środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział 5 " Ona nigdy cię nie oszuka, nie zawiedzie!"


Przeczytajcie informacje pod postem!
~*~


~*~
Udawała silną kobietę, której nic i nikt nie może złamać. 
Tak naprawdę miała Serce tak delikatne, jak z papieru, sztuczny uśmiech, a łzy, przy których inni myśleli, że są ze szczęścia naprawdę były z bólu. Nosiła długie rękawy, ręce miała całe w sznytach po cięciu. Wszyscy patrzyli na to, jak się zachowuje. Gdyby popatrzyli jej w oczy zobaczyliby smutek, jakiego nigdy dotąd nie widzieli. Strach, jakby gonił za nią bandyta z nożem i tą bezradność, która doszczętnie ją niszczyła.
Nikt nie mógł jej pomóc? Bzdura, mógł to zrobić każdy, ale komu by się chciało, przecież to jej wina, jej chorej psychiki, nie ich!
Myśleli że omijając jej problemy będą błyszczeć, a tak naprawdę nawet nie świecili.
Niektórzy nie widzieli, ale NIEKTÓRZY, gdzie była reszta?!.
Kto starał się ją zrozumieć, pokochać taką jaka jest?! Nikt..
Każdy miał gdzieś jak wygląda, co dziś złego się stało, ważne było to że uśmiechała się przez łzy.
Co ich obchodzi  że w 30 stopniach na plusie, nosiła długie bluzy i krótkie spodenki? Woleli mówić  jak badziewnie się ubrała, niż podejść i spytać co się stało że tak wygląda!
W niespełna tygodniu zmienili się wszyscy, nawet najbliżsi.
Paulina? Czy dobrze pamiętam.. wielka przyjaciółka która ją kochała, wyparła się że prowadziły razem zajęcia, gdy tylko przyszedł czas na turniej dla jednej z prowadzących (tej lepszej).
Tancerki również nie były lepsze, poparły ją za pieniądze.
Nawet grajek z ulicy który często gdy przechodziła śpiewał dla niej, przestał zwracać na nią uwagę.
Nie zostawiła ją tylko jedna osoba, był przy niej gdy tego potrzebowała, rozśmieszał, nie pytał za dużo, szanował jej prywatność, wspierał gdy miała gorsze dni, chodził na spacery nawet w nocy, gdy naszła ją ochota.
Marco, w tym momencie, jedyny, niepowtarzalny, przyjaciel.
Przenośne ciepłe ramiona które zabierała gdzie tylko miała ochotę, uśmiech jak rozświetlające promienie słoneczne, urok osobisty jakiego nie miał nikt inny, człowiek z dystansem do siebie.
Traktował ją jak swoją młodszą siostrę, którą trzeba chronić przed samą sobą, była całym jego światem, pomagał jej i nie oczekiwał nic w zamian.
Czuła się potrzebna choć mu, choć jednej osobie na tym niesprawiedliwym świecie.
Wszyscy nosimy w końcu obraz tego, jak powinno wyglądać nasze życie, namalowany pędzlem naszych pragnień i celów krajobraz. Tymczasem w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że ono nigdy nie wygląda tak, jak sobie wyobrażaliśmy.
Nie jesteśmy tymi najlepszymi, nie mamy tysiąca róż o poranku i nie śpimy w wodnych łóżkach.
Jesteśmy zwykłymi istotami, którym życie daje wybór "Albo walczysz o swoje, albo patrzysz jak twoim przestaje być!".
Mamy proste ścieżki zazwyczaj dwie, dobrą i złą, z reguły wybieramy tą drugą. Przecież ostatni stają się pierwszymi! Nie w tym życiu.
Na ulicy nastolatki walczą o przeżycie oddając swoje ciała, oddając często też swoją tzw. 'Nietykalność'.
Chłopcy? Kradną, żeby mieć na chleb?
A gwiazdy, grzeją się w swoich apartamentach. Gdzie tu sprawiedliwość? Czemu oni muszą mieć takie życie?! Czym zawinili, a może czemu zeszli na zła drogę, kto ich tam pchnął, no kto?
Brali przykład, słuchali się naiwni starszych, z reguły tych gorszych, bo oni poświęcali im uwagę.
Niby dlaczego ona miała się nie ciąć, w takim razie?!
Jest przecież tą rozpieszczoną córeczką tatusia. Pff.. te pozory.
Ktoś przeżył to piekło co ona? Kto był u niej w domu? Patrzył na ten syf w którym mieszkała.
Który przeżył choć dzień z tą jej rodzinką?!
Więc ja się pytam do cholery, jak ktoś może ją opisywać.
Tnie się bo ma ochotę, może lubi sprawiać sobie ból, żeby nie czuć bólu jaki sprawia jej ta nietykalna rodzinka.
Biznesmen? Alkoholik, bezwzględna szumowina, wielki tatuś.
Zastąpić miał tego prawdziwego, dbać o nią!
Robienie sobie ran to był dla niej odpoczynek przyjemność, rodzaj tabletki na uspokojenie.
Patrząc w lustro w takich momentach czuła że jest kimś. W taki sposób stawiała życiu ultimatum.
'Dasz mi odrobinę szczęścia, czy odrobinę godności żeby ze sobą skończyć!'
Zawsze dawało wersję "A", po co była mu kolejna w brukowcu co skończyła ze sobą bo miała za dużo!
Każdy dzień zabijał ją od środka bała się komuś powiedzieć co przechodzi, aż w końcu przesadził. Musiała to przerwać.
~*~
Wyszła z pod prysznica i przetarła ciało ręcznikiem. 
Wyglądała jak mokra kura! Ale co się dziwić, woda.
Rzecz bez której nie pożyłby nikt za długo. 
Dojeżdżając do ran powoli je osuszała sycząc z bólu.
-Nie chcę..!- mówiła w myślach, słysząc głos 'Teraz, nie będzie bólu, będzie ulga!'.
Nie mogła słuchać, wiedziała że po coś tu jest, pod tym względem była najsilniejsza. Postanowiła że opowie wszystko Marco, nawet jakby miał się już do niej nie odezwać.
Włączyła telefon i napisała sms-a.
-Za godzinę w parku, tam gdzie ostatnio;*
-Pewnie dla ciebie zawsze kumpelo :* 
Hm.. bawiła się swoim telefonem chwile w rękach z uśmiechem na twarzy. 
Wiedziała że Reus jak zwykle nie będzie jej dłużny i coś planuje.
Od tygodnia wciąż gdy wychodzili robiła mu żarty, niewinne psikusy z których potem mieli ubaw, ale ostatnio zrobiła najlepszy z nich wszystkich.
Słysząc że jest samotny, przykleiła mu do kurtki numer jego telefonu i ZADZWOŃ.
Kto by się nie skusił na takiego piłkarza.
Pewnie tylko ona, z prostej przyczyny, nie wiedziała że jest piłkarzem.
Były wakacje, miał przerwę, taki skromny urlop, trwający prawie 2 miesiące.
Najlepsze w tym wszystkim było to że nic nie podejrzewający chłopak, chodził w tym pół dnia.
Wiedziała że kroi się rewanż, ale miała oczy dookoła głowy.
Po ogarnięciu armagedonu jaki panował na jej głowie, zrobiła lekki makijaż i zakładając dłuższy sweter

