sobota, 20 września 2014

Rozdział 8 "Uczucia są niebezpieczne. Jeśli się zaczyna coś czuć, traci się odporność."

~*~
"Mam szacunek do przyjaźni, 
Mam szacunek do miłości.
Cenie uczucia w człowieku, a nie jego posiadłości.
Mam szacunek dla prawdziwych,
Mam pogardę dla fałszywych.
Zaciskam piąchy za te wszystkie wyrządzone krzywdy."


~*~
Stałam ledwo trzymając się na nogach oparta o granitowy blat w kuchni.
Ciężko oddychałam, trudno było mi złapać powietrze.
I pomyśleć że wszystko przez nerwy i stres!
Chyba nigdy sobie tego nie wybaczę, żeby przez taką błahostkę, doprowadzić swoje ciało do takiego stanu.
Drżałam cała z zimna panującego dookoła mnie.
Pierwszy raz w domu Reusa zastałam taki chłód, a zwłaszcza z rana.
Ale chwile później ogarnęło mnie ciepło bijące od czyjegoś ciała.
Ręce bardzo dobrze znanej mi osoby oplotły się w okół mojej talii, jego palce założone na siebie znalazły się na moim brzuchu, a w środku niego wszystko się topiło.
Działał na mnie aż tak że ledwo co mogłam wydusić z siebie ciche westchnienie.
Delikatnie kołysał się ze mną z boku na bok, jego świeży miętowy oddech drażnił skórę mojej szyi.
-Czemu wstałaś? Lekarz kazał ci leżeć..- wymruczał z lekką chrupką.
-No wiesz nie mam zamiaru drugiego dnia przeleżeć. Starczy że wczoraj nie poszedłeś przeze mnie na imprezę.- zgryzłam wargę wymawiając te słowa. Było mi tak cholernie głupio.
-To nie twoja wina, po prostu za bardzo się denerwujesz i przemęczasz nogę.
-No dobra, dobra. Ale dziś nie leżę cały dzień w łóżku!- byłam stanowcza pomimo że w środku, gdy słyszałam jego głos wszystko unosiło się do góry, sprawiało że chciałam latać.
-Pewnie i tak miałem zamiar zabrać cię w pewne miejsce.
-Jakie?- odwróciłam się w jego stronę że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Nie powiem..
-Plose..- zrobiłam maślane oczka próbując coś zdziałać.
-Nie ma, tak mnie nie przekonasz.- skończony egoista! Przecież ja muszę wszystko wiedzieć, zawsze i wszędzie! 
Czy on tego nie pojmuje ?!
-Marco.- dałam mu buziaka w policzek i wtuliłam w jego klatkę piersiową.
-To niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek.- wytknęłam do niego język, po czym własnymi siłami wdrapałam na blat koło kuchenki.
-Trudno wytrzymasz.
-Dupek- wymamrotałam mijając go i kuśtykając kierowałam się w stronę salonu.
-Na 12 bądź gotowa?
-A kto powiedział że gdzieś się wybieram?- spytałam sarkastycznie choć znałam odpowiedź na to pytanie.
-Ja- prychnął śmiechem idąc na górę.
-To ja nie wyrażam na to zgody.
-Nie musisz jak coś to cie porwę z mojego domu!- uśmiechnął się cwaniacko i zniknął za ścianą.
-Wołami mnie stąd nie wyciągniesz.
-Ale czołgiem już tak.- wybuchnął śmiechem, a ja nie dowierzając zaczęłam kręcić głową i przerzucać kanały w TV.
Jak zawsze same dramaty, komedie, telenowele i durne kreskówki.
Nic, absolutnie nic sensownego.
Jednak.. po jakiejś godzinie natrafiłam na jakiś stary wywiad z Luisem Enerique, obecnym trenerem FC Barcelony.
Tak, to było właśnie o przejściu do mojego ukochanego klubu.
-Ooo.. co oglądasz?- klapnął koło mnie Bartra zabierając pilota.
-Łe.. tam to stare, pytają się tu tylko o jego rodzinę, chęć założenia kolejnej z nami jako jego pionkami do gry.- dziwnie to strasznie ujął. -Oraz o jakiejś jego córce ze starego związku z młodzieńczych lat, ale ona ponoć nie żyje od dawna.- powiedział cicho, a ja rozdziawiłam buzie nie dowierzając.
-Bo ci mucha wleci!- uśmiechnął się szeroko.
