralną z lodówki.
Położyłam je na wysepce, siadając na przeciwko dziewczyny.
-Teraz masz mi wszystko wytłumaczyć.- powiedziałam stanowczo.
-Mhm..- wymruczała nie będąc pewna chyba od czego zacząć.
-To wszystko przez niego, znów się napił, nie panował nad sobą, wszedł do twojego pokoju, rozejrzał się po nim i ogarnął się że brakuje w nim twoich rzeczy. Stwierdził że ja ci je dałam jesteśmy w spisku. Próbowałam mu wytłumaczyć że to nie prawda, lecz nie rozumiał. Chwycił wazon i uderzył mnie nim. Straciłam na chwilę przytomność. Odzyskałam ją leżąc w swoim pokoju. Rozejrzałam się w po nim, w rodu siedział on. Był schlany w trupa, myślałam że śpi. Wstałam i poszłam do drzwi, ale myliłam się.
Zaczął się ze mną szarpać, z całej siły rzucając mnie na łóżko. Zaczęłam krzyczeć i się miotać.. to nic nie dało, on mnie..- rozpłakała się nie mogąc dokończyć. 
Słuchając tego miałam ciarki na całym ciele, skrzywdził ją jeszcze bardziej niż się tego spodziewałam.
Krajało mi się serce jak tylko na nią spoglądałam.
Biedna krztusiła się łzami.
-Cii.. spokojnie- pokuśtykałam do niej na jednej nodze, szybko obejmując.
-Nie chciałam..ja tak ba-r-dz-o nie ch-cia-łam- taiła się, brała głębokie oddechy po każdej prawie literce jaką mówiła.
-Wiem- gładziłam ją po głowie. Próbowałam choć trochę uspokoić te, niewiarygodną sytuacje.
~*~
-Proszę- trzymając się o kulach dałam jej chusteczki.
-Nigdzie się stąd nie ruszaj, pójdę się przebrać i zaraz do ciebie wracam.- leciutko się do niej uśmiechnęłam, co ta krzywo, ale przynajmniej odwzajemniła.
Ruszyłam na górę. 
-O nie, nie, nie.- otwarłam drzwi od sypialni.
-Wstajemy kochanie.- przegryzłam płatek ucha chłopaka, po czym załagodziłam to delikatnym pocałunkiem.
-Mmm..- usłyszałam grymas ze strony Marco.
-Pff.. chciałam po dobroci!- zwaliłam go z impetem z łóżka na lodowatą i twardą podłogę.
-Aał..!- podniósł się trzymając za bark.
-Wole wersje A.- przyciągnął mnie do siebie i już chciał pocałować, ale przymknęłam jego usta opuszką palca.
-Nie teraz, mamy mały problem.- westchnęłam ciężko, odsuwając się kawałek dalej.
-Jaki?- zdziwił się patrząc w moje tęczówki.
-Camila- wymamrotałam bardzo cicho.
-Kto?
-Nie karz mi powtarzać, wiem że słyszałeś.- założyłam ręce na piersi, zwieszając głowę w dół.
Wytłumaczyłam mu wszystko jak najszybciej tylko szło i bez zbędnych jego pytań, ubrałam się i zeszłam z powrotem na dół.
-Już jestem!- krzyknęłam wpadając do salonu, pocierając o siebie ręce.
Pusto! Nie było jej tam.
Usiadłam na kanapie i przytrzymałam głowę rękami z dwóch stron.
Nie powinnam jej zostawiać! 
Obwiniałam się patrząc tempo w dywan.
-Ja pierdole!- walnęłam otwartą dłonią o mały szklany stolik.
-A to co?..- zauważyłam kartkę na nim z obok leżącym długopisem.
"Przepraszam że w ogóle tu przyszłam. Nie powinnam, wiem że jesteś dobra, ale nie potrzebuje litości. Zapomnij że tu byłam, co ci mówiłam. Dam sobie sama radę. Dziękuje za wszystko, ale tak będzie dla nas lepiej.
                                                        Camila"
-Marcoo...!- krzyknęłam roztrzęsiona.
-Tak- zbiegł w samych bokserkach do mnie.
-Spójrz.- śwignęłam w jego stronę ten cholerny list.