 z szafy oraz długie spodnie, zeszła na dół.
-Gdzie się wybierasz już..- zaczęła liczyć na palcach. - z rana ósmy raz?- spytała Camila. 
Wiedziała że robi to celowo więc udała że nic nie słyszy i poszła ubrać buty.
-Zadałam ci pytanie?- podeszła bliżej z ostrą miną.
-A ja jak nie zauważyłaś, nie odpowiem ci na nie!- syknęła jej w twarz.
-Ach tak.. Tato!- chciała ją uziemić.
-Nie!- pisnęła chwytając za klamkę.
-Ups.. zamknięte- kręciła kluczami w rękach, wyrachowana siostrzyczka.
-Oddawaj- wyrywała jej kluczę, potwornie bała się ojca rano, a zwłaszcza w duecie z tą żmiją.
Ledwo, ledwo jednak udało jej się wyrwać kluczę i uciec zanim ojczym pojawił się w holu.
Biegła przed siebie żeby być jak najdalej od tamtego miejsca.
Zapłakana nie wiedziała co robi, była jakby w amoku.
Wszystko czego w tej chwili chciała ograniczało się do zniknięcia z tego miasta, państwa, kontynentu, żeby nigdy już ich nie spotkać.
Miała dość życia w ciągłym strachu, obracała się co po chwile czy nikt za nią nie idzie.
Po tej męczącej ucieczce znalazła się na ławce w parku, z rozmazanym makijażem, czerwonymi oczami i cała roztrzęsiona.