Nie mam pojęcia czemu, ale zainteresowała mnie ta informacja.
Wiem że to może dziwne, lecz jakby okazało się że to mój tata?
Nie no o czym ja myślę! 
Jego córka nie żyję, a ja sobie jakieś drugie dno w tej sprawie znajduje.
-To trochę przykre.
-Może i tak, ale Luis jej nigdy nie widział i jak sam twierdzi ma syna, nie potrzebuje jakiejś tam córuni!- wycedził ostro, a ja trochę pomimo wszystko zmęczyłam to jakże krótką rozmową.
-Idę na górę.- stwierdziłam i powoli udałam się do sypialni Marco.
Boshe.. 10 a ten idiota jeszcze śpi!
-Pobudka- walnęłam go poduszką.
-Co?
-Wstajemy!- wydarłam się tak że runął na podłogę razem ze mną.
-Złaz za lekki to ty nie jesteś- uderzyłam go w plecy.
-A pójdziesz dziś ze mną ?
-Reus..!
-Odpowiedz mi na pytanie.
-No tak głupolu, moja noga cholera!
-Przepraszam, ale musiałem.
-Pff..- usiadłam na łóżku i odgarnęłam niesforne kosmyki włosów z twarzy.
-Farbowany blondasek..- wymamrotałam pod nosem.
-Słucham?- podchodził coraz bliżej mnie.
-Odejdź zmoro nieczysta!
-Musi być nauczka.
-Nieee... hahahaha..- zaczął mnie łaskotać.
-Ahaha.. M-a-r-c-o..!- wiłam się pod nim jak nienormalna.
Musiał mieć ze mnie naprawdę niezły ubaw.
~*~
Od pięciu minut leżałam cała zasypana ciuchami wraz z małą Błaszczykowską.
Odwiedziły nas z Agatą dosłownie chwilkę temu i jak tylko usłyszały że wychodzę w dwie się mną zajęły.
Oliwka w postaci zabawy na łóżku moimi sukienkami i bluzkami, a starsza wyrzucała wszystko z moich walizek.
Hm.. może w końcu przez to je rozpakuje?
-Ple..ple..ple- maleńka zaczęła przedrzeźniać swoją mamę która mówiła tylko dwa słowa.
-Nie.
-Przymierzysz.
Na całe szczęście nie mogła gniewać się na mało rozumiejącą córeczkę, a mnie rozbawiła ona do reszty.
Z chęcią pomogła bym jej wkurzać Agatkę, ale jakoś wole nie widzieć jej wściekłości.
-A gdzie tak w ogóle  macie Kubę ?
-Odsypia po wczorajszym.- przekręciła oczami blondynka.
-No tak.- walnęłam się w czoło i w właśnie tym momencie zobaczyłam co przykuło uwagę koleżanki.
Moje bandaże, a pod nimi największy gojący się ból świata!
-Założysz sukienkę?- spojrzała na mnie jakby wszystko już wiedziała.
-Mogę jak jest ciepło.
-No jest, a to?- dotknęła mojej ręki.
-Ał..- syknęłam z bólu.
Jak nikt tego nie dotykał ran było bosko, lecz jak ktoś dotknie mi tego w samym środku najmocniejszej rany?! 
Nie ma czego mi się dziwić!
Boli okropnie i przypomina.. Tak dużo..
-Przepraszam- objęła mnie, a po miej na kolanka wskoczyła mi Oliwka.
-Nic się nie stało, ale chyba nie muszę ci tłumaczyć co to jest?! 
-Nie Marco nam trochę powiedział dlatego ostatnio byłam cicho, ale teraz mnie tknęło.- usiadła obok.
-Ta jest piękna- wskazała na krótką letnią sukienkę.
-W takim razie idę się ubrać i już wracam do was.- skradłam buziaka kruszynce na moich nóżkach i delikatnie żeby nie naruszyć mojej nogi w gipsie położyłam ją koło jej mamy. 
    Szybko jak na moją sytuacje, znalazłam się w wannie.
Umyłam po czym całe ciało wytarłam miękkim ręcznikiem i się zaczęło.
Mocny makijaż? Delikatny? Proste włosy ? Spięte? 
Na moje szczęście za ścianą miałam moje wierne pomocniczki i wyglądałam jak księżniczka.
Tak, z kopciuszka w księżniczkę.
Choć i tak na zawsze tak nie zostanie, czar w pewnej chwili pryśnie.
Chciałam się cieszyć że pomimo wszystko teraz wyglądam wspaniale.