Podeszłam do drzwi i zaczęłam ubierać buty.
-Pff..- przeczesał włosy ręką.
-Nie wiem co o tym myśleć- wypalił lampiąc się w kartkę.
-Ja też.- ściągnęłam z wieszaka swoją torebkę.
-Gdzie ty się wybierasz?!- wstał i zbliżył się do mnie.
-Idę ją znalezć nie zostawię jej tak!- schowałam telefon do kieszonki w torbie i zawieszając ją na ramieniu, chwyciłam klamkę.
-Obiecaj mi że nie zrobisz nic głupiego? Ubiorę się i zaraz do ciebie dołączę, okey?- chwycił mnie i rozkazał siłą uchwytu spojrzeć na siebie.
-Dobrze.- pocałowałam go w policzek, pocierając go potem palcem.
-Pa.- wyszłam kierując się w ważną dla mnie stronę.
Ta szuja zapłaci za wszystko, za to co mi zrobiła i jej, zabije go jak będzie trzeba!
Powtarzałam sobie w myślach.
Zniszczył mi tyle lat życia, nie postąpi tak samo z nią! Po moim trupie..
Moje szybkie tempo chodu, sprawiło że po niespełna dziesięciu minutach byłam na miejscu.
Wygrzebałam stare klucze i przekręcając je w zamku, uchyliłam drzwi.
Byłam pewna na sto procent że schlany śpi u siebie w pokoju.
Wzięłam głęboki wdech i tak jak mnie nogi kierowały szłam w stronę pomieszczenia.
Powoli, po cichu, żeby za szybko go nie obudzić..
Nie spał, siedział na łóżku z flaszką i patrzył w okno.
-Hah.. to było pewne że wrócisz.- wysyczał odwracając się.
-Tak, na pewno byłeś pewien że cie odwiedzę? Uu.. no proszę, jednak jesteś w jakimś stopniu inteligentny, wódka całego rozumu ci nie wyżarła.- opanowana spokojnie mówiłam, to co zawsze chciałam.
-Haha.. nie boisz się mnie? To lepiej zacznij!- wstał i rzucił w moim kierunku butelką.
Rozbiła się na tysiące kawałków, uderzając o ścianę.
-Ups..pudło.- wypaliłam sarkastycznie.
-Przesadzasz- ryknął na mnie.
-Jestem twoim ojcem! Należy mi się szacunek!- wrzeszczał na mnie.
-Nie jesteś moim ojcem, mój ojciec nie żyję. Nigdy nie dorastałeś mu nawet do pięt, pojmij to w końcu. Nigdy nie traktowałam cie tak jak go i nigdy nie zacznę!- krzyknęłam rozdrażniona.
-Ty suko! Zabije cię!- podchodził do mnie, a ja cofałam coraz bardziej w tył.
-Już jesteś martwa- chwycił nóż z blatu komody, a ja szybko wbiegłam do łazienki i się w niej zamknęłam.
-Otwieraj!
-Nie!
-Otwieraj! 
-Nie!
-Zobaczymy- walnął w drzwi pięścią.
Zsunęłam się po ścianie i wybrałam numer Reusa.
-Przepraszamy, ale numer jest poza zasięgiem sieci.-
-Tylko nie to- drzwi wleciały do pomieszczenia wraz z zawiasami.
-Mówiłem nie igraj ze mną. Sama chciałaś!
-Aaa...!




~*~
Hey :D
Nastraszyłam was ? 
Macie ciary? 
O to chodziło :* 
Heh.. ostatnio tylko 9 kom, musicie się poprawić :D 
Nie no żart. 3356  wejść
Dziękuje *.*.*.*.*.*.*
Po prostu jak to zobaczyłam aż się popłakałam ;( 
Ale cóż ze szczęścia mogę :) 
Dziś chcę także coś komuś dać.
KINGA! 
To o tobie mowa. Motywujesz mnie jak nikt inny, dajesz siłę i chęć pisania. Jesteś moim aniołkiem dzięki któremu pisze :* Wyjątkowa jesteś, nie wiem czy znajdę kiedyś kogoś podobnego do cb. I rozdział nie może być dla nikogo innego.