-Cinderella..- powiedział ktoś, a ta gwałtownie wstała robiąc dwa kroki w tył.
-Co się stało?- chwycił ją za ręce które trzęsły się niemiłosiernie.
Bez ani słowa wyjaśnień wtuliła się w jego ramiona, to jedyna rzecz jakiej w tej chwili potrzebowała.
-Nie zostawiaj mnie- wyszeptała szlochając.
-Nie mam zamiaru- schował twarz w jej puszystych blond lokach, o zapachu jej ulubionego brzoskwiniowego szamponu.
-Ale co się stało- spytał odrywając się na chwilę od niej i patrząc w podkrążone od płaczu oczy.
-Ja..ja.. nie powiedziałam ci wszystkiego, bo te ramy to.. to.., te zadrapania na ciele to nie od tańca.. ja..- tajała się nie mogąc powiedzieć za dużo.
-Cicho już dobrze- gładził jej włosy, przyciągając ją do swojej klatki piersiowej.
Nie minęła godzina jak opanowała się i znów świetnie bawiła.
Reus malował kredkami uśmiech na jej twarzy, powodował że czuła się ważna.
Lecz ona wyjawiła mu swój sekret, a on o swojej pierwszej miłości nie powiedział. (czyt.piłka)
Zrozumiałaby przecież wszystko, lubiła grać, to była jej druga pasja, a on milczał.
W tym momencie pod jej nogami wylądował przedmiot moich rozmyśleń.
-Przepraszam że to panią udezylo- podszedł do niej mały chłopczyk.
-To nic takiego, proszę- oddała mu ją i usiadła obok przyjaciela.
-Może jeszcze nie dzisiejszej nocy, nie za tydzień, nie za trzy miesiące, ale kiedyś na pewno.
Z czasem wszystko się uspokoi. Rany pokryją się delikatną blizną, której nie zdołam rozdrapać.
Niekiedy dotknę jej tylko i przypomnę sobie.
W głowie stanie mi obraz ojca bijącego mnie, a ja dumna powiem że bił jak ciota!
Jakby było inaczej nie żyłabym, sama wykończyłabym siebie.- mówiąc to oparła głowę o jego ramię.
-Skąd to ci się wzięło?- spytał zszokowany, gdyż jak mu wszystko powiedziała, stwierdziła że to koniec rozmów o tym.
-Natchnęło mnie, musiałam powiedzieć to co czuję, inaczej byłoby gorzej- spojrzała w jego kierunku, unosząc głowę do góry.
-To dobrze że to powiedziałaś- pocałował ją w czubek głowy.
~*~