~*~
-Baw się dobrze.- usłyszałam szept za mną i szeroki uśmiech Agaty.
-Dziękuje- pożegnałam się z małą jak i jej mamą po czym podeszłam do samochodu Niemca.
Szybko podszedł do mnie i pomógł wejść do samochodu.
-Dzisiaj ja wybieram muzykę- dorwałam się do jego radia jak i karty pamięci.
-Co ty tu masz?
-Dno,dno,dno- chwyciłam się za głowę i podłączyłam szybko mój telefon do tego urządzenia.
-Masz wybór?- zerknęłam na niego.
-Rap w wykonaniu dziewczyn albo chłopaków.- byłam stanowcza.
-Faceci- szybko dał mi odpowiedz, a z głośników wybił się mój ulubiony raper, jak i jego piosenka.
-Tańcz gdy w klubie błyszczy ultrafiolet widać po oczach że kochasz czasem tracić kontrolę..- nuciłam pod nosem tekst nie mogąc się na niczym skupić.
Zdawało mi się że jesteśmy gdzieś za miastem gdy samochód stanął.
-Co jest?- zdziwiłam się bo staliśmy w środku jakiegoś lasu przez który biegła szosa.
-Nic..- mruknął niezadowolony.
-Dobra nie odzywam się- wystawiłam ręce w geście obrony.
-Chyba jakoś się zgubiłem.- patrzył na mapę w swoim telefonie.
-Słucham?- myślałam że się przesłyszałam, jechaliśmy w samochodzie już jakieś 3 godziny, a ten twierdzi że się pomylił i nie wie gdzie jest!
-Powiedz że to żart.- zerkałam na niego zaskoczona.
-A widać żebym się śmiał?!- zmierzył mnie wzrokiem i krzywo uśmiechnął.
-To co robimy?- spytałam patrząc że koło nas ludzie normalnie przejeżdżają i jadą do swojego celu.
-Jedziemy- lekko się uśmiechnął.
-Ale gdzie? Bo tyle że jedziemy to też mogłam się zorientować!- patrzyłam na niego strasznie poirytowana.
-Zobaczysz.- wydęłam usta w geście oburzenia.
Oparłam głowę o okno i resztę trasy przesiedziałam w milczeniu patrząc na piękne krajobrazy.
~*~
Zatrzymaliśmy się przy dość dużym drewnianym domku przy jeziorze.
Rozglądałam się dookoła powoli stawiając nogi na ziemi.
Tak, właściwie kule i prawą nogę.
Zerkałam na blondyna ciekawa gdzie mnie przywiózł, gdy z chatki wyszedł starszy facet, a za nim chyba jego żona w fartuszku.
Pewnie coś gotowała..
-Synku co ty tu robisz?- usłyszałam po czym zamarłam nie wiedząc gdzie się ruszyć i co zrobić.
Najchętniej zniknęła bym stamtąd od tak.
-A tak wpadłem w odwiedziny z moją przyjaciółką.- wskazał na mnie, a ja sztucznie uśmiechnęłam grożąc wzrokiem Reusowi.
Ja go dziś zajebie, jak tylko będziemy sami normalnie go uduszę!
-Dzień dobry- uściskałam dłoń mamy jak i taty chłopaka, po czym chwile zastanowiłam.
Czy on miał od samego początku taki plan?! Czy to jakaś wersja B na szybko?!
  Weszliśmy do środka a mnie zatkało, z zewnątrz to wyglądało tak skromnie, a w środku jak w pałacu!
Moje oczy musiały wyglądać jak pięciozłotówki.
Choć i tak ja chyba w tym momencie byłam największą atrakcją w tym domu.
Matka blondyna wciąż lustrowała mnie spojrzeniem od stóp do głów.
Czułam się okropnie,
Wiedziałam że teraz to sobie o mnie pomyśli, złamana noga, ręce w bandażach..
Wyglądałam jak jakaś chora psychicznie, albo gorzej.
-Gdzie się poznaliście?- spytał brunet siedzący na przeciwko.
-W dyskotece..- wycedził piłkarz.
-Cinderella to tancerka.- dodał po chwili.
-Striptizerka- emeryt lampił się na mnie jak na małpy w zoo.
-Nie, ona uczy tańca.
-Yghm..- zakaszlał jakby celowo patrząc na mnie jego tata, a ja płonęłam niczym żywa pochodnia.
-Marco choć na chwilę..!- krzyknął damski głos w kuchni.
