~*~
"Mam szacunek do przyjaźni,
Mam szacunek do miłości.
Cenie uczucia w człowieku, a nie jego posiadłości.
Mam szacunek dla prawdziwych,
Mam pogardę dla fałszywych.
Zaciskam piąchy za te wszystkie wyrządzone krzywdy."
~*~
Stałam ledwo trzymając się na nogach oparta o granitowy blat w kuchni.
Ciężko oddychałam, trudno było mi złapać powietrze.
I pomyśleć że wszystko przez nerwy i stres!
Chyba nigdy sobie tego nie wybaczę, żeby przez taką błahostkę, doprowadzić swoje ciało do takiego stanu.
Drżałam cała z zimna panującego dookoła mnie.
Pierwszy raz w domu Reusa zastałam taki chłód, a zwłaszcza z rana.
Ale chwile później ogarnęło mnie ciepło bijące od czyjegoś ciała.
Ręce bardzo dobrze znanej mi osoby oplotły się w okół mojej talii, jego palce założone na siebie znalazły się na moim brzuchu, a w środku niego wszystko się topiło.
Działał na mnie aż tak że ledwo co mogłam wydusić z siebie ciche westchnienie.
Delikatnie kołysał się ze mną z boku na bok, jego świeży miętowy oddech drażnił skórę mojej szyi.
-Czemu wstałaś? Lekarz kazał ci leżeć..- wymruczał z lekką chrupką.
-No wiesz nie mam zamiaru drugiego dnia przeleżeć. Starczy że wczoraj nie poszedłeś przeze mnie na imprezę.- zgryzłam wargę wymawiając te słowa. Było mi tak cholernie głupio.
-To nie twoja wina, po prostu za bardzo się denerwujesz i przemęczasz nogę.
-No dobra, dobra. Ale dziś nie leżę cały dzień w łóżku!- byłam stanowcza pomimo że w środku, gdy słyszałam jego głos wszystko unosiło się do góry, sprawiało że chciałam latać.
-Pewnie i tak miałem zamiar zabrać cię w pewne miejsce.
-Jakie?- odwróciłam się w jego stronę że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów.
-Nie powiem..
-Plose..- zrobiłam maślane oczka próbując coś zdziałać.
-Nie ma, tak mnie nie przekonasz.- skończony egoista! Przecież ja muszę wszystko wiedzieć, zawsze i wszędzie!
Czy on tego nie pojmuje ?!
-Marco.- dałam mu buziaka w policzek i wtuliłam w jego klatkę piersiową.
-To niespodzianka.
-Nie lubię niespodzianek.- wytknęłam do niego język, po czym własnymi siłami wdrapałam na blat koło kuchenki.
-Trudno wytrzymasz.
-Dupek- wymamrotałam mijając go i kuśtykając kierowałam się w stronę salonu.
-Na 12 bądź gotowa?
-A kto powiedział że gdzieś się wybieram?- spytałam sarkastycznie choć znałam odpowiedź na to pytanie.
-Ja- prychnął śmiechem idąc na górę.
-To ja nie wyrażam na to zgody.
-Nie musisz jak coś to cie porwę z mojego domu!- uśmiechnął się cwaniacko i zniknął za ścianą.
-Wołami mnie stąd nie wyciągniesz.
-Ale czołgiem już tak.- wybuchnął śmiechem, a ja nie dowierzając zaczęłam kręcić głową i przerzucać kanały w TV.
Jak zawsze same dramaty, komedie, telenowele i durne kreskówki.
Nic, absolutnie nic sensownego.
Jednak.. po jakiejś godzinie natrafiłam na jakiś stary wywiad z Luisem Enerique, obecnym trenerem FC Barcelony.
Tak, to było właśnie o przejściu do mojego ukochanego klubu.
-Ooo.. co oglądasz?- klapnął koło mnie Bartra zabierając pilota.
-Łe.. tam to stare, pytają się tu tylko o jego rodzinę, chęć założenia kolejnej z nami jako jego pionkami do gry.- dziwnie to strasznie ujął. -Oraz o jakiejś jego córce ze starego związku z młodzieńczych lat, ale ona ponoć nie żyje od dawna.- powiedział cicho, a ja rozdziawiłam buzie nie dowierzając.