Motywacja i wola walki jest dzięki tobie moimi priorytetami.
A twój blog..
Bajaka. Piszesz sto razy lepiej niż ja, ale nie wytykasz mi tego że jestem gorsza.
Jestem też świeżą blogerką i wprowadzasz mnie też w jakiś sposób do blogera. 
Może nie mówiąc to jest tu, a to tu, ale jednak.. :* 
P.S Jeszcze raz dziękuje i wszystkim moim czytelniczką polecam tego bloga:
serce-nie-slugaa.blogspot.com

To już 10, pobijmy rekord komentarzy 15 :D 


sobota, 4 października 2014

Rozdział 9 "Jeśli nie masz wyboru pozostaje Ci przetrwać, jeśli masz przejebane, to zęby zaciśnij, nie płacz."



~*~
Siedziałam na jego kolanach całkowicie oddana chwili.
Marco delikatnie gładził moją rękę opuszką swojego palca, ciemne niebo rozświetlały miliony gwiazd.
Nie bałam się że jak w bajce o mojej imienniczce (kopciuszku) czar pryśnie.
Nie miałam chyba do tego podstaw, jest dobrze po północy, a Marco nadal ogrzewa mnie swoim ciałem jak i bluzą.
-Wiesz co?- odwróciłam głowę w jego kierunku.
-Hm..- wymruczał zmysłowo, swoim nosem drażniąc skórę mojej szyi.
-Byłam pewna że nie odwzajemniasz moich uczuć, w pewnym momencie kompletnie w  to zwątpiłam że kiedyś mogę z tobą być i to taka szczęśliwa, nosić twoje bluzy- lekko się uśmiechnęłam patrząc co mam na sobie i do kogo to należy.
-przytulać do ciebie, budzić przy tobie i bez żadnego opamiętania całować twoje usta.- mówiłam nie mogąc przestać. Wychodził powoli z tego bardzo dobry monolog, a nie dialog.
-Przestań już..- wymamrotał po czym swoimi idealnymi wargami zaczął smakować moje.
-Też cię kocham.- uśmiechnął się szeroko, zabierając z mojej twarzy niesforny kosmyk włosów jaki wyleciał z koka, którego niedbale chwilę temu splotłam.
-Ja ciebie też- wysapałam prosto w jego usta, na co chłopak roześmiał się ukazując swoje śnieżnobiałe ząbki.
-Wracamy?- spytał po chwili, gdyż robiło się coraz bardziej zimno.
-Mhm..- podniosłam się o własnych siłach na brązowe deski pomostu.
Niestety przy tym krzyżując nogi, zaczęłam się chwiać i tracić równowagę.
-Aa..- chwyciłam za rękaw bluzki piłkarza i po chwili znaleźliśmy się w lodowatej wodzie.
-Ple..ple- nałykałam się dość dużo.. słonej? Kwaśnej? W każdym bądź razie ohydnej wody.
-Hahahahaha..- prychnął śmiechem chłopak, trzymając mnie w pasie żebym przez gips nie poszła przypadkiem na dno.
-I z czego się śmiejesz też jesteś mokry.- oburzona założyłam ręce na piersi.
-No i co z tego, to nie przeze mnie wylądowaliśmy w jeziorze.- wybuchnął nieopanowanym śmiechem, a ja nie dowierzając zaczęłam kręcić głową.
-Marco tu jest cholernie zimno.- zadrżałam z grymasem na ustach.
-To cie rozgrzeje.- ujął moją twarz w swoje duże dłonie i delikatnie musnął moje wargi, po czym coraz bardziej zachłannie wpijał się w nie, niczym pijawka.
-I jak cieplej- odsunął się ode mnie tak że stykaliśmy się czubkami nosów.
-Mhm..- przegryzłam wargę, rumieniąc się.
~*~
Weszliśmy do starego pokoju piłkarza cali mokrzy.
Tak właściwie, to ja nawet nie szłam bo piłkarz niósł mnie od połowy drogi.
Byłam tak senna że mało co nie zasnęłam w jego ramionach..
-To co idziemy spać?- spytał z cwanym uśmieszkiem.
-No raczej.- walnęłam go w bok za zboczone myśli.