-Nie zostawiaj mnie- wyszeptałam błagalnie, ale ten mnie nie posłuchał.
-Mami synek!- wypaliłam wściekła dość głośno.
~*~
-Dziękuje że wyszliśmy.- dałam buziaka w policzek chłopakowi.
Od czterech godzin byłam w tym domu, a czułam jakby minął rok.
-Nie ma za co, wiem że oni potrafią być..
-Chamscy, wredni, niemili, irytujący?- przerwałam mu, a ten lekko uśmiechnął.
Wiedział dobrze ze nie pod pasowali mi tak jak ja im.
Jego matka pół godziny truła że mam ściągnąć te bandaże, gdy wcisnęłam jej kit że są mi potrzebne bo nadgarstki mnie bolą.
Niby dała się nabrać, ale swoje też musiała myśleć.
-Siadamy?- spytał gdy zaczęło nad woda słońce.
-Mhm..- Usiadłam po chwili na jego kolanach, a ten delikatnie musnął nosem mój policzek.
Poczułam przyjemny dreszcz przechodzący moje ciało.
-Muszę ci coś powiedzieć- odwróciłam się żeby spojrzeć w jego oczy tym samym siadając na nim okrakiem.
-O co chodzi?
-Wiem że gdy w pierwszy dzień nie mogłam otworzyć oczu to ty byłeś przy mnie, w ogóle ciągle jesteś ze mną.
Wspierasz, pomagasz.. 
Po prostu, ale coś ostatnio dla mnie się zmieniło bo ja..ja cię..bo ja cię- zaczęłam się jąkać jak głupia.
-Ja też.- ujął moją twarz w swoje dłonie, wpijając w moje wargi.
Czułam się wreszcie kochana, szanowana i mogłam te miłość odwzajemnić.
Całowałam go jakby za chwile mieli nas rozdzielić na zawsze. 
Pragnęłam go Coraz bardziej.
Wplatałam palce w jego włosy i jeszcze bardziej pogłębiłam pocałunek.
Nie minęła chwila, a nasze języki zaczęły toczyć ze sobą wojnę.
To nie był taki pocałunek jak z Bartrą.
Ten był pełen namiętności i pożądania, a nie impulsem po którym miałam wszystkiego żałować. 
Odepchnęłam go na chwilę od siebie żeby wziąć oddech.
Sapałam przy jego ustach, stykając się z nim czubkami nosów.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też..
                                  ~*~
"Uczucia są niebezpieczne. Jeśli się zaczyna coś czuć, traci się odporność."
Mój chyba właśnie ma zacząć po powrocie do paszczy lwa! (Rodziców Marco.) 
                                  ~*~
Uczucia są niebezpieczne. Jeśli się zaczyna coś czuć, traci się odporność.
Mam wrócić do tej paszczy lwa już niedługo..
Mam stracić całą odporność na ból! 




~*~
Hey:*
Wiem ten rozdział nie jest wyjątkowy, ale pisałam z serca.
Jestem chora i to też może przez to :(
Ale rozczarowała mnie liczba komentarzy z 11 zrobiło się 5.
No nic to zrobimy tak za 8 komentarzy dodam nowy. 
A za jedynaście dam dwa pod rząd, albo jeden długi *.*
Mam nadzieje że nie opuścicie mnie przez chwilowy brak weny, ale to też ta
S-Z-K-O-Ł-A
Dobija mnie ta nauka, ale jak nie teraz to kiedy mam się uczyć.
Buziaki <3333
Papa..






niedziela, 7 września 2014

Rozdział 7 "A na co masz ochotę?!"



~*~
Obudziłem się razem ze wschodzącym słońcem, które muskało moją twarz. Otwierając oczy ujrzałem na swojej klatce piersiowej Cind.             Wyglądała tak słodko gdy spała, że aż żal mi było patrzeć jak budzą ją promienie słoneczne.
Mierzyłem ją wzrokiem od stóp do głów, bo nie była przykryta kołdrą.
Leżała w mojej klubowej koszulce, co przyprawiło mnie o szybszą akcje serca.
Nie dość że była piękna to taka krucha i bezbronna, chciałbym obronić ją przed całym światem, wszystkim co złe.
Widywać dzień w dzień uśmiech na jej twarzyczce, widzieć jak tańczy ciesząc się z życia, jak goni wiatr.
Jednak czy ona tego chce? Tego nie mogę być świadomy.
