-Camila?!- stałam zdezorientowana przed moją siostrą, całą poobijaną, posiniaczoną, zmasakrowaną!
-Co ci się stało?- zasłoniłam dłonią usta, i bez większego zastanowienia wciągnęłam ją za rękaw kurtki do środka.
Teraz nie było dla mnie ważne to ile przez nią wycierpiałam, ile łez wylałam w poduszkę, ile bólu czułam narastającego z dnia na dzień coraz szybciej.
Pomimo wszystko jest moją rodziną, a rodziny nie zostawia się bez pomocy.
Gdy ściągnęła kurtkę zobaczyłam zadrapania na jej rękach.
-Kto ci to zrobił?- chwyciłam ją za nadgarstki, a ta syknęła z bólu.
W błyskawicznym tempie zabrałam od niej swoje ręce.
Kucała zakrywając twarz włosami, bez zbędnych słów przykucnęłam obok i podniosłam jej podbródek tak że spokojnie mogłam patrzeć w jej oczy.
Strach.. to mało co w nich panowało, iskierki ognia jakie zawsze w nich widniały wypaliły się! Zastąpił je żal, żal do ludzi, do otoczenia.
Obawa że ktoś znów ją skrzywdzi.
-Ja..ja..ja cie przepraszam, Cind- nie dałam jej dokończyć, szybko wzięłam ją w ramiona.
Wiedziałam że żałuje, musiało być jej cholernie trudno tu przyjść, ale jednak.. zrobiła to i dzięki temu wygrała coś.
To nie rzecz którą można chwycić, albo dostrzec gołym okiem.
Miłość, siostrzana miłość, tyle zawsze mogę jej dać, jeżeli tylko będzie tego chciała.
-Choć- wstając, wyciągnęłam do niej dłoń.
Uniosła wzrok ku górze i powoli podnosząc się również do pionu, poszła ze mną do kuchni.
-Chcesz się czegoś napić?- podeszłam do kuchenki.
-Wody.- uśmiechnęła się gorzko.
Powoli z szafki wyciągnęłam dwie szklanki i wlałam do nich zimną, mineralną z lodówki.
Położyłam je na wysepce, siadając na przeciwko dziewczyny.
-Teraz masz mi wszystko wytłumaczyć.- powiedziałam stanowczo.
-Mhm..- wymruczała nie będąc pewna chyba od czego zacząć.
-To wszystko przez niego, znów się napił, nie panował nad sobą, wszedł do twojego pokoju, rozejrzał się po nim i ogarnął się że brakuje w nim twoich rzeczy. Stwierdził że ja ci je dałam jesteśmy w spisku. Próbowałam mu wytłumaczyć że to nie prawda, lecz nie rozumiał. Chwycił wazon i uderzył mnie nim. Straciłam na chwilę przytomność. Odzyskałam ją leżąc w swoim pokoju. Rozejrzałam się w po nim, w rodu siedział on. Był schlany w trupa, myślałam że śpi. Wstałam i poszłam do drzwi, ale myliłam się.
Zaczął się ze mną szarpać, z całej siły rzucając mnie na łóżko. Zaczęłam krzyczeć i się miotać.. to nic nie dało, on mnie..- rozpłakała się nie mogąc dokończyć.
Słuchając tego miałam ciarki na całym ciele, skrzywdził ją jeszcze bardziej niż się tego spodziewałam.
Krajało mi się serce jak tylko na nią spoglądałam.
Biedna krztusiła się łzami.
-Cii.. spokojnie- pokuśtykałam do niej na jednej nodze, szybko obejmując.
-Nie chciałam..ja tak ba-r-dz-o nie ch-cia-łam- taiła się, brała głębokie oddechy po każdej prawie literce jaką mówiła.
-Wiem- gładziłam ją po głowie. Próbowałam choć trochę uspokoić te, niewiarygodną sytuacje.
~*~
-Proszę- trzymając się o kulach dałam jej chusteczki.
-Nigdzie się stąd nie ruszaj, pójdę się przebrać i zaraz do ciebie wracam.- leciutko się do niej uśmiechnęłam, co ta krzywo, ale przynajmniej odwzajemniła.
Ruszyłam na górę.
-O nie, nie, nie.- otwarłam drzwi od sypialni.
-Wstajemy kochanie.- przegryzłam płatek ucha chłopaka, po czym załagodziłam to delikatnym pocałunkiem.
