niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 23 " Naprawdę, to połowa świata mi go przypomina."

~*~

"To z Nim jestem stuprocentowo szczera, to przy nim mogę śmiać się, a przy tym płakać godzinami i być sobą, to On jest kimś kto jest ważniejszy od każdego nawet największego problemu w moim życiu."

Wróciłam do domu późnym wieczorem, Marca nie było w domu. Od razu zaczęłam się martwić że spotkał gdzieś Marco, który wszystko mu już powiedział w swojej wersji. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze, nie mogłam opanować własnych myśli, było ich po prostu za wiele.
Szybko wygrzebałam telefon z torebki dzwoniąc do piłkarza.
Jeden sygnał.. drugi.. trzeci.. piąty.. i nic. Próbowałam tak do skutku, aż nie odebrał. Martwiłam się o niego strasznie, jak chyba jeszcze o nikogo.
-Marc do jasnej cholery, gdzie ty jesteś?!- krzyknęłam przestraszona do telefonu.
-Spokojnie byłem u Roberto, nie powiem trochę mi zeszło, ale zaraz będę w domu.- wiedziałam że mimowolnie się teraz uśmiecha, widząc że się zaniepokoiłam jego nieobecnością.
-Dobrze. Czekam na Ciebie.- odpowiedziałam spokojnie, po czym się rozłączyłam.
Zamyślona opadłam na krzesło. Wchodząc do domu w głowie miałam już wszystko poukładane co mu powiem, lecz teraz niczego nie byłam pewna. Jak bym nie chciała wybrnąć z tej sytuacji, zawsze ktoś ucierpi. I właśnie w tamtym momencie przypomniała mi się moja ostatnia rozmowa z nową żoną mojego taty. Jak to mi wtedy powiedziała że najważniejsze jest moje szczęście i prawdziwy uśmiech na twarzy, a nie sztuczny, bo pod nim kryje się prawdziwa ja. Po czym dodała że mam nigdy w siebie nie zwątpić i zawsze dążyć do celu, a ludzie zrozumieją.
-Skarbie jestem.- usłyszałam w korytarzu głos Bartry i już wiedziałam że to początek najgorszej rozmowy w moim życiu.
-Wiem, usiądź.- wystawiłam nogą krzesło obok siebie, dając mu jasno do zrozumienia żeby zajął na nim miejsce.
-Coś się stało?- spojrzał na mnie wzrokiem pełnym niepewności. Moje oczy momentalnie się zaszkliły nie potrafiłam mu tego powiedzieć, potraktować go jak zabawki, choć wiedziałam że nic innego zrobić nie mogę.
-Tak, ale.. ale..- głos mi się załamał. -Nie potrafię ci tego powiedzieć, nie umiem, choćbym nie wiem jak bardzo chciała, nie wiem jak..- wybełkotał żałośnie. Poczułam delikatny dotyk na mojej ręce, to był on. Jakby próbując dodać mi odwagi, ujął moją dłoń.
-Powiedz to, wolę okrutną prawdę, od najlepszego kłamstwa.- zerknął na mnie na co ja spuściłam głowę, a z moich oczu poleciały pierwsze łzy.
-Pytałeś mnie rano kto dzwonił, to była Agata.. - przełknęłam głośno ślinę.
-Dlaczego kłamałaś?- zdziwił się, lecz chyba podejrzewał do czego zmierzam.
-Powiedziała mi że Marco wziął urlop i chce tu przyjechać.- zgryzłam wargę wypowiadając ostatnie słowo.
-Po co mi tu on i ta cała Camila! Jeszcze mało się nacierpiałaś przez nich. Mało ci tych przepłakanych nocy.- wycedził przez zęby wstając.
-Ale on przyjeżdża sam, najprawdopodobniej chce ze mną porozmawiać.- schowałam twarz w dłonie żeby tylko nie spotkać się z jego zielonymi tęczówkami.
-Chcesz się z nim spotkać?- słyszę jak drży mu głos.
-Tak, inaczej nie byłoby tej rozmowy.- powiedziałam pewnym głosem.
-Kochasz go nadal?- spytał ignorując moje wcześniejsze słowa.
-Kocham go, nie wiem czy na tyle żeby mu wybaczyć, ale chce spróbować, jeżeli po to tu przyjeżdża. Marc musisz znaleźć sobie kogoś kto pokocha cię takiego jakim jesteś. Mnie tak właśnie pokochał Marco.- dotknęłam jego ramienia idąc na górę. Wiedziałam że muszę się spakować i jak najszybciej opuścić jego dom.
Pewnie teraz myślicie: A co jak on przyjeżdża w kompletnie innym celu?
Trudno, wiem że nigdy nie kochałam Bartry i nie będę kochać.
Powoli pakowałam kolejne ubrania, gdy zadzwonił mój telefon.
-Halo?- otarłam łzy z policzków odbierając.
-Mała możemy się spotkać?- usłyszałam głos Neymara w słuchawce.
-No pewnie, o której?- próbowałam się uśmiechnąć do telefonu, ale nawet w taki sposób mi to nie wychodziło.
-Za pół godziny u mnie.
-Na pewno będę.- odparłam bez emocji się rozłączając.
Zapięłam walizkę i wyciągając rączkę doszłam z nią do schodów.
-Daj pomogę Ci.- do moich uszu doszedł czyjś szept. Szybko się obróciłam przestraszona. Brunet widząc jak się zdenerwowałam cicho zaczął się podśmiechiwać.
-Dam sobie rade.- chciałam sama ją znieść, ale na nic poszły moje starania. Próbowałam siłować się z obrońcom najlepszego klubu w Hiszpanii, wiadome było jak to się skończy.
-Nie jesteś zły?- wyminęłam go na schodach zabierając z blatu moją torebkę.
-Nie umiem być na Ciebie zły. W zasadzie jestem Ci wdzięczny że nie kryłaś się z tym, tylko od razu chciałaś załatwić sprawę.- podrapał się po karku.
Nie mogłam nic z siebie wydusić, więc tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Przyjaciele?- wyciągnął ręce w moją stronę.
-Pewnie.- przytuliłam go jak najmocniej tylko potrafiłam.
-Dusisz..- wysapał, na co momentalnie od niego odskoczyłam.
-Żartowałem.- zaśmiał się pstrykając mnie w nos.
-Może cię odwieść?
-Nie dziękuje, dalej dam rade sama.- podeszłam do niego, delikatnie muskając jego policzek.
-Dziękuje za wszystko..- powiedziałam zamykając drzwi, ostatnimi siłami. Obawiałam się że zacznę ryczeć jak małe dziecko. Na całe szczęście nic takiego nie miało miejsca.

~*~
Zapukałam do domu da-Silvy lekko zdziwiona co może ode mnie chcieć.
Wyczuwałam w jego głosie przez komórkę lekkie zakłopotanie, ale nie mogłam pojąć czym ono jest spowodowane.
-O Cind jesteś przed czasem.- otworzył mi drzwi Neymar z małym Davim na rączkach.
-Tak jakoś wyszło.- starałam się być miła witając z obydwoma, żeby nie zauważyli że coś jest nie tak. Ale chyba ta walizka za mną krzyczała do nich własnym głosem.
-A to co?- Brazylijczyk wskazał palcem, miętowy przedmiot na kółkach za mną.
-Jak widać nie mam już domu.- mrugnęłam do niego i minęłam w przejściu, żeby tylko nie usłyszeć kolejnych pytań z jego strony.
Jednak to co zobaczyłam w salonie przerosło moje najśmielsze oczekiwania..

_________________________________________
Hejka to znowu ja :) Jak widać z nowym rozdziałem do waszej oceny. Pod ostatnim była bardzo mała "oglądalność" myślę że z czasem powróci ona do normy. Jak myślicie co lub kogo zobaczyła Cind w salonie?
Tak wiem rozdział krótki ale dopiero wróciłam z WAKACJI i nie miałam czasu napisać więcej. Wybaczcie.

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 22 "Sam tego chciałeś" + POWRÓT





~ Krew mi się ścina, jak u Ciebie widzę łzy. Pójdę za Tobą nawet w najgorszy syf, bo bardzo cenie sobie fakt, że zaistniałaś w moim życiu.~

~*~
*DORTMUND*

Wstał bardzo wcześnie rano, sytuacje z ostatnich dni  wywróciły jego życie do góry nogami. Kompletnie nie wiedział co ma zrobić. Lista meczy na które został powołany w następnych tygodniach zdawała się nie mieć końca. Tak bardzo chciał zobaczyć teraz w drzwiach Cinderelle przytulić mocno do siebie i wszystko jej wytłumaczyć. Niestety to nie było możliwe, dziewczyna po tym jak zobaczyła go ze swoją  siostrą w telewizji, nie odpisuje na żadne jego sms-y, o odbieraniu telefonu  już nie wspominając.
Strasznie żałuję tego co zrobił i jest tego w stu procentach pewien że jego aniołek odbiera to jeszcze gorzej. Lecz tak naprawdę on nigdy jej nie zdradził, nawet nie spojrzał na żadna kobietę z taką myślą, odkąd wyjechała, stała się jeszcze ważniejsza w jego życiu, jego uczucie do niej stało się jeszcze silniejsze, aż do tego stopnia że jest gotowy rzucić wszystko i lecieć odzyskać kobietę, bez której jego życie nie ma po prostu sensu.
-Marco nad czym tak rozmyślasz?- w jego pokoju zapala się nagle światło,a w drzwiach pojawia się najbardziej winna zaistniałej sytuacji Camila.
-Musisz się wyprowadzić, odkąd tu jesteś ściągasz na mnie same kłopoty.- odpowiada spokojnie blondyn, lustrując ją przenikliwym spojrzeniem.
-I tak już jej nie odzyskasz, z tego co wiem od Agaty jest teraz z Marciem, a o Ciebie już nawet nie pyta.- śmieje się blondynka wychodząc z pomieszczenia. W końcu dopięła swego, znów zrujnowała komuś życie. Wszyscy myśleli że się zmieniła, lecz tacy ludzie nigdy się nie zmieniają, tylko czekają na coraz to lepsze sytuacje, aby zrujnować człowieka. Jednak tym razem jakby źle natrafiła, bo słowa jakie powiedziała do piłkarza jeszcze bardziej otwarły mu oczy.
Nerwowo zaczął biegać po pokoju, w poszukiwaniu swojego telefonu, rozwalił pościel razem z poduszkami, wszystkie ubrania w szafkach, książki na półkach, aż w końcu znalazł to czego szukał na lustrze w łazience. Nie zwracając uwagi na cały bajzel jaki wkoło siebie zrobił, zaczął szukać w komórce numeru do swojego najlepszego przyjaciel.
-Kuba musisz mi pomóc!- rzuca od razu, gdy Błaszczykowski odbiera.

~*~
*BARCELONA*
*Perspektywa Cinderelli*

Obudziły mnie promyki słońca, jak zawsze wpadające do mojego pokoju przez nie do końca zasłonięte żaluzje. Nie miałam kompletnie ochoty wstawać z łóżka, najchętniej spędziłabym w nim cały dzisiejszy dzień. Lecz już po chwili byłam zmuszona opuścić ten raj na ziemi, gdyż ktoś zaczął do mnie dzwonić.
-Tak?- powiedziałam zaspanym głosem, odbierając.
-Cind, wiem że jest bardzo wcześnie rano, ale muszę ci coś powiedzieć.- odpowiada dość szybko Agata, nie mogąc ukryć w swoim głosie niepokoju.
-Co się stało?- zapytałam, a mojej w głowie kłębiły się już najgorsze scenariusze.
-Reus wziął parę dni wolnego i jeżeli dobrze zrozumiałam Kubę ma zamiar jechać do Ciebie.- wszystkiego bym się spodziewała, nawet ataku kosmitów na dom Błaszczykowskich, ale nie tego że Marco będzie chciał przyjechać do Barcelony. Nie mogłam wydusić z siebie przez dłuższą chwilę ani jednego słowa.
-Ale.. nie to nie możliwe.- odparłam siadając na podłodze.
-Wiem że to może głupio zabrzmi, bo jestem twoja przyjaciółką i powinnam życzyć ci jak najlepiej z Bartrą, ale chyba sama dobrze wiesz że nie kochasz go. Był przy tobie kiedy potrzebowałaś czyjejś bliskości i to tyle. Myszko to nie jest prawdziwe uczucie i sama się o tym przekonasz, gdy znów zobaczysz Marco. Naprawdę porozmawiaj z nim, oboje nie jesteście bez winy, ale da się to jeszcze naprawić. Przecież wy nie umiecie bez siebie żyć.- kończ swój monolog Niemka, a ja znów nie wiem co myśleć. Gdy tylko coś się zaczyna układać, ktoś znów włazi z przeszłością w moje życie i psuje to co zdążyłam w nim odbudować.
Czy już zawsze tak będzie? Czy ja nigdy nie dostane nic dobrego od losu?
-Aga ja nie wiem czy potrafię zostawić Marca, a jak znów z Reusem nie wyjdzie? Nie chce znów cierpieć, muszę to przemyśleć,- odkładam telefon na komodę obok siebie,rozłączając się z przyjaciółką. Może i ma rację, ale to nie zmienia faktu że jestem znów szczęśliwa i to właśnie przy Barcelońskiej '15'.
-Kochanie.- słyszę cichy szept przy wejściu do pokoju.
-Hym?- wstaję z podłogi kierując się w stronę bruneta.
-Z kim rozmawiałaś?- chłopak podnosi jedną brew do góry zaciekawiony.
-Z Isabel..- szybko kłamie, wtulając się w jego silne ramiona.
-No dobrze, chodź na dół zrobiłem śniadanie-  obejmuje mnie w pasie i stojąc za mną kieruję naszą dwójkę na dół.
*Narracja trzecioosobowa*
Cały posiłek milczała, wiedziała że kłamanie Hiszpana i tak nic nie da, bo gdy tylko Marco przyjedzie wszystko wyjdzie na jaw. Chciała mu powiedzieć że tak naprawdę rozmawiała z Agatą,a nie Shakirą, lecz bała się reakcji mężczyzny. Bawiła się jedzeniem na talerzu, zamyślona, przewalała jajecznice z jednego krańca talerza na drugi.
-Skarbie co jest? Nie smakuje ci?- chłopak martwił się o dziewczynę.
-Nie, jest pyszne, ale jakoś nie mam ochoty, słabo się czuje.- brnie w swoje kłamstwa nie chcąc zranić piłkarza. Wciąż w jej głowie jest rozmowa telefoniczna i słowa koleżanki.
-Może powinnaś jechać do lekarza?
-Nie, jakiś spacer może lepiej mi zrobi.- uśmiecha się blado całując piłkarza w policzek, po czym powolnym krokiem idzie na górę.
Ubiera się w pierwsze lepsze ciuchy z szafy, włosy spina w luźnego koka i zgarniając telefon oraz klucze z blatu wychodzi. Musi pobyć trochę sama ze sobą i poukładać sobie to wszystko.
Z jednej strony ciągle pamięta o farbowanym blondynie który zawsze potrafił ją rozśmieszyć nawet w najgorszych sytuacjach. Jednak z drugiej strony jest on, chłopak który rzucił dla niej swoją dziewczynę, który kocha ją do szaleństwa i pokazuje to na każdym kroku. Razem z ta właśnie myślą dochodzi do parku i siada na ławce, powoli rozplątuje słuchawki i włącza swoją ulubioną piosenkę z playlisty, powoli wsłuchuje oddaje się jej słowom i już chyba wszystko rozumie..

"Dźwięk sms-a przywołuje uroczy Twój uśmiech pisałaś; Kup czekoladę, bo do domu cie nie wpuszczę. Ja wiem musiałem zepsuć przecież jesteś doskonała, ja wiem to moja wina mogłem bardziej się postarać. Pozwoliłem ci odejść pod tym względem jestem głupi. Pozwoliłem, nie mogę Cię odnaleźć musisz wrócić"

~*~
Wiem jak mnie tu długo nie było, i wiem że większości czytelników już tu nie odzyskam. Ale jestem i nie mam żadnego usprawiedliwienia dla siebie. Zostawiłam blogi sama nie wiem  czemu, a tak naprawdę nie wyobrażam sobie bez nich życia. Mam nadzieję że choć w połowie pisze tak jak kiedyś i że się podoba. I ci którzy zostali proszę niech skomentują chce wiedzieć ilu was tu jest. i od dziś nadrabiam wasze blogi. 
Mam jeszcze pytanko na koniec:
W jakiej osobie najbardziej wam sie podoba jak pisze? w pierwszej? w trzeciej? a może mam zacząć w drugiej pisać?
dziękuje i do zobaczenia w następną sobotę <3