-Bo ci mucha wleci!- uśmiechnął się szeroko.
Nie mam pojęcia czemu, ale zainteresowała mnie ta informacja.
Wiem że to może dziwne, lecz jakby okazało się że to mój tata?
Nie no o czym ja myślę!
Jego córka nie żyję, a ja sobie jakieś drugie dno w tej sprawie znajduje.
-To trochę przykre.
-Może i tak, ale Luis jej nigdy nie widział i jak sam twierdzi ma syna, nie potrzebuje jakiejś tam córuni!- wycedził ostro, a ja trochę pomimo wszystko zmęczyłam to jakże krótką rozmową.
Boshe.. 10 a ten idiota jeszcze śpi!
-Pobudka- walnęłam go poduszką.
-Co?
-Wstajemy!- wydarłam się tak że runął na podłogę razem ze mną.
-Złaz za lekki to ty nie jesteś- uderzyłam go w plecy.
-A pójdziesz dziś ze mną ?
-Reus..!
-Odpowiedz mi na pytanie.
-No tak głupolu, moja noga cholera!
-Przepraszam, ale musiałem.
-Pff..- usiadłam na łóżku i odgarnęłam niesforne kosmyki włosów z twarzy.
-Farbowany blondasek..- wymamrotałam pod nosem.
-Słucham?- podchodził coraz bliżej mnie.
-Odejdź zmoro nieczysta!
-Musi być nauczka.
-Nieee... hahahaha..- zaczął mnie łaskotać.
-Ahaha.. M-a-r-c-o..!- wiłam się pod nim jak nienormalna.
Musiał mieć ze mnie naprawdę niezły ubaw.
~*~
Od pięciu minut leżałam cała zasypana ciuchami wraz z małą Błaszczykowską.
Odwiedziły nas z Agatą dosłownie chwilkę temu i jak tylko usłyszały że wychodzę w dwie się mną zajęły.
Oliwka w postaci zabawy na łóżku moimi sukienkami i bluzkami, a starsza wyrzucała wszystko z moich walizek.
Hm.. może w końcu przez to je rozpakuje?
-Ple..ple..ple- maleńka zaczęła przedrzeźniać swoją mamę która mówiła tylko dwa słowa.
-Nie.
-Przymierzysz.
Na całe szczęście nie mogła gniewać się na mało rozumiejącą córeczkę, a mnie rozbawiła ona do reszty.
Z chęcią pomogła bym jej wkurzać Agatkę, ale jakoś wole nie widzieć jej wściekłości.
Z chęcią pomogła bym jej wkurzać Agatkę, ale jakoś wole nie widzieć jej wściekłości.
-A gdzie tak w ogóle macie Kubę ?
-Odsypia po wczorajszym.- przekręciła oczami blondynka.
-No tak.- walnęłam się w czoło i w właśnie tym momencie zobaczyłam co przykuło uwagę koleżanki.
Moje bandaże, a pod nimi największy gojący się ból świata!
-Założysz sukienkę?- spojrzała na mnie jakby wszystko już wiedziała.
-Mogę jak jest ciepło.
-No jest, a to?- dotknęła mojej ręki.
-Ał..- syknęłam z bólu.
Jak nikt tego nie dotykał ran było bosko, lecz jak ktoś dotknie mi tego w samym środku najmocniejszej rany?!
Jak nikt tego nie dotykał ran było bosko, lecz jak ktoś dotknie mi tego w samym środku najmocniejszej rany?!
Nie ma czego mi się dziwić!
Boli okropnie i przypomina.. Tak dużo..
Boli okropnie i przypomina.. Tak dużo..
-Przepraszam- objęła mnie, a po miej na kolanka wskoczyła mi Oliwka.
-Nic się nie stało, ale chyba nie muszę ci tłumaczyć co to jest?!
-Nie Marco nam trochę powiedział dlatego ostatnio byłam cicho, ale teraz mnie tknęło.- usiadła obok.
-Ta jest piękna- wskazała na krótką letnią sukienkę.
-W takim razie idę się ubrać i już wracam do was.- skradłam buziaka kruszynce na moich nóżkach i delikatnie żeby nie naruszyć mojej nogi w gipsie położyłam ją koło jej mamy.
Szybko jak na moją sytuacje, znalazłam się w wannie.
