poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 20 "Czy ty jeszcze mnie kochasz?"

~*~

"Miała ochotę na dziki taniec w deszczu, na włosy przyklejone do twarzy, na wolność, tę w najpełniejszym i najbardziej niebezpiecznym wymiarze.."

~*~
Zapinał mankiety przy garniturze oglądając się w lustrze.
Nie pamiętał już nawet kiedy ostatnio słyszał głos Cinderelli w słuchawce.
Brakowało mu jej i to bardzo, ale nie miał nawet czasu na krótką rozmowę z nią.
Wciąż treningi, mecze, wyjścia z chłopakami.
Po prostu to wszystko już go przerastało.
Gdyby była teraz w domu nie szedłby sam na bankiet, nie pozwoliłaby mu żeby pojawił się tam bez osoby towarzyszącej, ludzie od razu by gadali.
Poprawił sobie kołnierzyk przy koszuli, gdy za nim pojawiła się szczupła sylwetka.
-Camila co tu robisz? Nawet nie słyszałem jak weszłaś.- uśmiechnął się blado do siostry swojej dziewczyny.
Miał być dla niej miły, więc i taki jest.
Ciężko mu było się przyzwyczaić że. Na pobudkę zamiast swojego aniołka całującego go w policzek, robiła to ona głośno lecącą muzyką.
Lecz z czasem chyba się już do tego przyzwyczaił.
-Gotowy?- zapytała go, spoglądając na lusterko przed nimi.
-Jeszcze krawat, jak sobie z nim poradzę.- piłkarz podrapał  się po głowie zakłopotany.
-Mogę ci pomóc, akurat to umiem.- na jej twarzy pojawił się szeroki zaciesz.
Blondyn jakby chwilowo cofając się w przeszłość, przypomniał sobie jak dwa dni temu chciała zrobić mu kolację, która po piętnastu minutach wylądowała spalona w koszu.
-Dobra, masz ostatnią szansę.- zaśmiał się, wracając do rzeczywistości.
Stali w ciszy, a ta zawiązywała mu na szyi z precyzją tkaninę.
-Jaki elegancki.- zachichotała spuszczając głowę w dół.
-Uważam to za komplement. Co będziesz robić jak mnie nie będzie?- odparł zawstydzony, zmieniając temat.
-Pewnie obejrzę jakiś film i pójdę spać. Standard.- westchnęła ciężko siadając na łóżku.
Reus automatycznie zrobił to co ona.
-Jeżeli to nie na miejscu, to zwróć mi uwagę, ale może poszłabyś ze mną na te imprezę?- powiedział bawiąc się palcami.
-Myślę że moja starsza siostrunia nie miałaby nic przeciwko.- cmoknęła ustami zadowolona.
-Niestety nie mam sukienki, na taką uroczystość.- skrzywiła się.
Piłkarz podniósł się do pionu i przechadzał w te i z powrotem wzdłuż szafy.
Nie wiedział co na to poradzić, aż w końcu go olśniło.
-Założysz to..- przerzucił kilka wieszaków, wyciągając białą sukienkę.
-Ale to jest Cind?- zmieszała się.
-Kupiła ją specjalnie na te okazje, a skoro jej nie ma i tak jej nie włoży.-  zdawało by się że już nic do niej nie czuje i traktuje ją jak to ubranie, oddaje pierwszej lepszej osobie.
Ale tak nie jest, mu brakuje jej ciepła, jej obecności, jej dotyku, jej czułych słów, jej namiętnych pocałunków i szczerych rozmów.
Dlatego też próbuje przez okres w którym jej nie ma, zapełnić sobie pustkę, jaką zostawiła, wyjeżdżając do Barcelony.
-Skoro tak mówisz.- chwyciła materiał idąc z nim do łazienki.
Leżała na niej bardzo dobrze, wręcz idealnie.