-Mmm..- usłyszałam grymas ze strony Marco.
-Pff.. chciałam po dobroci!- zwaliłam go z impetem z łóżka na lodowatą i twardą podłogę.
-Aał..!- podniósł się trzymając za bark.
-Wole wersje A.- przyciągnął mnie do siebie i już chciał pocałować, ale przymknęłam jego usta opuszką palca.
-Nie teraz, mamy mały problem.- westchnęłam ciężko, odsuwając się kawałek dalej.
-Jaki?- zdziwił się patrząc w moje tęczówki.
-Camila- wymamrotałam bardzo cicho.
-Kto?
-Nie karz mi powtarzać, wiem że słyszałeś.- założyłam ręce na piersi, zwieszając głowę w dół.
Wytłumaczyłam mu wszystko jak najszybciej tylko szło i bez zbędnych jego pytań, ubrałam się i zeszłam z powrotem na dół.
-Już jestem!- krzyknęłam wpadając do salonu, pocierając o siebie ręce.
Pusto! Nie było jej tam.
Usiadłam na kanapie i przytrzymałam głowę rękami z dwóch stron.
Nie powinnam jej zostawiać!
Obwiniałam się patrząc tempo w dywan.
-Ja pierdole!- walnęłam otwartą dłonią o mały szklany stolik.
-A to co?..- zauważyłam kartkę na nim z obok leżącym długopisem.
"Przepraszam że w ogóle tu przyszłam. Nie powinnam, wiem że jesteś dobra, ale nie potrzebuje litości. Zapomnij że tu byłam, co ci mówiłam. Dam sobie sama radę. Dziękuje za wszystko, ale tak będzie dla nas lepiej.
Camila"
-Marcoo...!- krzyknęłam roztrzęsiona.
-Tak- zbiegł w samych bokserkach do mnie.
-Spójrz.- śwignęłam w jego stronę ten cholerny list.
Podeszłam do drzwi i zaczęłam ubierać buty.
-Pff..- przeczesał włosy ręką.
-Nie wiem co o tym myśleć- wypalił lampiąc się w kartkę.
-Ja też.- ściągnęłam z wieszaka swoją torebkę.
-Gdzie ty się wybierasz?!- wstał i zbliżył się do mnie.
-Idę ją znalezć nie zostawię jej tak!- schowałam telefon do kieszonki w torbie i zawieszając ją na ramieniu, chwyciłam klamkę.
-Obiecaj mi że nie zrobisz nic głupiego? Ubiorę się i zaraz do ciebie dołączę, okey?- chwycił mnie i rozkazał siłą uchwytu spojrzeć na siebie.
-Dobrze.- pocałowałam go w policzek, pocierając go potem palcem.
-Pa.- wyszłam kierując się w ważną dla mnie stronę.
Ta szuja zapłaci za wszystko, za to co mi zrobiła i jej, zabije go jak będzie trzeba!
Powtarzałam sobie w myślach.
Zniszczył mi tyle lat życia, nie postąpi tak samo z nią! Po moim trupie..
Moje szybkie tempo chodu, sprawiło że po niespełna dziesięciu minutach byłam na miejscu.
Wygrzebałam stare klucze i przekręcając je w zamku, uchyliłam drzwi.
Byłam pewna na sto procent że schlany śpi u siebie w pokoju.
Wzięłam głęboki wdech i tak jak mnie nogi kierowały szłam w stronę pomieszczenia.
Powoli, po cichu, żeby za szybko go nie obudzić..
Nie spał, siedział na łóżku z flaszką i patrzył w okno.
-Hah.. to było pewne że wrócisz.- wysyczał odwracając się.
-Tak, na pewno byłeś pewien że cie odwiedzę? Uu.. no proszę, jednak jesteś w jakimś stopniu inteligentny, wódka całego rozumu ci nie wyżarła.- opanowana spokojnie mówiłam, to co zawsze chciałam.
-Haha.. nie boisz się mnie? To lepiej zacznij!- wstał i rzucił w moim kierunku butelką.
Rozbiła się na tysiące kawałków, uderzając o ścianę.
-Ups..pudło.- wypaliłam sarkastycznie.
-Przesadzasz- ryknął na mnie.
-Jestem twoim ojcem! Należy mi się szacunek!- wrzeszczał na mnie.
-Nie jesteś moim ojcem, mój ojciec nie żyję. Nigdy nie dorastałeś mu nawet do pięt, pojmij to w końcu. Nigdy nie traktowałam cie tak jak go i nigdy nie zacznę!- krzyknęłam rozdrażniona.
