-Marco..?- przełknęłam głośno ślinę, chowając twarz w dłoniach.
Klamka powoli zaczęła się ruszać, a drzwi uchyliły się.
Serce podeszło mi do gardła, bałam się.. tak strasznie się bałam.
-Reus..?- zapytałam ostatni raz, biorąc do ręki prostownice która od rana leżała na wannie.
-Cind.- wychrypiał jakiś mężczyzna stojąc nade mną.
Zdezorientowana nie wiedziałam co mam robić.
Odruchowo podniosłam się do pionu i z całej siły uderzyłam przedmiotem który trzymałam w dłoniach, w miejsce z którego chwile temu słyszałam głos.
Było ciemno nie miałam pojęcia czy trafiłam w niego czy nie.
Byłam oszołomiona i przestraszona jak chyba jeszcze nigdy!
-Auć..- usłyszałam znajomy jęk i jak ktoś siada na płytki.
To był blondyn!
Uderzyłam swojego chłopaka..!
-Co ty odpierdalasz?- spytał wściekły.
-Yy.. nie wiedziałam że to ty..spanikowałam.- ukucnęłam obok niego przygryzając dolną wargę.
-Czym ty mnie uderzyłaś, cholera wiesz jak to boli?!- bąknął oburzony.
-Prostownicą, przepraszam.- próbowałam znalezć jego rękę, lecz na marne.
-Heh.. nic się nie stało, rzeczywiście mogłem ci odpowiedzieć.- westchnął głośno. -Ale mój policzek! W nagrodę chcę słodkiego całusa.- nie musiałam widzieć jego twarzy, żeby widzieć że gości na niej szeroki cwaniacki uśmieszek.
-Dobra, jak włączą światło dostaniesz.- cmoknęłam ustami zadowolona.
-Niech ci będzie.- usiadłam obok niego opierając głowę o wannę, kompletnie zapominając że jestem naga.
Nagle w pomieszczeniu znów zagościło światło, a ja tempem błyskawicy zakryłam chłopakowi oczy.
-Co robisz?- zapytał oburzony.
-Jestem bez bielizny, więc wychodzisz do sypialni.- rozkazałam nadal przytykając ręce do jego oczu.
-Mm.. no to ja zostaję.- zaśmiał się cicho.
-Reus..- wymamrotałam naburmuszona.
-No co?- zdziwił się.
-Wypad!
-A..
-Nie chce tego słyszeć..papa..- dałam mu buziaka w policzek i wypchnęłam z pomieszczenia.
Nie powiem musiałam mu dość mocno pociągnąć, bo ma czerwony ślad po lewej stronie twarzy.
Jak to zobaczy udusi mnie, tego mogę być 100% pewna.
Szybko narzuciłam na siebie bluzkę piłkarza którą zamiast piżamy wyciągnęłam z szafy, na całe szczęście była na tyle duża że bez problemu zakrywała moje czarne koronkowe majtki.
Podchodząc do lustra spięłam włosy w dość wysokiego kuca i spojrzałam na siebie..
Może to dziwnie zabrzmi, ale w swoim odbiciu nie znalazłam już tej samej osoby co dwa miesiące temu.
Przestałam się ciąć, martwić o siebie, czuć urazę do swojej siostry, stałam się inna.
Nauczyłam się kochać ludzi i dawać im drugą szansę, nawet jeśli bardzo nas skrzywdzili.
Powolnym krokiem ruszyłam do pokoju, jedyna rzecz o jakiej teraz marzyłam to był sen..
Niestety nie było mi pisane tak po prostu położyć się i zasnąć.
Miałam podjąć decyzje na temat wyjazdu..
I poinformować o niej mojego chłopaka.
-Musimy porozmawiać.- usiadłam na łóżku koło blondyna, zwieszając głowę w dół.
-A właśnie jak rozmowa z twoim 'bratem'?- zbył moje słowa, zadając jednak bardzo podobne pytanie.