-Miała pani dużo szczęścia to tylko złamana noga!- naśladowała w samochodzie lekarza.
-Jaki debil tak może powiedzieć do tancerki, no co za jełop!- darła się nie patrząc na Marco.
Przez niego złamała sobie nogę, zachciało się mu tańczenia przy krawężniku.
-Tak tylko na poprawę humoru!- wydarła się na blondyna.
-No co chciałem żebyś się uśmiechnęła- tłumaczył, było mu strasznie głupio.
-Wiem, ale ten idiotyczny człowiek mnie rozwala. Przepraszam, wiem że chciałeś dać mi odrobinę radości, a wyszło jak wyszło.- dała mu całusa w policzek.
-A to za co.
-Za bycie najlepszym przyjacielem na świecie.- widziała że po tych słowach jego mina nieco zrzedła, ale nie przejmowała się tym. 
Czuła tylko do niego braterską miłość, nie kochała go.
Nawet nie sądziła że on może coś czuć, prawda potrzebowała miłości, ale tej prawdziwej, wyjątkowej, tego ukłucia od pierwszej chwili, tych motyli w brzuchu.
Pod domem byli około 16.
Otworzyła sobie drzwi, powoli wyciągając zdrową nogę.
-Pomogę ci- wyciągnął do niej  rękę.
-Sama dam sobie radę- odrzuciła pomoc chłopaka wściekła, chciała być samowystarczalna.
Podniosła tyłek i opadła na chodnik.
-Japierdole, czym wy mnie karacie!- wykrzyczała patrząc na niebo.
Upartość ponoć odziedziczyła po tacie, zawsze mama jej tak powtarzała, lecz nic więcej o nim nie mówiła.
 Z nieba zaczęły spadać kropelki deszczu, obijając się z hukiem o betonową ścieżkę.
-Marco masz natychmiast przyjść mi pomóc- patrzyła w szybę w której piłkarz miał z niej niezły ubaw, wszystko się w niej gotowało, jak mógł tak się zachowywać.
-Jak mi noga wyzdrowieje będziesz tak zapieprzał farbowany blondasku że papcie po drodze zgubisz.-Zmierzyła go wzrokiem zabójcy.
Pomagała sobie rękoma, padało coraz mocniej.
-Jak cię dorwę to za dwa tygodnie z deszczem spadniesz!- była zbulwersowana miała dość.
Poczuła jak ktoś podnosi ją i chwyta w pasie.
-Nie ma za co- obrócił ją w swoją stronę z cwanym uśmieszkiem.
-Marc Bartra- podał jej rękę.
-Cinederella Montez, dziękuje- trzymał ją za dwie ręce na przeciwko siebie.
-Yghm..- usłyszeli czyjeś chrząknięcie.
-A no tak, a to moja dziewczyna Amber- z westchnieniem wskazał na kobietę za nim.
Widziała w jego tęczówkach żal i ból, nie miała pojęcia czym spowodowany, dopiero go poznała.
Oglądał każdą część jej twarzy, jakby patrząc gdziekolwiek indziej miał stracić nadzieje, że życie ma sens.
-Heyka stary!- wyrwał ich z transu Marco podchodząc do nich.
-Hey!- przywitali się na micha.
O tym że Bartra jest piłkarzem wiedziała z przyczyny że kibicowała jego klubowi, a Borussi nigdy nie potrafiła.
-Co cie do mnie sprowadza?- spytał zaciekawiony.
-No wiesz, Amber mama jest chora i musimy zostać w Niemczech kilka dni- przewrócił oczami zerkając na nią, a Cind wybuchnęła śmiechem.
-Pogrzało cię jak mogłeś mnie tu zostawić samą.- przerwała ich dyskusję i zaczęła okładać pięściami klatkę Reusa.
-Ała..- zabolała ją noga, gdy stanęła w złej pozycji.
-To nie moja wina trzeba było dać sobie pomóc.
-Ah.. tak, to gdyby nie Marc leżałabym na tej mokrej trawie?
-Nie wiem.- zdziwiła się jego słowami.
~*~
W końcu się poddajesz.
Nie walczysz, nie krzyczysz, nie płaczesz.
Patrzysz obojętnym wzrokiem na to, co Cię otacza i nie potrafisz już zrozumieć, o co było to zamieszanie.
Nie interesuje Cię już, czy ktoś odejdzie, albo czy może zranić. Zgadzasz się na wszystko. Umarłaś, sama przyznaj.
Umarłaś? Może nie całkiem, umarła twoja część, zamknęłaś jeden rozdział. To w nim umarłaś!
Teraz zaczynasz nowy chcąc wszystko poukładać, ale zjawia się on.
Zakochujesz się w facecie którego nawet nie znasz.
Kochasz go choć on ma narzeczoną, planuje mieć z nią dzieci.
Kochasz chłopaka który poukładał sobie życie.
Chcesz je zburzyć i zniszczyć?!
Ma ktoś cierpieć podobnie jak ty?!
Przecież..
Każdy krok jest sukcesem. Każdy upadek porażką. Zaciskasz dłonie. Nie poddajesz się. Nie możesz. Chcesz wygrać walkę o szczęście. Następny krok...Bierzesz ze sobą setki doświadczeń. Nie chcesz popełnić tych samych błędów. A gdy już robisz ostatni krok, zauważasz, że chodzisz w kółko.
I nie masz ochoty niszczyć komuś życia, tak jak ktoś zrujnował twoje.
Chciałabyś powiedzieć mu prosto z mostu po godzinie od poznania się tak..
'Zabierz mnie nad morze.
Spacerujmy po plaży przy zachodzącym słońcu. całuj mnie wtedy bez opamiętania.
Przytulaj, przecież wieczory są bardzo zimne. gładź moje włosy i całuj w czoło bym czuła się bezpieczna. Rozmawiajmy o przyszłości, przecież będzie piękna.
Słuchajmy szumu fal stojąc wtuleni w siebie na pobliskim molo.
Biegaj za mną, gdy uciekam i unoś do góry, gdy zdołasz mnie złapać.
Kochaj mnie tak ogromnie mocno.
Całuj do utraty tchu, bym czuła, że Ci zależy.
Upewniaj mnie o uczuciach, którymi mnie darzysz i wracajmy do tego miejsca co rok.
Miejmy swoje własne miejsce, gdzieś gdzie panuje spokój.
Bądźmy ze sobą pomimo wszystkiego, przecież wiesz, że cholernie mi zależy'.
Ale nie możesz, pomimo że widząc go czujesz  motylki w brzuchu, nie potrafisz.
Chciałabyś nieba mu przychylić, widzisz w jego oczach to czego ludzie nie widzieli w twoich.
Żal i ból rozwalający cie od środka.
Wieczorem pijecie wino i oglądacie film.. ale nie udawajmy, nie jesteście sami!
On leży na kanapie ze swoją ukochaną, a ty na podłodze siedzisz wtulona w najlepszego kumpla na świecie.
Nie jesteście sobie obojętni i wiecie o tym, ale z Marco jest tak samo.
Wiesz co zrobisz?!
Może zaplanowałaś już sobie życie z którymś z nich.
Próbuj.. staraj się.. walcz..
To takie proste, a zarazem takie trudne.
Słabość do takich ludzi odziedziczyłaś po mamie.
Też się zakochała bez opamiętania, lecz w jednym, wolnym chłopaku.
Fatalnie to się skończyło, ale przeżyła bajkę i z nią zmarła..
Była przysypywana piachem z myślą że choć kilka miesięcy kochała prawdziwie.
Mam rację i dobrze o tym wiesz.. twoja podświadomość.
Ona nigdy cię nie oszuka, nie zawiedzie!