Przedwczoraj mogłem powiedzieć że Marc jak tylko kiwnie ręką ukradnie mi moją księżniczkę, lecz od wczoraj coś się zmieniło.
Czy tylko ja to zauważyłem?! Yes, pewnie to sobie uroiłem.
Powoli przeciągnęła się, a ja wbiłem wzrok w jej ciało, zaczęła otwierać oczy, od razu unosząc je do góry na moją osobę.
-Długoo.. nie śpisz..?- zaczęła ziewać wymawiając te słowa.
Była strasznie zmęczona, widać że długo w nocy musiała nie spać.
-Nie, chwilę- popatrzyłem na nią z szerokim uśmiechem.
-Długo w nocy nie spałaś?- zapytałem jak znów zaczęła przecierać czerwone oczy.
-No, aż tak widać?- nie miałem pojęcia jak jej na to pytanie odpowiedzieć.
-Trochę..- objąłem ją ramieniem.
-To nie moja wina, ojciec mi się śnił mam tego dość!- wrzasnęła zakładając ręce na piersi i wydymając usta w geście wielkiego grymasu.
Było mi okropnie przykro że tyle przeżyła z tym typem i jeszcze teraz śni jej się po nocach.
Nie miała nawet chwili spokoju, jej myśli pewnie wciąż krążyły w kierunku tego co się wydarzyło w jej smutnym, szarym życiu.
-Wiem że nie twoja.- po tych łowach obróciła się całkowicie w moją stronę i przytuliła, zawieszając ręce na mojej szyi.
To było takie miłe, czułem że nie jestem jej obojętny i vice versa.
Napajałem się zapachem jej szamponu nie mogąc myśleć o czymkolwiek innym.
Omotała mnie sobie w okół palca, mogłem za nią wskoczyć w ogień, wydać ostatnie pieniądze żeby poczuć jej usta na moich.
~*~
Pobudka jaką dziś zafundował mi Marco nie była zła, w porównaniu do nocy.
Nie spałam do 4,  nie mogłam opanować własnych myśli !
Powoli rozpierdalały mi głowę, obecność przyjaciela jednak dała mi bardzo dużo.
Czułam że nie jestem sama na tym okropnym świecie! 
Widziałam go gdy zamykałam oczy i to dawało mi dużo szczęścia.
Gdy je otwierałam był również obok.
Jak taka moja muzyka, dzięki której robiłam małe kroczki do przodu.
Wiara, siła, moc, to wszystko czułam w sercu, w sobie!
Właśnie zajadałam się kanapkami jak do kuchni wpadł wściekły Bartra.
-Co ci?- spytałam strasznie zszokowana jego zachowaniem.
-Nic- burknął oburzony że byłam taka ciekawska.
-Nie wyżywaj się na mnie, nic nie zrobiłam!- wstałam i już miałam wychodzić, gdy ujął moją dłoń w jego, tym samym zatrzymując w miejscu.
-Puszczaj, nie chciałeś zemną gadać trzeba było to powiedzieć, a nie!- wyrywałam mu się, ale był silniejszy.
Zresztą czego mu się dziwić w końcu jest piłkarzem!
-Przepraszam, ale nie mam ochoty na rozmowy o moim życiu.- wymruczał zmysłowo do mojego ucha.
-A na co masz ochotę!?
-Na to!- zachłannie wpił się w moje usta.
Nie byłam świadoma co się dzieje, jak mam się zachować.
Czułam w podbrzuszu przyjemne ukłucia, a po chwili cała w środku wypełniłam się motylkami, unoszącymi mnie trzy metry nad niebo.
Zaczęłam odwzajemniać każdy jego ruch nie świadoma co wyprawiam.
Nie minęło dużo czasu, a nasze języki zaczęły toczyć ze sobą zaciętą walkę.
-Emm..- odciągnęłam go od siebie żeby nabrać powietrza do płuc.
Mieliśmy powtórzyć to co przed chwilą już kuśtykałam bliżej niego, jak do kuchni wkroczyła Amber, a za nią Niemiec.
Hiszpan patrzył w moje oczy, przewiercając mnie nimi na wylot.
Nie wiedziałam gdzie wbić wzrok, a zwłaszcza gdy siedział na przeciwko mnie i smyrał nogą.
Stawało się to coraz bardziej irytujące, i nadszedł czas gdy przesadził.
Pewna tego co robię nadepnęłam go wściekła.
-Ała..- podskoczył uderzając nogą o stół.
Mam aż taką siłę w nogach?