-Dokładnie o nią chodzi.- wciąż nie mogłam na niego patrzeć, byłam świadoma że jak na niego spojrzę rozkleję się jak małe dziecko.
-To mów.- poganiał mnie, jednak widząc moje zachowanie zmienił ton swojego głosu. -Jak nie chcesz teraz mi tego mówić nie musisz.- delikatnie ujął moją rękę, głaszcząc nią opuszką swojego palca.
-Nie! Muszę powiedzieć ci to teraz.- przełknęłam gule w gardle niepewnie zaczynając. -On mówił prawdę, pokazał mi list do jego ojca od mojej matki gdy była już umierająca, z prośbą żeby się mną zaopiekował. I informacją że ma w ogóle córkę! Szukali mnie dość długo.
Dopiero gdy przeprowadziłam się do ciebie dowiedzieli się od Bartry o wszystkim, kojarząc fakty.
-To chyba dobrze.- pocałował mnie, uśmiechając się pokrzepiająco.
-Reus ty nie rozumiesz, oni chcą żebym pojechała do Barcelony.- wydusiłam z siebie na jednym tchu.
-Co..?- widać było że ta informacja go zmieszała.
-Na stałe?- spytał podnosząc moją twarz za podbródek do góry.
-Nie, na dwa najwięcej trzy tygodnie.- w moich oczach zaświeciły się pojedyncze łzy.
-Tylko nie płacz damy sobie radę, przecież pojadę z tobą.- pocałował mnie namiętnie.
-Nie możesz, a treningi i bankiet?! Mecze zaczynają się też niedługo?!-odepchnęłam go od siebie, spoglądając w jego oczy.
Zraniłam go, choć nie chciałam tego, zrobiłam to!
Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starł kciukiem.
-Cholera!- wymamrotał pod nosem.
-Poradzimy sobie i tak. To tylko 14 góra 21 dni, zleci bardzo szybko.- starał się mnie pocieszyć, lecz marnie mu to wychodziło.
Coraz więcej słonej substancji zataczało mokre okręgi na moich policzkach.
-Tak myślisz?- zerknęłam na niego z nadzieją.
-Pewnie. Możemy codziennie ze sobą rozmawiać. Tylko powiedz mi kiedy wyjeżdżasz?
-Jutro wieczorem.- zaczęłam krztusić się łzami wymawiając te słowa.
-Cicho.. nie płacz. Przecież nic się nie stanie.- przytulił mnie do siebie tak mocno że aż brakowało mi tchu.
-Nie musisz za mną czekać, zrozumiem cię.- wtuliłam się w jego umięśniony tors jeszcze mocniej, unosząc wzrok do góry.
-Odbija ci, ty mój głupolku. Kocham cię! I nie mam zamiaru stracić.- dał mi buziaka w czubek głowy, kołysząc to w lewo to w prawo.
Powoli zaczynałam się uspokajać w jego ramionach.
Czułam się w nich beztrosko, bezpiecznie, jak jeszcze przy nikim.
-A co z Camilą?- spojrzałam na niego pytająco.
-Nie wyrzucę jej na bruk dopóki sobie czegoś nie znajdzie.- rzucił mnie na poduszki.
-Kochany jesteś.- wyszeptałam zawieszając ręce na jego szyi.
-Wiem.- całował mnie bez opamiętania.
Nie byłam mu dłużna ani chwilę, oddawałam każdy jego pocałunek z taką samą namiętnością.
Powoli podciągnął moją bluzkę, obcałowując mój brzuch.
-Co ty wyprawiasz.- zaśmiałam się, ściągając koszulkę z powrotem na dół.
-Skoro uciekasz, muszę ci pokazać że masz do czego wrócić.- wychrypiał zmysłowo do mojego ucha.
-Śmieszny jesteś wiesz, a ja za to bardzo śpiąca.- cicho chichocząc złożyłam krótkiego całusa na jego rozgrzanych ustach i ułożyłam się do snu.