Umyłam po czym całe ciało wytarłam miękkim ręcznikiem i się zaczęło.
Mocny makijaż? Delikatny? Proste włosy ? Spięte?
Na moje szczęście za ścianą miałam moje wierne pomocniczki i wyglądałam jak księżniczka.
Tak, z kopciuszka w księżniczkę.
Choć i tak na zawsze tak nie zostanie, czar w pewnej chwili pryśnie.
Chciałam się cieszyć że pomimo wszystko teraz wyglądam wspaniale.
Chciałam się cieszyć że pomimo wszystko teraz wyglądam wspaniale.
~*~
-Baw się dobrze.- usłyszałam szept za mną i szeroki uśmiech Agaty.
-Dziękuje- pożegnałam się z małą jak i jej mamą po czym podeszłam do samochodu Niemca.
Szybko podszedł do mnie i pomógł wejść do samochodu.
-Dzisiaj ja wybieram muzykę- dorwałam się do jego radia jak i karty pamięci.
-Co ty tu masz?
-Dno,dno,dno- chwyciłam się za głowę i podłączyłam szybko mój telefon do tego urządzenia.
-Masz wybór?- zerknęłam na niego.
-Rap w wykonaniu dziewczyn albo chłopaków.- byłam stanowcza.
-Faceci- szybko dał mi odpowiedz, a z głośników wybił się mój ulubiony raper, jak i jego piosenka.
-Tańcz gdy w klubie błyszczy ultrafiolet widać po oczach że kochasz czasem tracić kontrolę..- nuciłam pod nosem tekst nie mogąc się na niczym skupić.
Zdawało mi się że jesteśmy gdzieś za miastem gdy samochód stanął.
-Co jest?- zdziwiłam się bo staliśmy w środku jakiegoś lasu przez który biegła szosa.
-Nic..- mruknął niezadowolony.
-Dobra nie odzywam się- wystawiłam ręce w geście obrony.
-Chyba jakoś się zgubiłem.- patrzył na mapę w swoim telefonie.
-Słucham?- myślałam że się przesłyszałam, jechaliśmy w samochodzie już jakieś 3 godziny, a ten twierdzi że się pomylił i nie wie gdzie jest!
-Powiedz że to żart.- zerkałam na niego zaskoczona.
-A widać żebym się śmiał?!- zmierzył mnie wzrokiem i krzywo uśmiechnął.
-To co robimy?- spytałam patrząc że koło nas ludzie normalnie przejeżdżają i jadą do swojego celu.
-Jedziemy- lekko się uśmiechnął.
-Ale gdzie? Bo tyle że jedziemy to też mogłam się zorientować!- patrzyłam na niego strasznie poirytowana.
-Zobaczysz.- wydęłam usta w geście oburzenia.
Oparłam głowę o okno i resztę trasy przesiedziałam w milczeniu patrząc na piękne krajobrazy.
-Co jest?- zdziwiłam się bo staliśmy w środku jakiegoś lasu przez który biegła szosa.
-Nic..- mruknął niezadowolony.
-Dobra nie odzywam się- wystawiłam ręce w geście obrony.
-Chyba jakoś się zgubiłem.- patrzył na mapę w swoim telefonie.
-Słucham?- myślałam że się przesłyszałam, jechaliśmy w samochodzie już jakieś 3 godziny, a ten twierdzi że się pomylił i nie wie gdzie jest!
-Powiedz że to żart.- zerkałam na niego zaskoczona.
-A widać żebym się śmiał?!- zmierzył mnie wzrokiem i krzywo uśmiechnął.
-To co robimy?- spytałam patrząc że koło nas ludzie normalnie przejeżdżają i jadą do swojego celu.
-Jedziemy- lekko się uśmiechnął.
-Ale gdzie? Bo tyle że jedziemy to też mogłam się zorientować!- patrzyłam na niego strasznie poirytowana.
-Zobaczysz.- wydęłam usta w geście oburzenia.
Oparłam głowę o okno i resztę trasy przesiedziałam w milczeniu patrząc na piękne krajobrazy.
~*~
Zatrzymaliśmy się przy dość dużym drewnianym domku przy jeziorze.
Rozglądałam się dookoła powoli stawiając nogi na ziemi.
Tak, właściwie kule i prawą nogę.