Raczej nie, mógł się tego prędzej nie spodziewać.
-Co jest?- popatrzył na niego blondyn siedzący obok mnie.
-No właśnie?- założyła ręce na biodra czerwonowłosa.
-Skurcz!- wytłumaczył się szybko, ale chyba nie zbyt mu uwierzyli.
Cholera skubany nie umie kłamać!
Po skończeniu posiłku jak błyskawica pobiegłam na górę i miałam zamiar spędzić tu resztę dnia!
Palę się ze wstydu, brzydzę swoich ust, dotykałam cudzego faceta.
Jak tam mogłam, sama nie chciałabym być zdradzona, a zrobiłam to innej dziewczynie.
Kit z tym że to ta pożal się Boże suka, ale nawet jej to się nie należy, nikt nie zasłużył na takie coś.
~*~
-Cjocia- wymamrotała przez jedzenie w buzi mało zrozumiale Oliwka.
-Ojeju kochanie.- wzięłam ją na kolano i zaczęłam się z nią wygłupiać.
Od godziny siedzieliśmy z Reusem u Błaszczykowskich.
Nie pytajcie się nawet co tu robię!
Na dworze było jakieś 32 stopnie w cieniu i blondynek wypieprzył że idziemy na spacer.
No więc stwierdziłam że okey, spacer to po lesie gdzie jest mało osób.
Lecz w jego podejściu spacer jest przez ulice i prosto do domu kumpla!
No nic nie szło już jak się wykręcić więc stwierdziłam że niech mu będzie.
Ale w tym samym momencie ogarnęłam że moje bandaże są bardzo widoczne i nie mam wcale ciuchów na zmianę.
Więc pan Reus zostawił mnie z malutką a Agatę i Kubę zabrał po moje ciuchy.
Już czuje jak opowiada im już cały mój życiorys!
Malutka w ten czas przypomniała mi jak smakuje szczęście, osuszyła me łzy gdy długo nie wracali, jakby wypowiedzianym zaklęciem.
Jest bardzo słodka jak i grzeczna więc moje kłopoty z nią ograniczały się do minimum.
Bawiłyśmy się na dywanie dłuższą chwile w świetnych nastrojach, gdy rozległ się po domu dźwięk dzwonka do drzwi.
-Heh.. Oliwka nie!- wrzasnęłam jak zaczęła chwiejnym krokiem iść do klamki.
Próbowałam do niej dojść, ale nie zdążyłam wstać, a w domu stał nie znany mi facet.
Bardzo niski, brunet, o zniewalającym uśmiechu.
-Hey smyku- wziął dziewczynkę na ręce i obrócił trzy razy.
-Wujeeeeek!- krzyczała z uśmiechem na ustach.
W ten czas zorientowałam się że to pewnie któryś piłkarz BVB.
-Mario- podszedł do wyciągając rękę.
-Cinderella- chwyciłam ją, a on widząc bluzkę swojego kolegi z numerem '11', walnął się w głowę.
-To o tobie mówił Marco.- zaczerwieniłam się na te słowa.
-Nie wiem, pewnie tak- przegryzłam wargę na znak niezdecydowania.
-Może chcesz coś do picia?- spytałam po chwili.
-Ja zrobię nie męcz się z nogą, sok czy herbata? 
-Woda- prychnęłam śmiechem.
-Okey będzie woda.- zaśmiał się.
Miał piękny uśmiech.
-Cjocia spac!- ogłosiła mała szturchając mnie.
-Yyy.. dobra no to idziemy do twojego pokoju- na moje szczęście dom polaka miał tylko jedno piętro, więc schody nie robiły mi przeszkody.
Bo ich nie było! 
Położyłam się z kruszynką  w łóżku i po przeczytaniu niespełna jednej bajki zasnęła.
-Dobrze ci idzie- podał mi wodę piłkarz.
-Długo tu stoisz?- spytałam zaciekawiona, bo bajkę małej wzięłam raczej z głowy, a nie książki.
-Chwilę, choć pomogę ci.- chwycił mnie i razem uśmiechnięci wróciliśmy do salonu.
Rozmowa toczyła się nam bardzo dobrze, brunet jest bardzo zabawny i nie idzie się z nim nudzić.
Przynajmniej przez chwilę nie pamiętałam porannej sceny.
Lecz przy Marco czuje się jak skończona egoistka i suka.
W prawdzie nie jesteśmy razem, jednak od początku dawał mi tyle wsparcia, ja robiłam mu nadzieje,a teraz prze lizałam z jego kumplem.