-Auć..- udawał że go to bolało, a ja w tym czasie wyciągnęłam z jego szafy oficjalną bluzkę Borussi.
-Nawet tu je masz?- zmierzyłam go wzrokiem, a ten wzdrygnął ramionami i ruszył do łazienki.
-Otwieraj!- walnęłam pięścią o drewniane drzwi.
-Chcesz ze mną brać prysznic ? 
-No raczej że NIE! 
-No to po co każesz mi otwierać? 30 Minut.
-Chyba cię głowa boli!- wrzasnęłam a ten puścił wodę i już mi nie odpowiedział.
-Ugh..- usiadłam na łóżku z wielkim fochem na Reusa.
Siedziałam bezczynnie wsłuchując się w cisze panującą dookoła mnie.
To powoli może zaczynać uwierzcie..
     -Wreszcie!- krzyknęłam, gdy wyszedł z ręcznikiem przewieszonym na szyi.
-Proszę bardzo- wskazał gestem ręki na łazienkę w której po chwili się znalazłam.
-Ooo..matko- zasłoniłam dłonią usta.
Wielka wanna cała wypełniona aż parującą wodą piana i świeczki.
Ludu.. a ja tak go potraktowałam.
Walnęłam się w czoło, wściekła na swoją głupotę.
Zanurzając się czułam każdą część swojego ciała.
To było takie przyjemne jak jeszcze nigdy.
Pomimo trudności jakie sprawiał mi gips, byłam uśmiechnięta i pełna nadziei że to już koniec moich wszystkich zmartwień.
Jutro wracam z Marco do domu i zostaje tam na stałe.
~*~
Usłyszałem jak drzwi się otwierają i w nich ujrzałem ją.
Czarne koronkowe majtki, moja bluzka i włosy spięte standardowo w kuca.
Cinderella.. moja dziewczyna.
Do tej pory ciężko mi w to uwierzyć, bezbronna, krucha, śliczna, pełna pozytywnej energii.. IDEALNA.
I na dodatek cała moja.
-Dziękuje.- szepnęła wtulając się we mnie.
-Nie masz za co- uśmiechnąłem się całując ją w czoło.
-Śpij dobrze.- pogładziłem ją po głowie.
~*~
Błagam..błagam..błagam..!
Zabrać mnie od tych wariatów.
Jeszcze nie widziałam drużyny piłkarskiej która tak się zachowuje.
W ogóle nigdy nie widziałam drużyny piłkarskiej, ale mniejsza o to..
Jakub z Mario tańczyli na stole schlani w trupa.
Robert z Mortizem ledwo trzymając się na nogach pili kolejne drinki robione przez Kevina.
A cała reszta nie była lepsza.
Co  chwile mieli jeszcze lepsze pomysły..
Wróciliśmy nie całe 6 godzin temu do domu, a oni zdążyli zorganizować taką imprezę w domu Błaszczykowskich.
Szczęście że Oliwki nie ma w domu, bo raczej nie mogli by aż tak się wygłupiać.
Siedziałam na kolanach Marca pijąc drinka zrobionego przez Agatę.
Tak, ta osoba była najbardziej zadowolona z mojego powrotu, nie żeby reszcie coś nie pasowało.. po prostu z nią zżyłam się najbardziej.
-Gramy w butelkę !- usłyszałam czyjś krzyk, a po chwili na dół zbiegł Łukasz ze szklanym przedmiotem w ręku.
-Tak!- wrzasnął uradowany tą wiadomością Kuba.
Widziałam minę Agaty, gdy na niego patrzyła.
Współczułam jej i to bardzo, bo jutro ona będzie musiał donosić mu wodę i tabletki, a nie jego kumple którzy doprowadzili go do tego stanu.
-Dobra.- machnął ręką Lewandowski.
Wszyscy pomału zbieraliśmy się w kółku, jak do domu wszedł Marc i Amber.
Cholera kto ich tu zaprosił!?
Usiedli nie daleko mnie i czekali na rozwój wydarzeń.
Kilka kolejek beze mnie i Marco co bardzo nas cieszyło.
-No to teraz ja!- krzyknął Mario i zakręcił.
Tylko nie ja. Proszę !