-Śpioch.- skwitował kładąc się obok.
Przyciągnął mnie bliżej siebie i oplótł rękoma moją talie.
-A Cam ma gdzie spać?
-Tak stwierdziła że może jeszcze dziś spać na kanapie, a jutro pójdzie do pokoju Marca i Amber bo też przecież jutro wracają do Hiszpanii.- powiedział muskając delikatnie skórę mojej szyi.
-Dziękuje ci, za wszystko.
-Nie masz za co.- odparł drażniąc mnie nosem.
-Heh.. Dobranoc.
-Branoc..
Klamka powoli zaczęła się ruszać, a drzwi uchyliły się.
Serce podeszło mi do gardła, bałam się.. tak strasznie się bałam.
-Reus..?- zapytałam ostatni raz, biorąc do ręki prostownice która od rana leżała na wannie.
-Cind.- wychrypiał jakiś mężczyzna stojąc nade mną.
Zdezorientowana nie wiedziałam co mam robić.
Odruchowo podniosłam się do pionu i z całej siły uderzyłam przedmiotem który trzymałam w dłoniach, w miejsce z którego chwile temu słyszałam głos.
Było ciemno nie miałam pojęcia czy trafiłam w niego czy nie.
Byłam oszołomiona i przestraszona jak chyba jeszcze nigdy!
-Auć..- usłyszałam znajomy jęk i jak ktoś siada na płytki.
To był blondyn!
Uderzyłam swojego chłopaka..!
-Co ty odpierdalasz?- spytał wściekły.
-Yy.. nie wiedziałam że to ty..spanikowałam.- ukucnęłam obok niego przygryzając dolną wargę.
-Czym ty mnie uderzyłaś, cholera wiesz jak to boli?!- bąknął oburzony.
-Prostownicą, przepraszam.- próbowałam znalezć jego rękę, lecz na marne.
-Heh.. nic się nie stało, rzeczywiście mogłem ci odpowiedzieć.- westchnął głośno. -Ale mój policzek! W nagrodę chcę słodkiego całusa.- nie musiałam widzieć jego twarzy, żeby widzieć że gości na niej szeroki cwaniacki uśmieszek.
-Dobra, jak włączą światło dostaniesz.- cmoknęłam ustami zadowolona.
-Niech ci będzie.- usiadłam obok niego opierając głowę o wannę, kompletnie zapominając że jestem naga.
Nagle w pomieszczeniu znów zagościło światło, a ja tempem błyskawicy zakryłam chłopakowi oczy.
-Co robisz?- zapytał oburzony.
-Jestem bez bielizny, więc wychodzisz do sypialni.- rozkazałam nadal przytykając ręce do jego oczu.
-Mm.. no to ja zostaję.- zaśmiał się cicho.
-Reus..- wymamrotałam naburmuszona.
-No co?- zdziwił się.
-Wypad!
-A..
-Nie chce tego słyszeć..papa..- dałam mu buziaka w policzek i wypchnęłam z pomieszczenia.
Nie powiem musiałam mu dość mocno pociągnąć, bo ma czerwony ślad po lewej stronie twarzy.
Jak to zobaczy udusi mnie, tego mogę być 100% pewna.
Szybko narzuciłam na siebie bluzkę piłkarza którą zamiast piżamy wyciągnęłam z szafy, na całe szczęście była na tyle duża że bez problemu zakrywała moje czarne koronkowe majtki.
Podchodząc do lustra spięłam włosy w dość wysokiego kuca i spojrzałam na siebie..
Może to dziwnie zabrzmi, ale w swoim odbiciu nie znalazłam już tej samej osoby co dwa miesiące temu.
Przestałam się ciąć, martwić o siebie, czuć urazę do swojej siostry, stałam się inna.