                 
~*~
Przepraszam, przepraszam, przepraszam za ten rozdział! 
Wiem jest fatalny do dupy i będzie pod nim 0 komentarzy, ale cholera pisałam z serca, przy chorym dziadku! 
Musi się to mi opłacić!
Ale cóż może nie trafie w wasze gusta.
Zobaczymy.
11 komentarzy i będzie nowy.
Błagam obym was nie zraziła d. tego bloga.
W sobotę/niedziele nowy i to może podobnej długości z innej perspektywy.
Aktualnie podoba mi się końcówka i początek, środek ujdzie w tłoku.
No i najważniejsze, w roku szkolnym rozdziały będą dłuższe ale w weekendy pisane.
Buziaki:** I oficjalnie ogłaszam że jeden blog wyróżnienie w następnym poście który ujął mnie cały. Może znacie należy do Clues Forever.
Papa<3








9 komentarzy:

  1. Powiem tak...
    Nie wiem co ci sie w tym rozdziale nie podoba. :/
    Jest naprawde fajny. Bardzo mi sie podoba.
    I nie wiem co napisac. Wiem, ze to glupiw, ale bylo duzo opisow. Nie mowie, ze to zle.
    Masz wielki talent w pisaniu opowiadan. I swietnie wychodza ci opisy.
    Ciesze sie, ze Cinderella poznala Marca.. Ale... On ma dziewczyne. Troche niedobrze.
    A Marco... Jest w niek zakochany?
    I czemu jeszcze nie powiedzial o tym, ze jest pilkarzem Cinderelli?
    Nie rozumiem. Jest jegp przyjaciolka i zalezy mu na niej, a oklamuje ja. ://
    No nic...
    Czekam na nn. ;))

    Buziaki... ;** <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest przecież cudny, ja również nie wiem, co Ci się w nim nie podoba.
    Szkoda mi Cin, że musi tak cierpieć, no ale mam nadzieję, że w końcu zakocha się w Reusie albo Bartrze. :)
    Pozdrawiam i ściskam & życzę dalszej weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial jest swietny i nie wiem co Ty od niego chcesz. Uwielbiam czytac Twojego bloga, taka jakby inna zeczywistosc, masz talent! czekam na kolejny. Pozdrawiam
    P.s. przepraszam za bledy pisze na telefonie

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ci się w nim nie podoba?!:oo
    Jest strasznie dużo opisów,które bardzo lubię!
    W końcu pojawił się Marc!
    Ehhh,tylko szkoda,że on ma dziewczynę :///
    Szybko pisz nexta!
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana dziękuję, ze zostawiłaś u mnie namiar na tego bloga!
    Jak na razie nadrobiłam tylko 2 rozdziały ale obiecuję reszte:)
    Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  6. skarbie moje, oszalałaś? Rozdział jest cudowny, nie wiem co Ci się w nim nie podoba!
    Naprawdę, szok.. lekki, w temacie i tyle.
    Czekam na następny. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak możesz pisać, że jest do dupy? Jest cudowny! No i pojawił się Marc <3 Buziaki i czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę fajny rozdział
    Normalna ^.^

    OdpowiedzUsuń