Zerkałam na blondyna ciekawa gdzie mnie przywiózł, gdy z chatki wyszedł starszy facet, a za nim chyba jego żona w fartuszku.
Pewnie coś gotowała..
-Synku co ty tu robisz?- usłyszałam po czym zamarłam nie wiedząc gdzie się ruszyć i co zrobić.
Najchętniej zniknęła bym stamtąd od tak.
-A tak wpadłem w odwiedziny z moją przyjaciółką.- wskazał na mnie, a ja sztucznie uśmiechnęłam grożąc wzrokiem Reusowi.
Ja go dziś zajebie, jak tylko będziemy sami normalnie go uduszę!
-Dzień dobry- uściskałam dłoń mamy jak i taty chłopaka, po czym chwile zastanowiłam.
Czy on miał od samego początku taki plan?! Czy to jakaś wersja B na szybko?!
Weszliśmy do środka a mnie zatkało, z zewnątrz to wyglądało tak skromnie, a w środku jak w pałacu!
Moje oczy musiały wyglądać jak pięciozłotówki.
Choć i tak ja chyba w tym momencie byłam największą atrakcją w tym domu.
Matka blondyna wciąż lustrowała mnie spojrzeniem od stóp do głów.
Czułam się okropnie,
Wiedziałam że teraz to sobie o mnie pomyśli, złamana noga, ręce w bandażach..
Wyglądałam jak jakaś chora psychicznie, albo gorzej.
-Gdzie się poznaliście?- spytał brunet siedzący na przeciwko.
-W dyskotece..- wycedził piłkarz.
-Cinderella to tancerka.- dodał po chwili.
-Striptizerka- emeryt lampił się na mnie jak na małpy w zoo.
-Nie, ona uczy tańca.
-Yghm..- zakaszlał jakby celowo patrząc na mnie jego tata, a ja płonęłam niczym żywa pochodnia.
-Marco choć na chwilę..!- krzyknął damski głos w kuchni.
-Nie zostawiaj mnie- wyszeptałam błagalnie, ale ten mnie nie posłuchał.
-Mami synek!- wypaliłam wściekła dość głośno.
Rozglądałam się dookoła powoli stawiając nogi na ziemi.
Tak, właściwie kule i prawą nogę.
Zerkałam na blondyna ciekawa gdzie mnie przywiózł, gdy z chatki wyszedł starszy facet, a za nim chyba jego żona w fartuszku.
Pewnie coś gotowała..
-Synku co ty tu robisz?- usłyszałam po czym zamarłam nie wiedząc gdzie się ruszyć i co zrobić.
Najchętniej zniknęła bym stamtąd od tak.
-A tak wpadłem w odwiedziny z moją przyjaciółką.- wskazał na mnie, a ja sztucznie uśmiechnęłam grożąc wzrokiem Reusowi.
Ja go dziś zajebie, jak tylko będziemy sami normalnie go uduszę!
-Dzień dobry- uściskałam dłoń mamy jak i taty chłopaka, po czym chwile zastanowiłam.
Czy on miał od samego początku taki plan?! Czy to jakaś wersja B na szybko?!
Weszliśmy do środka a mnie zatkało, z zewnątrz to wyglądało tak skromnie, a w środku jak w pałacu!
Moje oczy musiały wyglądać jak pięciozłotówki.
Choć i tak ja chyba w tym momencie byłam największą atrakcją w tym domu.
Matka blondyna wciąż lustrowała mnie spojrzeniem od stóp do głów.
Czułam się okropnie,
Wiedziałam że teraz to sobie o mnie pomyśli, złamana noga, ręce w bandażach..
Wyglądałam jak jakaś chora psychicznie, albo gorzej.
-Gdzie się poznaliście?- spytał brunet siedzący na przeciwko.
-W dyskotece..- wycedził piłkarz.
-Cinderella to tancerka.- dodał po chwili.
-Striptizerka- emeryt lampił się na mnie jak na małpy w zoo.
-Nie, ona uczy tańca.
-Yghm..- zakaszlał jakby celowo patrząc na mnie jego tata, a ja płonęłam niczym żywa pochodnia.
-Marco choć na chwilę..!- krzyknął damski głos w kuchni.
-Nie zostawiaj mnie- wyszeptałam błagalnie, ale ten mnie nie posłuchał.