Nauczyłam się kochać ludzi i dawać im drugą szansę, nawet jeśli bardzo nas skrzywdzili.
Powolnym krokiem ruszyłam do pokoju, jedyna rzecz o jakiej teraz marzyłam to był sen..
Niestety nie było mi pisane tak po prostu położyć się i zasnąć.
Miałam podjąć decyzje na temat wyjazdu..
I poinformować o niej mojego chłopaka.
-Musimy porozmawiać.- usiadłam na łóżku koło blondyna, zwieszając głowę w dół.
-A właśnie jak rozmowa z twoim 'bratem'?- zbył moje słowa, zadając jednak bardzo podobne pytanie.
-Dokładnie o nią chodzi.- wciąż nie mogłam na niego patrzeć, byłam świadoma że jak na niego spojrzę rozkleję się jak małe dziecko.
-To mów.- poganiał mnie, jednak widząc moje zachowanie zmienił ton swojego głosu. -Jak nie chcesz teraz mi tego mówić nie musisz.- delikatnie ujął moją rękę, głaszcząc nią opuszką swojego palca.
-Nie! Muszę powiedzieć ci to teraz.- przełknęłam gule w gardle niepewnie zaczynając. -On mówił prawdę, pokazał mi list do jego ojca od mojej matki gdy była już umierająca, z prośbą żeby się mną zaopiekował. I informacją że ma w ogóle córkę! Szukali mnie dość długo.
Dopiero gdy przeprowadziłam się do ciebie dowiedzieli się od Bartry o wszystkim, kojarząc fakty.
-To chyba dobrze.- pocałował mnie, uśmiechając się pokrzepiająco.
-Reus ty nie rozumiesz, oni chcą żebym pojechała do Barcelony.- wydusiłam z siebie na jednym tchu.
-Co..?- widać było że ta informacja go zmieszała.
-Na stałe?- spytał podnosząc moją twarz za podbródek do góry.
-Nie, na dwa najwięcej trzy tygodnie.- w moich oczach zaświeciły się pojedyncze łzy.
-Tylko nie płacz damy sobie radę, przecież pojadę z tobą.- pocałował mnie namiętnie.
-Nie możesz, a treningi i bankiet?! Mecze zaczynają się też niedługo?!-odepchnęłam go od siebie, spoglądając w jego oczy.
Zraniłam go, choć nie chciałam tego, zrobiłam to!
Po moim policzku spłynęła łza, którą szybko starł kciukiem.
-Cholera!- wymamrotał pod nosem.
-Poradzimy sobie i tak. To tylko 14 góra 21 dni, zleci bardzo szybko.- starał się mnie pocieszyć, lecz marnie mu to wychodziło.
Coraz więcej słonej substancji zataczało mokre okręgi na moich policzkach.
-Tak myślisz?- zerknęłam na niego z nadzieją.
-Pewnie. Możemy codziennie ze sobą rozmawiać. Tylko powiedz mi kiedy wyjeżdżasz?
-Jutro wieczorem.- zaczęłam krztusić się łzami wymawiając te słowa.
-Cicho.. nie płacz. Przecież nic się nie stanie.- przytulił mnie do siebie tak mocno że aż brakowało mi tchu.
-Nie musisz za mną czekać, zrozumiem cię.- wtuliłam się w jego umięśniony tors jeszcze mocniej, unosząc wzrok do góry.
-Odbija ci, ty mój głupolku. Kocham cię! I nie mam zamiaru stracić.- dał mi buziaka w czubek głowy, kołysząc to w lewo to w prawo.
Powoli zaczynałam się uspokajać w jego ramionach.
Czułam się w nich beztrosko, bezpiecznie, jak jeszcze przy nikim.
-A co z Camilą?- spojrzałam na niego pytająco.
-Nie wyrzucę jej na bruk dopóki sobie czegoś nie znajdzie.- rzucił mnie na poduszki.