-Ty suko! Zabije cię!- podchodził do mnie, a ja cofałam coraz bardziej w tył.
-Już jesteś martwa- chwycił nóż z blatu komody, a ja szybko wbiegłam do łazienki i się w niej zamknęłam.
-Otwieraj!
-Nie!
-Otwieraj!
-Nie!
-Zobaczymy- walnął w drzwi pięścią.
Zsunęłam się po ścianie i wybrałam numer Reusa.
-Przepraszamy, ale numer jest poza zasięgiem sieci.-
-Tylko nie to- drzwi wleciały do pomieszczenia wraz z zawiasami.
-Mówiłem nie igraj ze mną. Sama chciałaś!
~*~
Hey :D
Nastraszyłam was ?
Macie ciary?
O to chodziło :*
Heh.. ostatnio tylko 9 kom, musicie się poprawić :D
Nie no żart. 3356 wejść
Dziękuje *.*.*.*.*.*.*
Po prostu jak to zobaczyłam aż się popłakałam ;(
Ale cóż ze szczęścia mogę :)
Dziś chcę także coś komuś dać.
KINGA!
To o tobie mowa. Motywujesz mnie jak nikt inny, dajesz siłę i chęć pisania. Jesteś moim aniołkiem dzięki któremu pisze :* Wyjątkowa jesteś, nie wiem czy znajdę kiedyś kogoś podobnego do cb. I rozdział nie może być dla nikogo innego.
Motywacja i wola walki jest dzięki tobie moimi priorytetami.
A twój blog..
Bajaka. Piszesz sto razy lepiej niż ja, ale nie wytykasz mi tego że jestem gorsza.
Jestem też świeżą blogerką i wprowadzasz mnie też w jakiś sposób do blogera.
Może nie mówiąc to jest tu, a to tu, ale jednak.. :*
P.S Jeszcze raz dziękuje i wszystkim moim czytelniczką polecam tego bloga:
serce-nie-slugaa.blogspot.com
serce-nie-slugaa.blogspot.com
To już 10, pobijmy rekord komentarzy 15 :D
Jezusiu.. Popłakałam się kiedy czytałam to wyżej o mnie.
OdpowiedzUsuńNaprawdę mówię ci prawdę. Twój blog jest boski i mówię to na serio. Cieszę się, że cię motywuję i daję ci siłę do dalszego pisania.
I jeszcze jedno.. To co ci pisałam wczoraj. To była szczera, najszczersza prawda. Masz wielki talent i nie zmarnuj go. ;**
Co do rozdziału to przyprawił mnie on o ciarki. Marco.. W najmniej odpowiednim momencie nie odbiera.
Mam nadzieję, że Reus wróci na czas.
Jak już wiesz.. Niecierpliwie czekam na nexta. ;))
Całuję.. ;** <3
Cudowny ten rozdział. Miałam ciary, gdy go czytałam. Najgorsze jest to że Reus nie odbiera ale mam przeczucie że niespodziewanie sie tam ktoś pojawi i uratuje Cind...
OdpowiedzUsuńRodział naprawde boski *.* Taki awww czekam z niecierpliwością na nn :) //Asia
O jeju, kochana, aż mnie ciarki przeszły :D
OdpowiedzUsuńTeraz jakby tak Reus wpadł z tyłu i mu przywalił wowowo XD
pewnie będzie ciekawie, czekam na nexta, zapraszam do siebie ;*
Daj spokój, ale mnie nastraszyłaś! Jezu aż się boję pomyśleć co się dalej stanie... O_o
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieję, że zjawi się książę na białym koniu, w postaci Reusa i ją uratuje ;)
Czekam na nexta <3
Buziaki kochana :* :)
No masz racje ciarki są!
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co dalej wymyślisz,ale mam też taką cichutką nadzieję,że ktoś ją uratuje!:*
Z ogromną przyjemnością mogę powiedzieć,że twoje blogi są najlepsze!
NAJLEPSZE!
W życiu nie zaciekawił mnie tak ff jak twój!
Boże,dziewczyno pisz szybko bo chcę wiedzieć co będzie dalej!:*
Kocham i życzę weny!♥
Uwielbiam tego bloga :3 Czekam na nexta. Ten Reus w bokserkach ... moj boze :o
OdpowiedzUsuń