-Mami synek!- wypaliłam wściekła dość głośno.
~*~
-Dziękuje że wyszliśmy.- dałam buziaka w policzek chłopakowi.
Od czterech godzin byłam w tym domu, a czułam jakby minął rok.
-Nie ma za co, wiem że oni potrafią być..
-Chamscy, wredni, niemili, irytujący?- przerwałam mu, a ten lekko uśmiechnął.
Wiedział dobrze ze nie pod pasowali mi tak jak ja im.
Jego matka pół godziny truła że mam ściągnąć te bandaże, gdy wcisnęłam jej kit że są mi potrzebne bo nadgarstki mnie bolą.
Niby dała się nabrać, ale swoje też musiała myśleć.
-Siadamy?- spytał gdy zaczęło nad woda słońce.
-Mhm..- Usiadłam po chwili na jego kolanach, a ten delikatnie musnął nosem mój policzek.
Poczułam przyjemny dreszcz przechodzący moje ciało.
-Muszę ci coś powiedzieć- odwróciłam się żeby spojrzeć w jego oczy tym samym siadając na nim okrakiem.
-O co chodzi?
-Wiem że gdy w pierwszy dzień nie mogłam otworzyć oczu to ty byłeś przy mnie, w ogóle ciągle jesteś ze mną.
Wspierasz, pomagasz..
Po prostu, ale coś ostatnio dla mnie się zmieniło bo ja..ja cię..bo ja cię- zaczęłam się jąkać jak głupia.
-Ja też.- ujął moją twarz w swoje dłonie, wpijając w moje wargi.
Czułam się wreszcie kochana, szanowana i mogłam te miłość odwzajemnić.
Całowałam go jakby za chwile mieli nas rozdzielić na zawsze.
Pragnęłam go Coraz bardziej.
Wplatałam palce w jego włosy i jeszcze bardziej pogłębiłam pocałunek.
Nie minęła chwila, a nasze języki zaczęły toczyć ze sobą wojnę.
To nie był taki pocałunek jak z Bartrą.
Ten był pełen namiętności i pożądania, a nie impulsem po którym miałam wszystkiego żałować.
Odepchnęłam go na chwilę od siebie żeby wziąć oddech.
Sapałam przy jego ustach, stykając się z nim czubkami nosów.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też..
~*~
"Uczucia są niebezpieczne. Jeśli się zaczyna coś czuć, traci się odporność."
Mój chyba właśnie ma zacząć po powrocie do paszczy lwa! (Rodziców Marco.)
"Uczucia są niebezpieczne. Jeśli się zaczyna coś czuć, traci się odporność."
Mój chyba właśnie ma zacząć po powrocie do paszczy lwa! (Rodziców Marco.)
~*~
Uczucia są niebezpieczne. Jeśli się zaczyna coś czuć, traci się odporność.
Mam wrócić do tej paszczy lwa już niedługo..
Mam stracić całą odporność na ból!
Uczucia są niebezpieczne. Jeśli się zaczyna coś czuć, traci się odporność.
Mam wrócić do tej paszczy lwa już niedługo..
Mam stracić całą odporność na ból!
Wiem ten rozdział nie jest wyjątkowy, ale pisałam z serca.
Jestem chora i to też może przez to :(
Ale rozczarowała mnie liczba komentarzy z 11 zrobiło się 5.
No nic to zrobimy tak za 8 komentarzy dodam nowy.
A za jedynaście dam dwa pod rząd, albo jeden długi *.*
Mam nadzieje że nie opuścicie mnie przez chwilowy brak weny, ale to też ta
S-Z-K-O-Ł-A
Dobija mnie ta nauka, ale jak nie teraz to kiedy mam się uczyć.
Buziaki <3333
Papa..
Buziaki <3333
Papa..
To takie przesłodkie. <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten blog coraz mocniej. :)
Pozdrawiam & ściskam. :*
Co tu dużo mówić, urzekłaś mnie hahaha <3
OdpowiedzUsuńI chcę więcej więcej więcej najlepiej jutro :D
A jeśli nie jutro to niedługo, tak czy inaczej oczekuję następnego z niecierpliwością :)
Buziaki <3
Tak tak tak tak !!!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. kocham po prostu.