-Kochany jesteś.- wyszeptałam zawieszając ręce na jego szyi.
-Wiem.- całował mnie bez opamiętania.
Nie byłam mu dłużna ani chwilę, oddawałam każdy jego pocałunek z taką samą namiętnością.
Powoli podciągnął moją bluzkę, obcałowując mój brzuch.
-Co ty wyprawiasz.- zaśmiałam się, ściągając koszulkę z powrotem na dół.
-Skoro uciekasz, muszę ci pokazać że masz do czego wrócić.- wychrypiał zmysłowo do mojego ucha.
-Śmieszny jesteś wiesz, a ja za to bardzo śpiąca.- cicho chichocząc złożyłam krótkiego całusa na jego rozgrzanych ustach i ułożyłam się do snu.
-Śpioch.- skwitował kładąc się obok.
Przyciągnął mnie bliżej siebie i oplótł rękoma moją talie.
-A Cam ma gdzie spać?
-Tak stwierdziła że może jeszcze dziś spać na kanapie, a jutro pójdzie do pokoju Marca i Amber bo też przecież jutro wracają do Hiszpanii.- powiedział muskając delikatnie skórę mojej szyi.
-Dziękuje ci, za wszystko.
-Nie masz za co.- odparł drażniąc mnie nosem.
-Heh.. Dobranoc.
-Branoc..
~*~
Przebudziłam się o 5 rano nie mogłam spać.
Nie wiem czemu, ale martwiłam się że zostawiam swojego chłopaka w rękach mojej siostry na tyle czasu.
Może i jej wybaczyłam, lecz te myśli nie dawały mi spokoju że może coś pomiędzy nimi się stać.
Ufałam Marco i byłam świadoma jego miłości do mnie, choć nie mogłam być pewna czy by jej nie uległ z biegiem czasu.
Zastanawiałam się czy podjęłam dobrą decyzje, czy nie lepiej zostać i nigdy nie zobaczyć ojca.
Rozglądałam się po pokoju próbując znaleźc jakieś proste rozwiązanie.
Jednak nie było ono inne od poprzedniego.
Musiałam tam pojechać zobaczyć swoją rodzinę, a Reus skoro mnie kocha nie powinien zrobić żadnej głupoty.
Usiadłam na materacu po, najpierw wyplątując się uścisku piłkarza.
Moje nogi powędrowały pod brodę, a ręce szczelnie je oplotły.
Nie miałam ochoty nawet próbować znów wpaść w krainę Morfeusza.
Musiałam się uspokoić i zrobić coś pożytecznego.
Wyciągnęłam z szafy dwie walizki jedną mniejszą, a drugą większą.
Powoli do dużej zaczęłam wkładać swoje sukienki, spódniczki, bluzki na krótki rękaw, boxerki, krótkie spodenki itp.
A do małej wrzuciłam kilka par butów oraz swoje kosmetyki jak i biżuterię.
Zapinając je wybrałam ciuchy na dzisiaj i ruszyłam po cichu do łazienki.
Szybko się ubrałam i wymalowałam po czym wróciłam do pokoju.
Marco jeszcze spał..
Na paluszkach zeszłam na dół żeby nikogo nie obudzić.
Weszłam do kuchni, włączając cicho radio.
Podeszłam do lodówki i widząc że jest pełna składników które potrzebuje, przygotowałam śniadanie dla nas wszystkich.
Rozłożyłam talerze jak i kubki do kawy po czym weszłam do salonu w którym smacznie spała Camila.
-Wstajemy!- krzyknęłam zrzucając z niej kołdrę.
Ile sił miałam w nogach pobiegłam na górę żeby obudzić Marca i Amber.
-Halo..Halo..Wstawać!- wrzasnęłam zabierając im poduszki spod głów.
Bawiło mnie takie budzenie ich, ale najlepsze jak zawsze zostawiłam sobie na koniec..
Do rąk chwyciłam wiadro które wcześniej napełniłam lodowatą wodą i ruszyłam do pokoju.
Tak jak myślałam.. nadal śpi.
Stanęłam nad nim i z pełną świadomością wylałam na niego zawartość wiaderka.
-Aa...!- wydarł się tak głośno że co najmniej cała nasza ulica go słyszała.
-Wstajemy.- prychnęłam nieopanowanym śmiechem.
-Jak mogłaś?- wstał z bardzo poważną miną.
Dzieliły nas centymetry, a on jeszcze bliżej się przysuwał.
-Czego chcesz?- zrobiłam dwa kroki do tyłu.
-Daj się przytulić.- chciał się na mnie rzucić, ale zrobiłam jeszcze jeden krok do tyłu i wylądował na twardej podłodze.
-Sorki kotek, nie mogę być mokra.- posłałam mu całusa wychodząc z pomieszczenia.
-Mmm..-usłyszałam czyjś głos w kuchni.
-A ty nie umiesz się ubrać.- spojrzałam na Bartre który po kuchni paradował w samych spodniach bez koszulki.
-A ty nie umiesz człowieka normalnie obudzić?- podniósł jedną brew do góry.
-Nie.- uśmiechnęłam się cwaniacko siadając na krześle.
Po krótkiej chwili dołączyły do nas Amb i Cam, a Reusa jak nie było tak nie ma.
Zastanawiałam się co zajmuje mu tak dużo czasu, ale nie miałam zamiaru tego sprawdzać.
-A gdzie..
-Suszy się.- zaśmiałam się słodko, a Camila nie musiała kończyć już swojego pytania.
-Okey, nie wnikam.- podniosła ręce w geście obrony.
-Lepiej tak będzie.- posłałam jej całusa.
Nie patrząc na nic zaczęłam wcinać grzankę z dżemem malinowym.
Wtedy właśnie poczułam zimno spadające na mnie z góry.
-Kara słońce.- Dortmundzka '11' śmiała się ze mnie, a ja byłam cała mokra!
-Farbowany blondasku nie żyjesz!- zaczęłam go gonić po całym domu.
W pewnym momencie jednak znaleźliśmy się w ogrodzie przy basenie.
-Lepiej już zacznij pisać testament.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Nie nerwuj się tak kochanie.- stał na samej krawędzi tafli wody.
Teraz albo nigdy!
Pchnęłam go z całej siły do wody.
Niestety w tym samym momencie on chwycił mnie za ramię i wpadliśmy obydwóch pod wodę.
-Jesteś głupi.-wynurzyłam się na powierzchnie.
-Chyba ty.- wycedził po czym zaczęłam go podtapiać.
Nie umiem pływać dlatego był to jedyny sposób żebym się nie zanurzyła.
-Cind zlituj się.- spojrzał na mnie smutnymi oczami.
-Niby czemu, ty tego nie zrobiłeś.- założyła, ręce na piersi.
-Ah.. tak.- chwycił mnie w pasie.
-Wiem że nie umiesz pływać.- patrzył na mnie, a w jego oczach było widać te złośliwe iskierki.
-Nie puszczaj.-przytuliłam się do niego, nogi krzyżując na jego plecach.
-O co ty mnie prosisz, tu nie jest głęboko.
-Ale nie mam gruntu.- przeczesałam jego mokre włosy.
-Wariatko przecież ci nic nie zrobię.- pokręcił niedowierzająco głową namiętnie całując.
Podpłynął ze mną do brzegu, usadawiając na płytkach..
Jednak nie było ono inne od poprzedniego.
Musiałam tam pojechać zobaczyć swoją rodzinę, a Reus skoro mnie kocha nie powinien zrobić żadnej głupoty.
Usiadłam na materacu po, najpierw wyplątując się uścisku piłkarza.
Moje nogi powędrowały pod brodę, a ręce szczelnie je oplotły.
Nie miałam ochoty nawet próbować znów wpaść w krainę Morfeusza.
Musiałam się uspokoić i zrobić coś pożytecznego.
Wyciągnęłam z szafy dwie walizki jedną mniejszą, a drugą większą.
Powoli do dużej zaczęłam wkładać swoje sukienki, spódniczki, bluzki na krótki rękaw, boxerki, krótkie spodenki itp.
A do małej wrzuciłam kilka par butów oraz swoje kosmetyki jak i biżuterię.
Zapinając je wybrałam ciuchy na dzisiaj i ruszyłam po cichu do łazienki.
Szybko się ubrałam i wymalowałam po czym wróciłam do pokoju.
Marco jeszcze spał..
Na paluszkach zeszłam na dół żeby nikogo nie obudzić.
Weszłam do kuchni, włączając cicho radio.
Podeszłam do lodówki i widząc że jest pełna składników które potrzebuje, przygotowałam śniadanie dla nas wszystkich.
Rozłożyłam talerze jak i kubki do kawy po czym weszłam do salonu w którym smacznie spała Camila.
-Wstajemy!- krzyknęłam zrzucając z niej kołdrę.
Ile sił miałam w nogach pobiegłam na górę żeby obudzić Marca i Amber.
-Halo..Halo..Wstawać!- wrzasnęłam zabierając im poduszki spod głów.
Bawiło mnie takie budzenie ich, ale najlepsze jak zawsze zostawiłam sobie na koniec..
Do rąk chwyciłam wiadro które wcześniej napełniłam lodowatą wodą i ruszyłam do pokoju.
Tak jak myślałam.. nadal śpi.
Stanęłam nad nim i z pełną świadomością wylałam na niego zawartość wiaderka.
-Aa...!- wydarł się tak głośno że co najmniej cała nasza ulica go słyszała.
-Wstajemy.- prychnęłam nieopanowanym śmiechem.
-Jak mogłaś?- wstał z bardzo poważną miną.
Dzieliły nas centymetry, a on jeszcze bliżej się przysuwał.
-Czego chcesz?- zrobiłam dwa kroki do tyłu.
-Daj się przytulić.- chciał się na mnie rzucić, ale zrobiłam jeszcze jeden krok do tyłu i wylądował na twardej podłodze.
-Sorki kotek, nie mogę być mokra.- posłałam mu całusa wychodząc z pomieszczenia.
-Mmm..-usłyszałam czyjś głos w kuchni.
-A ty nie umiesz się ubrać.- spojrzałam na Bartre który po kuchni paradował w samych spodniach bez koszulki.
-A ty nie umiesz człowieka normalnie obudzić?- podniósł jedną brew do góry.
-Nie.- uśmiechnęłam się cwaniacko siadając na krześle.
Po krótkiej chwili dołączyły do nas Amb i Cam, a Reusa jak nie było tak nie ma.
Zastanawiałam się co zajmuje mu tak dużo czasu, ale nie miałam zamiaru tego sprawdzać.
-A gdzie..
-Suszy się.- zaśmiałam się słodko, a Camila nie musiała kończyć już swojego pytania.
-Okey, nie wnikam.- podniosła ręce w geście obrony.
-Lepiej tak będzie.- posłałam jej całusa.
Nie patrząc na nic zaczęłam wcinać grzankę z dżemem malinowym.
Wtedy właśnie poczułam zimno spadające na mnie z góry.
-Kara słońce.- Dortmundzka '11' śmiała się ze mnie, a ja byłam cała mokra!
-Farbowany blondasku nie żyjesz!- zaczęłam go gonić po całym domu.
W pewnym momencie jednak znaleźliśmy się w ogrodzie przy basenie.
-Lepiej już zacznij pisać testament.- wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
-Nie nerwuj się tak kochanie.- stał na samej krawędzi tafli wody.
Teraz albo nigdy!
Pchnęłam go z całej siły do wody.