~W tym samym czasie..~
~Barcelona..~

-Która to ta książka?- Marc szturchnął za ramię blondynkę.
-Co-o?- oderwała się od telefonu, patrząc co trzyma w rękach.
-Pytam się czy to ta czy może ta?- pokazał jej książkę z twardą i miękką okładką.
-Ta niebieska.- znów wlepiła wzrok w telefon, mrucząc pod nosem dwa słowa.
Chłopak powoli dostawał szału w tym sklepie.
-Halo?! Czy ty kontaktujesz w ogóle!?- wrzasnął na nią poddenerwowany.
-No tak, mówię ci że bierzemy te i wychodzimy!- również podniosła ton swojego głosu.
Wszyscy na nich patrzyli, zaciekawieni rozmową.
-Nie o to mi chodzi, to numer do Marco prawda?- uniósł jedną brew do góry, krzyżując ręce na piersiach.
Nie odpowiedziała pokiwała jedynie twierdząco głową.
-To zadzwoń do niego, a nie patrzysz na te cyferki.- już chciał za nią nacisnąć zieloną słuchawkę, ale szybko zareagowała odchylając rękę w drugą stronę.
-Nie, nie będę się narzucać.- jej oczy momentalnie się zaszkliły, brunet nie mógł na to patrzeć, nie zwracając uwagi na wszystkich dookoła wziął ją w ramiona.
-Dziękuje że jesteś.- wyszeptała żałośnie.
*Nie masz za co dziękować, zawsze będę przy Tobie* przeleciało mu przez myśl, ale odgonił od siebie te słowa i na szczęście nie ujrzały one światła dziennego.
-Nie ma sprawy, polecam się na przyszłość, jako miś do pocieszenia.- mrugnął do niej okiem i obejmując w talii jej drobne ciało, poszli do kasy.
  -To wszystko?- ekspedientka szeroko się uśmiechnęła do dziewczyny.
-Tak.- odwzajemniła gest, odbierając firmową siatkę.
-Ma pani bardzo troskliwego chłopaka.- wypaliła kobieta za ladą, a blondynkę zamurowało.
-Dziękuje.- ledwo przeszły jej te słowa przez gardło. Musiała skłamać, nie miała ochoty tłumaczyć obcym kim jest dla niej Bartra.
Bo tak prawdę mówiąc, sama nie wiedziała jak traktuje chłopaka.
Był dla niej bliski, ale nie tak jak Dortmundzka "11", raczej jak brat.
-Do widzenia.- odparli jeszcze oboje opuszczając sklep.
Hiszpan wciąż nie spuszczał wzroku z Niemki.
Obserwował ją bacznie, pewnie zaciekawiony czemu tak, a nie inaczej odpowiedziała.
Otworzył jej drzwi do białego Audi uśmiechając się szeroko.
-Oj..Marc Marc..- pokiwała z dezaprobatą głową.
-No co, skoro jesteś moją dziewczyną muszę być kulturalny.- ukazał jeszcze lepiej szereg śnieżnobiałych ząbków.
-Hahaha.. dobra w takim razie jutro robisz nam porządne śniadanie.- zaśmiała się głośno, na co on zareagował tak samo.
Przebiegł przed maską samochodu i już po chwili siedział na miejscu kierowcy.
-Brakuje ci go?- wycedził włączając silnik od swojego samochodu.
-Tak i to coraz częściej odkąd się nie odzywa, całej tej rąbniętej rodziny mi brakuje, mieli tyle w sobie pozytywnej energii.- przypomniała sobie chwile w Niemczech, w której poznała Marco i złamała przez niego nogę.
Niby tak dużo czasu minęło od tego zdarzenia, a ona nadal pamięta i chyba nawet nie ma ochoty zapomnieć.
-A my jej w sobie nie mamy.- zabrał głos brunet, udając minę zbitego psa.
-Macie, macie, ale to chodzi o to że ich znam dłużej i bardziej zdążyłam się do nich przyzwyczaić.- ciężko westchnęła, łapiąc go za kolano.
-Rozumiem.- dał jej przelotnego buziaka w policzek.
   Po trzydziestu  minutach byli na miejscu. Drzwi były otwarte, a z domu dobiegała głośna muzyka.
Powoli weszli do środka, a to co zobaczyli przeraziło Cinderelle.
-To są wszyscy?- zmierzyła wzrokiem piłkarza patrząc na masę ludzi rozprzestrzenionych po całej posiadłości.
-A i owszem, pamiętaj że sama chciałaś tu przyjechać.- pogroził jej palcem.
-Okey, okey..- podniosła ręce do góry w geście obrony i zaczęła szukać wzrokiem Isabel i Antonelli z którymi najbardziej się za kumplowała.
Piłkarz natomiast ruszył w kierunku swoich przyjaciół.
-Iza..!- zawyła idąc do kuchni, gdzie swoje królestwo znalazł Leo.
-A ty co?- podparła się pod boki, patrząc spod byka na piłkarza.
-Nic, jestem barmanem, chcesz drinka?- poruszał zabawnie brwiami co ją bardzo rozśmieszyło.
-Z chęcią, ale poproszę mało ilość alkoholu do niego.- uśmiechnęła się perliście.
-Niby czemu? Jeszcze mi to mów to ci celowo dam prawie samą wódkę.- ostrzegł ją rozbawiony,
-Dobra, uznajmy że nic nie mówiłam.- objęła go ramieniem, zabierając szklankę jaką właśnie skończył przygotowywać.
-Pewnie.- skradł jej buziaka z policzka, a w drzwiach stanęła Anto.
-Kochanie nie rozpędzasz się, ona jest od ciebie młodsza.- założyła ręce na piersi brunetka, udając oburzoną całą zaistniałą sytuacją.
-Przepraszam skarbie, przecież to był tylko taki przyjacielski całus. Prawda?- spojrzał na blondynkę przy blacie.
-No pewnie, nie gniewaj się na niego.- również podeszła do swojej przyjaciółki.
-Żartowałam, jakie z was głuptasy, ale jeszcze raz takie coś a będę zazdrosna.- skwitowała, zerkając na męża.
-Oczywiście słońce.- pocałował ją namiętnie, uciekając z pomieszczenia.
-Hah..- pokręciła głową niedowierzająco dziewczyna, witając z koleżanką.
~*~ 
Nie zdążyły minąć trzy godziny, a wszyscy byli już mocno wstawieni.
Pique tańczył na stole śpiewając piosenki Shakiry. Dogrywał mu na gitarze melodie Neymar, choć kiepsko mu to szło.
Dani biegał z Messim po pokoju wskakując sobie na barana.
Jordi tańczył z miotłą, Suraez z mopem, a cała reszta tańczyła ze sobą na środku parkietu.
W śród nich byli oni, Niemka i Bartra wywijali na parkiecie, a procenty w nich robiły swoje.
W pewnym momencie kobieta odchyliła się na chwilę od niego i napisała kilka znaczących słów do swojego chłopaka:
"Czy ty mnie jeszcze kochasz?" 
Następnie chowając telefon z powrotem do kieszeni, oddała się lecącej piosence.
Gerard nagle zaczął ją również śpiewać, a Brazylijczyk musiał tak grać żeby nie zagłuszyć radia.
-Dziewczyno nie bądź taka po prostu daj buziaka i tylko ze mną zostań, zrobimy coś tam, coś tam.- zaśpiewała razem z nim, schylając się nieco niżej z Marciem, aż w końcu ich usta złączyły się w jedną całość.