-Cind- uśmiechnął się cwaniacko, a ja stojąc kilka metrów od niego czułam znienawidzoną woń czystej wódki.
-Tak słucham cię ?- wyszczerzyłam się ukazując szereg białuch ząbków.
-Pytanie czy wyzwanie?- spytał unosząc lewą brew do góry.
-Pytanie.- posłałam mu buziaka z ręki, i żeby nie wybuchnąć śmiechem, przegryzłam od środka policzki.
-Czy łączyło cie coś z Marciem ?- zerknął na Bartre następnie na mnie i założył ręce na klatkę piersiową.
Skąd mu się wzięło to pytanie?!
-Yyy..ja..yyy..tak.- zaczęłam się jąkać nie wiedząc czy kłamać czy mówić prawdę.
Jednak to drugie wzięło górę.
Wszyscy patrzyli na mnie z otwartymi szeroko oczami, zapanowała ciężka do przerwania cisza.
-Co?- Reus nie mógł w to uwierzyć, wstając z fotela za mną, szybko chwycił mnie za rękę i zaprowadził na taras.
-Ty i Bartra!? Mój najlepszy przyjaciel.
Cinderella!- nie mógł się opanować.
-Marco, to był jeden pocałunek pod wpływem impulsu, on nic dla mnie nie znaczy.- podeszłam bliżej niego i wtuliłam w jego tors.
Słyszałam nierównomierne bicie jego serca, które z sekundy na sekundę stawało się coraz cichsze i spokojniejsze.
Objął mnie swoimi ramionami i schował twarz w moich rozpuszczonych włosach.
-Nie chcę przez taką głupotę cie stracić.- wymamrotałam żałośnie.
-Nie stracisz.- wyszeptał delikatnie muskając skórę mojej szyi.
-Wiem że powinnam ci to wczoraj powiedzieć, ale nie potrafiłam
-Rozumiem cię- odparł przekonująco  obejmując mnie mocniej w pasie.
~*~
Rano obudziłam się ze strasznym bólem głowy.
KAC MORDERCA NIE MA SERCA ! 
Ześlizgnęłam się z łóżka i człapiąc po schodach z kulą znalazłam się w kuchni.
Wyciągnęłam z szafki proszki przeciwbólowe i popiłam dużą ilością źródlanej wody.
Nie wypiłam za dużo, a złapał mnie tak potworny ból głowy.
Ciekawa jestem w takim razie jak trzymają się chłopacy z drużyny Marco.
Włączyłam radio i stwierdziłam że czas najwyższy coś zjeść bez odruchu wymiotnego jak w domu rodziców Reusa.
Jego mam gotowała bardzo dobrze, ale jej pytania do mojej osoby sprawiały że odechciewało mi się połykać to co miałam w buzi.
Była strasznie oschła do mnie i nie wiedziałam czym to jest spowodowane.
Jego tata na początku zdawał mi się gorszy, ale pomyliłam się co do tej osoby.
Ta część rodziny jest najbardziej gościnna i kulturalna, ta druga nie koniecznie.
-Powiem to jednym tchem, to czysta formalność i ty o tym wiesz. Dawno już jak te dwie flagi na wietrze miotamy się.- nuciłam krojąc bułki i smarując masłem.
Nagle jednak ucichłam słysząc pukanie do drzwi.
Podeszłam do nich i lekko uchyliłam.
Stała w nich Camila miała posiniaczoną twarz..



"Jeśli nie masz wyboru pozostaje Ci przetrwać, jeśli masz przejebane, to zęby zaciśnij, nie płacz."

~*~
Wow! Napisałam wreszcie ten rozdział :D 
Jednak wiem że jest do dupy i krótki :/
Ale cieszy mnie liczba komentarzy dziewczyny 13?! 
Postarałyście się za co dziękuje <3
A rozdział macie dzięki dwóm osobom które mnie mobilizują.
Tak mnie nogi wczoraj po dyskotece bolały a zamiast spać pisałam dla was ! :* mam nadzieje że docenicie prosto od serducha rozdział :D 
A teraz czekam na 14 kom, bo wiem że tyle was jest i na następną niedziele macie naxta <3 
*.*