Niestety w tym samym momencie on chwycił mnie za ramię i wpadliśmy obydwóch pod wodę.
-Jesteś głupi.-wynurzyłam się na powierzchnie.
-Chyba ty.- wycedził po czym zaczęłam go podtapiać.
Nie umiem pływać dlatego był to jedyny sposób żebym się nie zanurzyła.
-Cind zlituj się.- spojrzał na mnie smutnymi oczami.
-Niby czemu, ty tego nie zrobiłeś.- założyła, ręce na piersi.
-Ah.. tak.- chwycił mnie w pasie.
-Wiem że nie umiesz pływać.- patrzył na mnie, a w jego oczach było widać te złośliwe iskierki.
-Nie puszczaj.-przytuliłam się do niego, nogi krzyżując na jego plecach.
-O co ty mnie prosisz, tu nie jest głęboko.
-Ale nie mam gruntu.- przeczesałam jego mokre włosy.
-Wariatko przecież ci nic nie zrobię.- pokręcił niedowierzająco głową namiętnie całując.
Podpłynął ze mną do brzegu, usadawiając na płytkach..
~*~
-Pamiętaj że masz do mnie dzwonić zawsze jakby się coś złego działo.- Agata przytulała mnie że brakowało mi powietrza.
-Do mnie też i baw się dobrze.- uśmiechnął się Kuba.
-Tak jest-zasalutowałam podchodząc do Cam.
-A do mnie masz dzwonić co 7 godzin i zdawać relacje.- palnęła śmiejąc się jak głupia.
-Oczywiście.- przesunęłam się i ujrzałam smutny wyraz twarzy mojego ukochanego Niemca.
-Nie smutaj, bo jak ty będziesz smutał, to ja też zacznę smutać, i będziemy tak razem smutać, a ja nie lubię jak ty smutasz.- pogładziłam jego policzek.
-Dobrze dla ciebie wszystko..
Jej.. Ten rozdział jest mega słoooodki *-*
OdpowiedzUsuńJa również mam nadzieję, że Reus nic nie wykombinuje z tą Cam, ale man złe przeczucia :/
Mam nadzieję, że okażą się one nie słuszne.
Ale oni są idealni. Słodka zemsta Reus'a. Kocham go takiego. Takiego jak w twoim blogu.. *-*
Wiesz jak bardzo kocham tego bloga..? To ci powiem xd
Tak samo jak Marco xdd
No to czekam na następny kochana ;**
Jejku.... Nawet sobie nie wyobrażasz, jak ten rozdział mi się podoba! :D On jest po prostu idealny! Genialny! Najlepszy! Szkoda, że Cind wyjeżdża, a Reus zostaje sam na sam z Cam, ale mam nadzieję, że niczego głupiego nie wywinie. ;)
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział, czekałam i się w końcu doczekałam. I wiesz co? Warto było!
Świetnie piszesz, kochana! Już się nie mogę doczekać kontynuacji tego opowiadania, jak również wszystkich Twoich pozostałych. ^_^
Masz talent :* Duuuuużo weny w Nowym Roku życzę <3
A, i zapomniałam dodać, że zdjęcie na końcu jest po prostu śliczne <3
UsuńBuźka ;*
Czekałam na ten rozdział :D Wiedziałam że będzie sie dużo dziać :P - musiało :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że Reus nic nie wykombinuje, :/ Jak zawsze nie będę mogła się doczekać nn, bo przerwałaś w takkim momencie ;* ;p xd zaczekam :D Świetny rozdział :')
Jaki wspaniały rozdział! *-*
OdpowiedzUsuńMarco i Cind tacy słodcy! ;3
Oby Reus nie zawalił xd
Czekam na następny <3 /Zuza
Jak widżę w bohaterach Marco Reusa to czytam :D
OdpowiedzUsuńŚwietne! Oni są tacy słodcy <3
OdpowiedzUsuńNormalna ^.^