Marco i Cind ......o boże !! <3
Czekam na nn.
Mam nadzieję że między naszymi zakochańcami wszystko będZie dobrze :-*
Pozdrawiam serdecznie.
;-)
PS Dziękuje za kom u mnie i za odpowiedź. :-)
Ten blog jest świetyyy <3 Uwielbiam go :D
OdpowiedzUsuńJejuu... Jak ja sie ciesze! Myslalam, ze to nigdy nie nastapi.
OdpowiedzUsuńOni pasuja do siebie jak nikt inny.
Rodzice Marco... Co to mialo byc!?
Jak oni sie zachowywali!? Striptizerka!? No darowaliby sobie...
Jeju... To jak sie calowali. To jak wyznali sobie milosc... Aww... *_* To bylo takie cudowne.
Martwi mnie jedynie osoba Barty.
Jaki ona interes w tym opowiadaniu.
To mnie najbardziej ciekawi.
Jest to jeden z najlepszych i najciekawszych blogow jakie czytam.
Naprawde! :D
Niecierpliwie czekam na nn. ;)( Juz tylko czekam na te 8 albo 11 komentarzy.
Buziaki... ;**
EJ noooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo ona ma być z Bartrą ?! no kurde co to ma być nie zgadzam się !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńno nie wierze :/ ona ma kochać Bartrę a jej ojcem ma się okazać Luiz !!!!!!!!!!!!!!!
i tak ma być a nie jakieś Reusy ://///
Wgl.. to piszę podczas meczu dlatego mogą być błędy <333
Ale .. Xavi wchodzi <33333333333333333333333333
szkoda że Marca nie ma :(
Trochę żem odbiegła od tematu także..
dlaczego no... ja chcę BartraLove a nie ReusoLove :P
A tak wgl.. Striptizerka hahahahahhahahahahahahhah no nieźle ahahahhahahahahahhaha :D
No kurde.. ja chce Bartrę <3 AWWWWWWWWWWW *-*
czekam na nn ;*
a teraz wracam do meczu <3333333333333333333
MARC MARC MARC <333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333333
Ohoho:)
OdpowiedzUsuńWreszcie sie doczekałam teeeego pocałunku:).
Bardzo ale to bardzo sie ciesze z ich szczescia <3
Haha rodzinka Reusowa najlepsza.
Czekam na nn, tymczasem zapraszam do siebie:http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/
Cudny kochana!
OdpowiedzUsuńTrochę późno weszłam na aska.... hihihi
A tak na poważnie to super! Świetnie piszesz. Fajna fabuła i genialnie się to czyta ;)
Normalna ^.^
Cieszę się ich szczęściem, no po prostu bajka ♥
OdpowiedzUsuńZ tą striptizerką mogli sobie darować, jeśli nawet by Nią była to nie mieli prawa Jej oceniać. Mam nadzieję, że następnej takiej gafy nie popełnią.
Czekam na nn<3
Tymczasem zapraszam do siebie na nowego bloga. Dodałam już prolog:
Usłyszał tylko huk zamykanych drzwi i gdy już spojrzał za siebie to nikogo nie było. Odeszła. To nie była chwilowa wymiana słów jak w zwykłym normalnym związku. To już był koniec, definitywny koniec. Brunet sam do tego doprowadził. Wierzył głęboko w to, że dobrze czyni lecz czy sam nie był zbyt zazdrosny i zbyt uległy wpływom innych ludzi? Czy nie został zaślepiony przez anonimowo wirtualne człowieczeństwo które jest pełne zazdrości i obraża inne osoby, które są rozpoznawalne? Ktoś w tej historii zwyczajnie się pogubił. Kto? To się jeszcze okaże.
http://zakazany-romans.blogspot.com/
Oejku jak słodkooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooo!
OdpowiedzUsuńPocałunek! *O*
Ej chcę Bartre też....:C
Pisz szybko rozdział,nie mogę zbytnio się rozpisywać bo mam słaby internet!:C
Pozdrawiam!:*
no proszę, jak słodko!
OdpowiedzUsuńRozdzial jak zawsze świetny, nie zasłaniaj się chorobą, bo ona mogła tylko polepszyć!
czekam na kolejny :*
Jak się fajnie teraz zrobiło <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :*
Świetny ! ♥
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny :)