~*~
"To z Nim jestem stuprocentowo szczera, to przy nim mogę śmiać się, a przy tym płakać godzinami i być sobą, to On jest kimś kto jest ważniejszy od każdego nawet największego problemu w moim życiu."
Wróciłam do domu późnym wieczorem, Marca nie było w domu. Od razu zaczęłam się martwić że spotkał gdzieś Marco, który wszystko mu już powiedział w swojej wersji. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze, nie mogłam opanować własnych myśli, było ich po prostu za wiele.
Szybko wygrzebałam telefon z torebki dzwoniąc do piłkarza.
Jeden sygnał.. drugi.. trzeci.. piąty.. i nic. Próbowałam tak do skutku, aż nie odebrał. Martwiłam się o niego strasznie, jak chyba jeszcze o nikogo.
-Marc do jasnej cholery, gdzie ty jesteś?!- krzyknęłam przestraszona do telefonu.
-Spokojnie byłem u Roberto, nie powiem trochę mi zeszło, ale zaraz będę w domu.- wiedziałam że mimowolnie się teraz uśmiecha, widząc że się zaniepokoiłam jego nieobecnością.
-Dobrze. Czekam na Ciebie.- odpowiedziałam spokojnie, po czym się rozłączyłam.
Zamyślona opadłam na krzesło. Wchodząc do domu w głowie miałam już wszystko poukładane co mu powiem, lecz teraz niczego nie byłam pewna. Jak bym nie chciała wybrnąć z tej sytuacji, zawsze ktoś ucierpi. I właśnie w tamtym momencie przypomniała mi się moja ostatnia rozmowa z nową żoną mojego taty. Jak to mi wtedy powiedziała że najważniejsze jest moje szczęście i prawdziwy uśmiech na twarzy, a nie sztuczny, bo pod nim kryje się prawdziwa ja. Po czym dodała że mam nigdy w siebie nie zwątpić i zawsze dążyć do celu, a ludzie zrozumieją.
-Skarbie jestem.- usłyszałam w korytarzu głos Bartry i już wiedziałam że to początek najgorszej rozmowy w moim życiu.
-Wiem, usiądź.- wystawiłam nogą krzesło obok siebie, dając mu jasno do zrozumienia żeby zajął na nim miejsce.
-Coś się stało?- spojrzał na mnie wzrokiem pełnym niepewności. Moje oczy momentalnie się zaszkliły nie potrafiłam mu tego powiedzieć, potraktować go jak zabawki, choć wiedziałam że nic innego zrobić nie mogę.
-Tak, ale.. ale..- głos mi się załamał. -Nie potrafię ci tego powiedzieć, nie umiem, choćbym nie wiem jak bardzo chciała, nie wiem jak..- wybełkotał żałośnie. Poczułam delikatny dotyk na mojej ręce, to był on. Jakby próbując dodać mi odwagi, ujął moją dłoń.
-Powiedz to, wolę okrutną prawdę, od najlepszego kłamstwa.- zerknął na mnie na co ja spuściłam głowę, a z moich oczu poleciały pierwsze łzy.
-Pytałeś mnie rano kto dzwonił, to była Agata.. - przełknęłam głośno ślinę.
-Dlaczego kłamałaś?- zdziwił się, lecz chyba podejrzewał do czego zmierzam.
-Powiedziała mi że Marco wziął urlop i chce tu przyjechać.- zgryzłam wargę wypowiadając ostatnie słowo.
-Po co mi tu on i ta cała Camila! Jeszcze mało się nacierpiałaś przez nich. Mało ci tych przepłakanych nocy.- wycedził przez zęby wstając.
-Ale on przyjeżdża sam, najprawdopodobniej chce ze mną porozmawiać.- schowałam twarz w dłonie żeby tylko nie spotkać się z jego zielonymi tęczówkami.
-Chcesz się z nim spotkać?- słyszę jak drży mu głos.
-Tak, inaczej nie byłoby tej rozmowy.- powiedziałam pewnym głosem.
-Kochasz go nadal?- spytał ignorując moje wcześniejsze słowa.
-Kocham go, nie wiem czy na tyle żeby mu wybaczyć, ale chce spróbować, jeżeli po to tu przyjeżdża. Marc musisz znaleźć sobie kogoś kto pokocha cię takiego jakim jesteś. Mnie tak właśnie pokochał Marco.- dotknęłam jego ramienia idąc na górę. Wiedziałam że muszę się spakować i jak najszybciej opuścić jego dom.
Pewnie teraz myślicie: A co jak on przyjeżdża w kompletnie innym celu?
Trudno, wiem że nigdy nie kochałam Bartry i nie będę kochać.
Powoli pakowałam kolejne ubrania, gdy zadzwonił mój telefon.
-Halo?- otarłam łzy z policzków odbierając.
-Mała możemy się spotkać?- usłyszałam głos Neymara w słuchawce.
-No pewnie, o której?- próbowałam się uśmiechnąć do telefonu, ale nawet w taki sposób mi to nie wychodziło.
-Za pół godziny u mnie.
-Na pewno będę.- odparłam bez emocji się rozłączając.
Zapięłam walizkę i wyciągając rączkę doszłam z nią do schodów.
-Daj pomogę Ci.- do moich uszu doszedł czyjś szept. Szybko się obróciłam przestraszona. Brunet widząc jak się zdenerwowałam cicho zaczął się podśmiechiwać.
-Dam sobie rade.- chciałam sama ją znieść, ale na nic poszły moje starania. Próbowałam siłować się z obrońcom najlepszego klubu w Hiszpanii, wiadome było jak to się skończy.
-Nie jesteś zły?- wyminęłam go na schodach zabierając z blatu moją torebkę.
-Nie umiem być na Ciebie zły. W zasadzie jestem Ci wdzięczny że nie kryłaś się z tym, tylko od razu chciałaś załatwić sprawę.- podrapał się po karku.
Nie mogłam nic z siebie wydusić, więc tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Przyjaciele?- wyciągnął ręce w moją stronę.
-Pewnie.- przytuliłam go jak najmocniej tylko potrafiłam.
-Dusisz..- wysapał, na co momentalnie od niego odskoczyłam.
-Żartowałem.- zaśmiał się pstrykając mnie w nos.
-Może cię odwieść?
-Nie dziękuje, dalej dam rade sama.- podeszłam do niego, delikatnie muskając jego policzek.
-Dziękuje za wszystko..- powiedziałam zamykając drzwi, ostatnimi siłami. Obawiałam się że zacznę ryczeć jak małe dziecko. Na całe szczęście nic takiego nie miało miejsca.
-Chcesz się z nim spotkać?- słyszę jak drży mu głos.
-Tak, inaczej nie byłoby tej rozmowy.- powiedziałam pewnym głosem.
-Kochasz go nadal?- spytał ignorując moje wcześniejsze słowa.
-Kocham go, nie wiem czy na tyle żeby mu wybaczyć, ale chce spróbować, jeżeli po to tu przyjeżdża. Marc musisz znaleźć sobie kogoś kto pokocha cię takiego jakim jesteś. Mnie tak właśnie pokochał Marco.- dotknęłam jego ramienia idąc na górę. Wiedziałam że muszę się spakować i jak najszybciej opuścić jego dom.
Pewnie teraz myślicie: A co jak on przyjeżdża w kompletnie innym celu?
Trudno, wiem że nigdy nie kochałam Bartry i nie będę kochać.
Powoli pakowałam kolejne ubrania, gdy zadzwonił mój telefon.
-Halo?- otarłam łzy z policzków odbierając.
-Mała możemy się spotkać?- usłyszałam głos Neymara w słuchawce.
-No pewnie, o której?- próbowałam się uśmiechnąć do telefonu, ale nawet w taki sposób mi to nie wychodziło.
-Za pół godziny u mnie.
-Na pewno będę.- odparłam bez emocji się rozłączając.
Zapięłam walizkę i wyciągając rączkę doszłam z nią do schodów.
-Daj pomogę Ci.- do moich uszu doszedł czyjś szept. Szybko się obróciłam przestraszona. Brunet widząc jak się zdenerwowałam cicho zaczął się podśmiechiwać.
-Dam sobie rade.- chciałam sama ją znieść, ale na nic poszły moje starania. Próbowałam siłować się z obrońcom najlepszego klubu w Hiszpanii, wiadome było jak to się skończy.
-Nie jesteś zły?- wyminęłam go na schodach zabierając z blatu moją torebkę.
-Nie umiem być na Ciebie zły. W zasadzie jestem Ci wdzięczny że nie kryłaś się z tym, tylko od razu chciałaś załatwić sprawę.- podrapał się po karku.
Nie mogłam nic z siebie wydusić, więc tylko pokiwałam twierdząco głową.
-Przyjaciele?- wyciągnął ręce w moją stronę.
-Pewnie.- przytuliłam go jak najmocniej tylko potrafiłam.
-Dusisz..- wysapał, na co momentalnie od niego odskoczyłam.
-Żartowałem.- zaśmiał się pstrykając mnie w nos.
-Może cię odwieść?
-Nie dziękuje, dalej dam rade sama.- podeszłam do niego, delikatnie muskając jego policzek.
-Dziękuje za wszystko..- powiedziałam zamykając drzwi, ostatnimi siłami. Obawiałam się że zacznę ryczeć jak małe dziecko. Na całe szczęście nic takiego nie miało miejsca.
~*~
Zapukałam do domu da-Silvy lekko zdziwiona co może ode mnie chcieć.
Wyczuwałam w jego głosie przez komórkę lekkie zakłopotanie, ale nie mogłam pojąć czym ono jest spowodowane.
-O Cind jesteś przed czasem.- otworzył mi drzwi Neymar z małym Davim na rączkach.
-Tak jakoś wyszło.- starałam się być miła witając z obydwoma, żeby nie zauważyli że coś jest nie tak. Ale chyba ta walizka za mną krzyczała do nich własnym głosem.
-A to co?- Brazylijczyk wskazał palcem, miętowy przedmiot na kółkach za mną.
-Jak widać nie mam już domu.- mrugnęłam do niego i minęłam w przejściu, żeby tylko nie usłyszeć kolejnych pytań z jego strony.
Jednak to co zobaczyłam w salonie przerosło moje najśmielsze oczekiwania..
_________________________________________
Hejka to znowu ja :) Jak widać z nowym rozdziałem do waszej oceny. Pod ostatnim była bardzo mała "oglądalność" myślę że z czasem powróci ona do normy. Jak myślicie co lub kogo zobaczyła Cind w salonie?
Tak wiem rozdział krótki ale dopiero wróciłam z WAKACJI i nie miałam czasu napisać więcej. Wybaczcie.
A wiec zobaczyla Marco.. napewno :) Ewentualnie Agate lub Kube, ale raczej Marco :D. Fajny rozdzial tylko szkoda ze taki krotki :(.. Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńCuudowny <3 pisz kolejny <3
OdpowiedzUsuńBoski! <3 /Zuza
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kontynuacji ;**
OdpowiedzUsuńChciałam cię powiadomić, że zostałaś nominowana do LBA http://barcaismylife.blogspot.com/2015/08/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńZ racji tego, iż bardzo podoba mi się Twój blog nominowałam Cię do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://serce-nie-slugaa.blogspot.com/p/liebster-award-ii.html
Pozdrawiam!