     -Jak szarańcza!- zmierzyłam wzrokiem trzy osoby wbiegające do salonu.
-To wszystko twoje, a gdzie Oliwia?- spytał Jakub, kładąc torby na ziemie.
-Śpi, ale jak wy to mu zabraliście, nie wpuścił by was?- spojrzałam zaszokowana na wszystkie moje rzeczy z pokoju w dawnym domu.
-Nie było go, chyba, otworzyła nam jakaś Camila, Marc ją zagadał a my w trzech weszliśmy przez okno- wskazał na piłkarza wbiegającego w tej chwili do domu.
Pomagał im, to bardzo miłe..
Nie no co ty idiotko mówisz? Ogarnij się!
W ogóle oni wszyscy są mili, pomocni, traktują cie jak rodzinę od początku do końca.
Jednak ich pomysł mnie rozwalił, wchodzili do tego domu pewnie nie dość że wyglądając na prawdziwych włamywaczy to przy okazji jak debile.
-Przez okno?!- zaśmiałam się.
-No pewka, a ty Mario co tu robisz?- zdziwił się Bartra.
-Jak widać siedzę, a tak na serio musimy pogadać!- zabrał na ogród bruneta.
-To ja zmykam się przebrać- chwyciłam pierwszą lepszą walizkę i posłałam im całusa w podziękowaniu.
Wleciałam do łazienki i szybko przebrałam się w boxerke, oraz krótkie spodenki.
Kredką objechałam oczy i podkreśliłam rzęsy tuszem.
-Jak błyskawica- uśmiechnęła się Aga na rękach mając zaspaną córeczkę.

-No, a jak.- puściłam do niej oczko i pokuśtykałam do kuchni.
Rozglądałam się po niej szukając obiektu mojego zainteresowania.
Stał przy zmywarce w rogu, budził we mnie pragnienie, tworzył niesamowitą susze w moim gardle, pragnęłam go dotknąć.
Ten baniak z wodą źródlaną!
Podeszłam do niego i nalałam czubatą szklankę cieczy.
Słyszałam z salonu śmiechy i głośne krzyki.
Oj, chyba szybko stąd nie ucieknę..
Zaczęłam rozmyślać, lecz przerwał to widok na werandzie dwóch przyjaciół.
Dłuższą chwile przyglądałam się im zdziwiona, niższy z nich  jakby tłumaczył przyjacielowi coś ważnego, a ten zbywał go wrzeszcząc.
Cóż chyba mówił mu jakieś bzdury.
Ej..ej.. chwila czy przed chwilą Bartra dostał w twarz, a teraz..
Nie, nie, nie śni mi się to!
-Reus,Kuba!- krzyknęłam na co obydwaj zjawili się koło mnie.
-Rozdzielcie ich, bo się pozabijają!- rozkazałam niczym królowa.
Cóż ponoć lubię się rządzić, czasem nawet sama o tym nie wiedząc.
Każdy ma wady i powinien je likwidować, choć ta chyba jest za silna jak i wścibskość.
Korciło mnie żeby dowiedzieć się o co poszło piłkarzom.
Tak, moja wścibskość nie ma granic, gdy każdy z nich siedzi na innych krańcach kanapy z limem pod okiem, albo rozciętym łukiem brwiowym i wargą.
To znalazłaś sobie porę kopciuszku żeby ci tłumaczyli, bo ciebie pierdolona ciekawość zżera od środka!
       Bardziej zraniony wyszedł z tego Niemiec, ale nikt tego nie roztrząsał, wolał raczej ich pogodzić.
Z tego co wiem, nie jest tu tak na co dzień że bez powodu zaczynają się naparzać.
W tym przypadku nawet pomogła moja ciekawość!
Obydwóch żyją i mówię to z dumą.
Ot tak myślałam żeby się zmyć właśnie teraz, dopóki nikt nie zadał pytania 'Po co ci bandaże?'.
Nie miałam zamiaru po wszystkich jeszcze sama słyszeć kazań czy czegoś w ten teges.
Przejechałam po rękach, dając sygnał Marco DO DOMU.
Na moje szczęście zrozumiał i w świetnych humorach wracaliśmy.
Byłam świadoma że wychodzimy z niezłego bagna jakie robi się u Polaków w domu, ale to i lepiej.
Po co dokładać tam moje czy też Reusa trzy grosze?
Po Nic!