Od autora: przepraszam za opóźnienie, ale mam 40 stopni gorączki, padam, więc myślę że nie ma aż tylu błędów, i będzie dużo komentarzy pomimo wszystko.
Następny teraz będzie wcześniej bo ja przez chorobe mam 3 tygodnie ferii :***

9 komentarzy:

  1. Świetny *^* Hah. Za mocno balują xdd.
    czekam na nn. ;*.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nono ;3
    Czyli teraz wychodzi na to, że między Camilą, a Marco również zaiskrzy ?
    Rozdział cudny! <3
    Z niecierpliwością czekam na następny! ;**/Zuza
    PS. Zdrówka życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowia dla ciebie i weny na nsstepny rozdzial a dla nas krotkiego oczekiwania na next ;) czekam :>

    OdpowiedzUsuń
  4. Eh, coś mi się wydaje, że między Cind a Marco się popsuje jeszcze bardziej... :( Ale obym się myliła. ;) Oj, bidulko, kuruj się ;* I czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  5. nic dodac nic ujac :D tylko Reus i Camila mi do siebie nie pasuja xd

    OdpowiedzUsuń
  6. nie zauważyłam żadnych błędów, więc znów jest i d e a l n i e!
    Nie jestem przekonana, co do Marca, ale pewnie się jeszcze przekonam. Oby w każdym razie byli szczęśliwi, jeśli będą.:)
    czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Że co!? Marco z Camilą na bal!?
    No chyba kpiny jakieś sobie robisz ze mnie w tej chwili. Przecież on jest z Cind! I jeszcze ten tekst: "Kupiła ją specjalnie na te okazje, a skoro jej nie ma i tak jej nie włoży."
    No kurde... On chyba na serio o niej zapomniał. I wcale nie dziwie się Cind. Ja też czułabym się odrzucona. A jakbym dowiedziała się o tym balu i tym co zrobił Reus i Camila to chyba bym go w ziemię wbiła.
    W ogóle co to ma być!? Ta Camila coraz bardziej mnie denerwuje. Taka siostrunia kochana. Czujesz ten sarkazm?? Widać, że chce odbić Marco, Cind.
    Ehh... Nie wiem co mam o tym myśleć. Ja chcę następny. Teraaaaaz! Now! :D

    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Serdecznie zapraszam ^^
    http://www.lovemeforeverney.blogspot.com/2015/02/rozdzia-7-cie-po-prostu-kocham.html?m=1

    OdpowiedzUsuń
  9. Króciutko, ale treściwie i za to Cię uwielbiam :D
    Odcinek powala na kolana, a ja oczywiście muszę czytać go z takim opóźnieniem grr ;c
    Nie lubię tej Camili no irytuje mnie to stworzenie okrutnie.
    Nie życzę jej absolutnie źle, ale gdyby nagle całkiem przypadkiem zniknęła, wcale bym nie płakała :D
    Pisz szybciutko kolejny, błagam <3

    OdpowiedzUsuń