Jutro impreza dla blondyna, a dla mnie popcorn i dobry horrorek.
Kubuś zaprosił nas na mały melanż, jednak raczej nie skorzystam.
Chyba że coś się stanie?
Nie, zabieraj te myśli!
~*~
Obudziłam się na krańcu łóżka, bałam się położyć bliżej blondyna.
Znów mogłam zrobić coś głupiego, ale na odległość chyba już nie za bardzo.
Nie miałam siły się ruszyć, łzy spływały po moich policzkach zakreślając mokre ślady.
-Co się stało?- chwycił mnie za ramię chłopak, nie odpowiedziałam nie byłam wstanie złapać tchu, a co dopiero mówić.
-Ej.. Cind co się dzieje?- spytał nachylając się nad moją szyją.
Całe moje ciało przeszedł mało przyjemny dreszcz.
Wszystko dookoła stawało się coraz mniej widoczne, powieki przepełnione słoną substancją sama się zamykały, powoli odpływałam, ale inaczej niż zwykle.
Wkrótce zasnęłam nawet nie wiedząc jak.
~*~
Słyszałam obok siebie czyjś śmiech i krzyk, głowa pękała mi niemiłosiernie.
Każda część ciała nie miała zamiaru ruszać, to było straszne.
Czekałam aż otworzę oczy, jak starczy mi na to siły.
Głosy naokoło były mało mi zrozumiałe, może dlatego po chwili ucichły.
Czułam się osłabiona, nic nie byłam wstanie zrobić, nawet usiąść.
Chciało mi się znów ryczeć, wręcz krztusić łzami!
Nie potrafiłam! Nic nie mogłam!
Jak taka bezradna dziewczynka, zagubiona we mgle.
-Będzie dobrze- usłyszałam i lekko uśmiechnęłam się z powodu że słyszę!
To mnie bardziej motywowało niż jakiekolwiek słowa osoby obok.
Ciekawiło mnie kto siedzi obok i czeka aż otworzę oczy, aż się odezwę do niego.
W głębi czułam kto to, moja świadomość tego wygrywała, serce gdy zaczynałam o nim myśleć robiło fikołki w powietrzu, tańczyło argentyńskie tango.
Tętno przyśpieszało mi 300 krotnie, poczułam dziwne ukłucie, i byłam świadoma kogo naprawdę potrzebuje ja i mój organizm..
~*~

Nic nie stoi nam na drodze do szczęścia, nic oprócz naszych bezsensownych zahamowań, przekonania, że lepiej pozostawić wszystko w rękach losu, niż działać na własną rękę, i strachu na drodze nie stoi nam nic, oprócz nas samych.
Trzeba stawiać się wszystkiemu co chce zniszczyć twoje szczęście, nie dać sobą manipulować nigdy więcej.
Dążyć do celu i iść po swoje pragnienia, nie ulegać iluzją i w tym syfie walczyć też o swoje marzenia.
Jeżeli ktoś powie 'Nie warto' nie patrzeć na niego, pójść w swoją stronę, przecież sam dobrze wiesz że masz nad tym kontrole, że nie ulegniesz iluzji, że zależy mu na tobie, że jesteś człowiekiem za którym wpadł by w ogień.
I choć czasem przyjdzie zapłacić za miłość jaką go obdarzysz, dasz sobie rade, oddasz ostatni grosz żeby go nie stracić.
     Wiem jak ciężko jest zaufać, gdy wszyscy woku kłamią.
Wiem jak łatwo upaść, chociaż nie chcesz idziesz na dno Znam to za dobrze nigdy nie było mi łatwo...
Twoje kłamstwa nie pomogą, tylko wepchną cie w bagno.
Musisz być szczera ze swoimi uczuciami, nie kręcić, nie motać się ze swoimi celami.
Sama wiesz czego pragniesz, kto jest twoim narkotykiem, takim jak hera że znów chcesz latać, albo jak morfa za każdym razem coraz bardziej cie pociąga..







*.*.*.*.*.*.*.*.*.*.*
Hey, rozdział pisałam trzy razy i to ostatnia najlepsza wersja, najbardziej mi się podoba ;*
Kocham was i to ile dostaje komentarzy, dobijamy do 12 komentarzy i uśmiech na  moich ustach będzie, a dla was prezent.
Uwielbiam was i mam nadzieje że wam się podoba, zawsze jest do was rozdział, a ten centralnie bez zbędnych dedyków :D
Buziaki liczę na was :)